27 września podpisano umowę na projekt pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce między Polskimi Elektrowniami Jądrowymi oraz amerykańskim konsorcjum Westinghouse i Bechtel.
Rozmawiamy z Polskimi Elektrowniami Jądrowymi (jednym z sygnatariuszy umowy) i Urzędem Gminy Choczewo o perspektywach dla rynku pracy w regionie, wpływach do budżetu samorządu oraz o obawach mieszkańców, bo i takie – mimo rozmachu inwestycji – pojawiają się wśród lokalnej społeczności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rynek pracy na sterydach
Biuro prasowe Polskich Elektrowni Jądrowych (PEJ) przekazało w komunikacie wysłanym money.pl, że na etapie prac przygotowawczych (faza budowy) zostaną zatrudnieni głównie pracownicy z lokalnego rynku pracy.
Szacuje się, że na tym etapie zatrudnionych będzie około 1700 pracowników i chcielibyśmy, by byli to głównie pracownicy lokalni. Liczba pracowników zatrudnionych na etapie budowy może wzrosnąć do ponad 8 tys. osób i będzie zmieniała się sukcesywnie w zależności od zaawansowania prac. W fazie eksploatacji elektrowni na terenie obiektu będzie pracowało ok. 860 pracowników – podano w wiadomości dla naszej redakcji.
To oznacza to poważny impuls dla lokalnego rynku pracy.
"Dodatkowo każde miejsce pracy przy inwestycji będzie generować nawet do pięciu pośrednich miejsc pracy, w drobnych usługach, handlu, gastronomii. Będzie to sprzyjało rozwojowi przedsiębiorczości w gminie Choczewo i całym regionie pomorskim" – wskazują przedstawiciele Polskich Elektrowni Jądrowych.
Przypomnijmy, że gminę zamieszkuje 5 tys. osób (według danych Głównego Urzędu Statystycznego za 2022 r.), a jej powierzchnia to 185,5 km kw.
Entuzjazmu związanego z budową inwestycji nie ukrywa wójt gminy Choczewo, Wiesław Gębka.
W trakcie budowy również nasze firmy prywatne będą brały udział jako podwykonawcy. Może ktoś powie, że to nieprawda, bo to za małe przedsiębiorstwa, ale sam byłem na trzech lokalizacjach budów elektrowni i na 10 lokalizacjach samych elektrowni i wszędzie lokalne firmy brały udział – mówi nam wójt gminy.
Zdanie to podzielają przedstawiciele PEJ.
"Inwestycja to także impuls rozwojowy dla przemysłu na Pomorzu – pomorskie firmy będą mogły włączyć się w łańcuch dostaw dla elektrowni w Polsce. Według danych Izby Gospodarczej Energetyki i Ochrony Środowiska już w tej chwili ok. 80 polskich firm posiada wszystkie niezbędne pozwolenia i wiedzę, aby realizować budowę elektrowni jądrowych. Izba szacuje, że nawet 300 polskich firm byłoby w stanie uczestniczyć w procesie budowy elektrowni jądrowych w Polsce" – czytamy.
Skok budżetowy
Pytamy Wiesława Gębkę, czy powstanie elektrowni jądrowej w gminie oznacza również ogromny skok finansowy dla budżetu samorządu.
Oczywiście, to jest inna "półka", ale żeby tego doczekać, to trzeba najpierw przeżyć budowę. I na tym się teraz najbardziej skupiamy na tym, aby nie popełnić wielu błędów. Chcemy, żeby dobrze się tutaj żyło, żeby odpowiednio wyznaczyć, gdzie mają być szkoły – to są teraz nasze dylematy. Dzieci w szkole podstawowej mamy teraz 440, prognozujemy, że będzie drugie tyle. Musimy zadbać o intensywną naukę angielskiego dla urzędników, dyrektorów, nawet dla mieszkańców, jeśli będą chcieli. Chcemy przygotować się do tej inwestycji jak najlepiej – wylicza Gębka.
Z kolei PEJ podały nam, że najbardziej wymierną i widoczną korzyścią dla społeczności gminy i powiatu będą podatki odprowadzane przez operatora elektrowni do lokalnego budżetu.
"Gminy lokalizacyjne tj. Choczewo, Krokowa i Gniewino staną się jednymi z bogatszych gmin w kraju. Każdego roku do budżetu gmin będą trafiać podatki od nieruchomości – zarówno do budżetu gminy lokalizacyjnej (50 proc.), ale i budżetów gmin sąsiadujących (50 proc. dzielone po równo dla każdej z gmin)" – podkreśla spółka w odpowiedzi na pytania money.pl.
I wylicza, że powstanie elektrowni na Pomorzu wiąże się z rozbudową wielu elementów infrastruktury towarzyszącej – między innymi nowej linii kolejowej oraz nowej drogi dojazdowej, które będą dostępne również dla mieszkańców czy turystów. Dodatkowo budowa tego obiektu gwarantuje zainteresowanie bazą noclegową przez 12 miesięcy w roku w każdej z faz realizacji projektu.
Jak już pisaliśmy w money.pl w 2021 r., w przyszłości Choczewo może dołączyć do "polskich Emiratów". Tak Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) nazwał w swoich opracowaniach najbogatsze gminy nad Wisłą, których budżet w największym stopniu stymuluje bliskość kopalni lub elektrowni, jak choćby Kleszczów czy Rząśnia.
Obawy mieszkańców
Mimo korzyści płynących z budowy elektrowni jądrowej w gminie Choczewo, poparcie dla budowy, według słów wójta gminy, waha się od 54 do 75 proc. w zależności od regionu. Pytamy Gębkę, jakie są obawy mieszkańców.
To jest gmina rolniczo-turystyczna. Wiele osób inwestowało i boi się utraty swoich dochodów, obawiają się, że turystyka umrze, ale w trakcie budowania, a nie po powstaniu elektrowni. Budowa będzie trwała naście lat, wykonawca mówi o 10. Boją się okresu budowy, tego bałaganu, to jest do 12 tys. ludzi, ciężarówek, i wiemy, że to będzie wyjątkowo uciążliwa budowa. Oczywiście staramy się, aby te niedogodności nie rozlały się na całą gminę – opowiada wójt.
– W zamian za to chcemy zarobić na tej budowie – chcemy karmić tych pracowników, chcemy, żeby oni korzystali w pierwszej kolejności z naszych kwater, chociaż zdajemy sobie sprawę, że potrzebne będą w tym celu dodatkowe inwestycje. Najważniejsze jest dla nas to, żebyśmy byli na pierwszym miejscu – podsumowuje.
Przypomnijmy, że do 2033 roku ma powstać w naszym kraju pierwszy blok elektrowni jądrowej w oparciu o amerykańską technologię reaktorów AP1000. Kolejne bloki mają być uruchamiane co dwa-trzy lata. Cały program jądrowy zakłada budowę sześciu bloków jądrowych o łącznej mocy zainstalowanej od ok. 6 do 9 gigawatów.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl