Dlaczego tak się dzieje? - Bo są zużyte. Ich odbiór jest nieopłacalny - mówi dziennikowi Karolina Gałecka, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich. Jak precyzuje, wartość pojazdów jest podobna do kary administracyjnej, którą trzeba zapłacić za ich przechowywanie. A w magazynach ZDM hulajnóg jest już 500.
Hulajnogi, które nie zostaną odebrane, po pewnym czasie ulegną przepadkowi, a firmy już nie będą musiały się martwić karą za nie i kosztami recyklingu, dodaje gazeta.
Co więcej, hulajnogi elektryczne z ekologią wiele wspólnego nie mają. Co prawda firmy zapewniają, że części z wycofanych hulajnóg nie wyrzucają, tylko co się da wykorzystują ponownie. Problemem są jednak, jak zauważa dziennik, przede wszystkim baterie. W Polsce nie ma zakładów, gdzie można takie baterie poddać recyklingowi, więc są one gromadzone i wywożone.
Jak szacuje Janusz Rawski z firmy Eco Harpoon, koszt recyklingu hulajnogi elektrycznej to kilkanaście do kilkudziesięciu złotych.
W polskich miastach jest coraz więcej hulajnóg udostępnianych klientom na minuty. W samej Warszawie oferuje je pięć firm, w tym Blinkee City, Lime, hive, a od niedawna amerykański Bird czy CityBee.
Operatorzy walczą o użytkowników także w innych miastach. Z hulajnóg mogą korzystać mieszkańcy Krakowa, Poznania, Wrocławia czy Trójmiasta. W Gdańsku działa jeszcze lokalna firma - Quick.
Opłata startowa waha się zazwyczaj od 2 zł do 3 zł, a stawka za minutę jazdy to ok. 50 groszy.
Hulajnogi budzą dużo kontrowersji, m.in. dlatego, że ludzie zostawiają je gdzie popadnie. Na dodatek wciąż nie ma jasnej odpowiedzi na pytanie, gdzie mogą klienci takimi pojazdami jeździć. - Mimo sporej liczby tych urządzeń, dalej nie ma regulacji, w jaki sposób należy traktować osobę poruszającą się na hulajnodze. Ministerstwo Infrastruktury stoi na stanowisku, że nie ma potrzeby wprowadzania zmian "na szybko", cokolwiek to znaczy - mówił money.pl Rafał Olejnik, adwokat i partner zarządzający kancelarii Dowlegal.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl