Czy tej zimy grożą nam przerwy w dostawach prądu? Czy mamy zapewnioną odpowiednią ilość węgla i gazu? Dziś to kluczowe pytania. Posłowie z koła poselskiego Konfederacji i Polski 2050 zadali je rządzącym.
Odpowiedzi udzieliło im Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Dotarliśmy do jej treści. Przebija z niej optymistyczny przekaz. Węgla nie powinno nam zabraknąć, gazu również – zapewnia rząd. W dokumencie brakuje jednak innej ważnej kwestii. Nie ma tam żadnej informacji na temat tego, czy mamy zapewnione dostawy ropy naftowej oraz gazu LPG.
W grudniu 2022 r. wchodzi w życie embargo na rosyjską ropę, w lutym 2023 r. dojdą kolejne sankcje
Te informacje są ważne z co najmniej dwóch powodów. Z końcem tego roku przestaje obowiązywać długoterminowy kontrakt na dostawy rosyjskiej ropy podpisany przez PKN Orlen z firmą Rosnieft.
Dodatkowo w grudniu 2022 r. wchodzi w życie szósty pakiet unijnych sankcji, który obejmuje zakaz m.in. zakupu, importu lub transferu ropy naftowej i produktów ropopochodnych z Rosji do UE. Z kolei w lutym 2023 r. zacznie obowiązywać zakaz importu z Rosji drogą morską rafinowanych produktów ropopochodnych.
W efekcie do końca tego roku Europa ma całkowicie odejść od rosyjskiej ropy. Mamy więc bardzo mało czasu na zastąpienie paliw z Rosji dostawami z innych kierunków. Rząd jednak na razie jest w tym temacie powściągliwy.
Ministerstwo Klimatu: węgla nam na pewno nie zabraknie
Zacznijmy jednak od tego, co jest w rządowej odpowiedzi. Na pewno nie zabraknie nam węgla – przekonują urzędnicy. Jak podaje resort klimatu w odpowiedzi dla posłów, w okresie od lipca do końca roku zakontraktowano dostawy węgla na ponad 10 mln ton. Całkowity import węgla w tym roku ma wynieść ok. 16 mln ton, czyli o prawie 7 mln ton więcej niż w 2021 r., gdy sprowadzono 9,1 mln ton.
Dodatkowo od stycznia do kwietnia 2023 r. spółki Skarbu Państwa planują import kolejnych 8 mln ton węgla energetycznego.
Ministerstwo przyznaje jednocześnie, że - inaczej niż w poprzednich latach - krajowa energetyka musi korzystać z większych ilości importowanego węgla. Resort tłumaczy to tym, że kopalnie przekierowały dostawy węgla do najsłabszych odbiorców, czyli gospodarstw domowych, rolników i małych lokalnych ciepłowni. Resort przyznaje zarazem, że odbija się to negatywnie na dostawach węgla dla tzw. energetyki zawodowej (to podmioty, których głównym zadaniem jest wytwarzanie i przesyłanie energii elektrycznej).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy grożą nam blackouty? Ministerstwo uspokaja
Resort zapewnia również, że mamy zapewnione bezpieczeństwo dostaw gazu. W tej chwili możemy liczyć na dostawy z wielu kierunków.
- Terminal LNG w Świnoujściu może przyjąć 6,2 mld metrów sześciennych gazu;
- Punkt Mallnow na granicy z Niemcami gwarantuje 6,2 mld m sześc.;
- Połączenie z Litwą to około 1,9 mld, a Czechami – 0,5 mld m sześc.;
- Poprzez połączenie ze Słowacją możemy otrzymywać 5,7 mld m sześc.;
- A gazociąg Baltic Pipe, od stycznia 2023 r. ma mieć przepustowość do 10 mld m sześc. rocznie.
Rządzący, pytani o plany antykryzysowe na wypadek wystąpienia blackoutu, wskazują też w odpowiedzi dla posłów, że obecnie nie ma żadnego ryzyka przerw w dostawach energii. "Operator systemu przesyłowego, czyli Polskie Sieci Elektroenergetyczne, posiada szeroki asortyment środków zapewnienia ciągłości dostaw" – czytamy w piśmie resortu klimatu.
Co z ropą naftową i LPG? Orlen zasłania się tajemnicą handlową
Jak pisaliśmy wyżej, w rządowym dokumencie brakuje informacji o tym, czy mamy zabezpieczone dostawy ropy naftowej. To o tyle ważne, że jak wspomnieliśmy, wraz z końcem tego roku przestaje obowiązywać długoterminowy kontrakt na dostawy ropy w ramach umowy podpisanej przez PKN Orlen z Rosnieftem.
Dodatkowo pod koniec tego roku i w lutym 2023 roku wchodzą w życie kolejne embarga związane z zakazem importowania ropy naftowej i produktów ropopochodnych z Rosji.
W dokumencie resortu klimatu nie znajdziemy żadnych informacji na temat. Zapytaliśmy o tę sprawę Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Zadaliśmy pytanie, czy Polska ma zapewnione dostawy zarówno ropy naftowej, jak i paliw ropopochodnych, z innych kierunków niż Rosja. Resort zasygnalizował, że przekaże nam odpowiedź tak szybko, jak to możliwe. Jednak do momentu publikacji artykułu żadna informacja z ministerstwa nie nadeszła.
Podobne pytania wysłaliśmy także do Orlenu. W odpowiedzi spółka poinformowała, że: "PKN Orlen od wybuchu wojny w Ukrainie całkowicie zrezygnował z zakupu ropy rosyjskiej dostarczanej drogą morską. W pozostałym zakresie pytania spółka nie komentuje swojej bieżącej działalności operacyjnej".
– Orlen powinien poważniej potraktować te pytania. Nadal nie wiadomo, jakimi kontraktami zastąpimy ropę z Rosji, nie ma także zapewnionych dostaw LPG, który również pozyskiwaliśmy ze wschodniego kierunku – mówi w rozmowie z money.pl Marek Kossowski, były prezes PGNiG.
Przypomina, że w tej chwili cały czas korzystamy z rosyjskiej ropy, która płynie do nas rurociągiem Przyjaźń.
Sytuacja robi się wręcz niebezpieczna. Oby nie okazało się, że w momencie, gdy nie będziemy mogli kupować rosyjskiej ropy, to nie będziemy mieć jej w ogóle i powtórzy się kryzys węglowy – ostrzega.
Na świecie trwa wielki wyścig po arabską ropę
Inni eksperci z rynku paliw, z którymi rozmawialiśmy, nie są jednak zdziwieni powściągliwością Orlenu. Według nich może to oznaczać, że spółka w tej chwili negocjuje kontrakty. Dodają, że nietrudno się domyślić z kim.
Przypomnijmy: Daniel Obajtek poinformował niedawno na Twitterze, że koncern prowadzi rozmowy na temat możliwości współpracy z Saudi Aramco.
W styczniu tego roku PKN Orlen podpisał długoterminową umowę z Saudyjczykami na dostawy 20 mln ton ropy rocznie, co stanowi 45 proc. zapotrzebowania połączonych Orlenu oraz Lotosu. Saudi Aramco jest również nabywcą części koncernu Lotos. Saudyjskie przedsiębiorstwo zostanie udziałowcem gdańskiej rafinerii.
Czy Arabia Saudyjska zastąpi rosyjską ropę? Ta teza stawiana jest już od dłuższego czasu. Nowy kontrakt z Saudyjczykami nie będzie jednak tani. Nie widzę powodu, aby mieli nam sprzedawać swój surowiec taniej – komentuje Jakub Bogucki, ekspert e-petrol.
Tymczasem na globalnym rynku ropy robi się coraz bardziej nerwowo. Atmosferę podgrzewa dodatkowo fakt, że do wejścia w życie kolejnych unijnych sankcji dotyczących zakazu importu rosyjskiej ropy zostało już niewiele czasu. Wszystkie firmy usiłują więc zagwarantować sobie dostawy ropy z innych kierunków. Rozpoczął się wielki wyścig po arabską ropę.
Sytuację na rynku komplikuje jednak niedawna decyzja OPEC na temat planów zmniejszenia produkcji ropy. Można się więc spodziewać, że pojawi się problem z dostępnością tego surowca, a jego cena jeszcze bardziej wzrośnie, co przełoży się także na podwyżki na stacjach benzynowych.
Mariusz Patey, ekspert Warsaw Institute, jest jednak optymistą.
Rynek ropy jest na tyle konkurencyjny, że surowca nie zabraknie. Rosyjską ropę da się zastąpić. Pozostaje jednak kwestia ceny – podkreśla.
Embargo na rosyjską ropę to także problem z dostawami diesla i LPG
Eksperci zwracają uwagę na inny problem, również związany z wejściem w życie kolejnych sankcji nałożonych na Rosję. Mateusz Bajek, analityk ds. Europy Centralnej i Wschodniej w Esperis Consulting, przypomina, że embargo, które wejdzie w życie w lutym 2023 roku, obejmie także rosyjskie paliwa samochodowe. Odbije się to negatywnie na dostępności oleju napędowego oraz LPG.
Dla Europy to będzie kolejny szok. Według prognozy firmy konsultingowej Wood Mackenzie zapasy diesla w północno-zachodniej Europie osiągną najniższy poziom od co najmniej 12 lat.
Do tej pory Europa była uzależniona od importu diesla z Rosji. Od 20 lat Rosjanie dostarczali do Unii od 15 do 25 mln ton tego paliwa rocznie. Teraz trzeba będzie zastąpić paliwo importowane z Rosji dostawami z innych kierunków. W grę wchodzi także możliwość zwiększenia unijnej produkcji diesla. Czym to się może skończyć?
Gwałtowne obcięcie dostaw diesla do Europy może doprowadzić do czasowego deficytu na rynku paliwowym – ocenia Mateusz Bajek.
Ekspert zwraca uwagę, że podobny problem może dotyczyć także LPG, ponieważ większość tego surowca również sprowadzaliśmy z Rosji i Białorusi.
– Dopóki nie zabezpieczymy szlaków dostaw LPG z portów ARA [porty w Amsterdamie, Rotterdamie i Antwerpii – przyp. red.] czy Niemiec albo nie wybudujemy nowych portów do importu LPG w Polsce, to niemożliwe będzie pozyskanie tego paliwa w dotychczasowych cenach – mówi wprost Mateusz Bajek. Trzeba liczyć się z tym, że cena LPG również znacznie wzrośnie.
Z konieczności będziemy uczestniczyć w globalnym wyścigu
Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych, uważa, że jeśli chcemy uniezależnić się od dostaw paliw z Rosji, to jesteśmy zmuszeni uczestniczyć w globalnym wyścigu, co niestety oznacza, że trzeba liczyć się z tym, że ceny paliw będą coraz wyższe.
Ekspert zwraca także uwagę na problem technologiczny. Ropa importowana z innych kierunków ma inne parametry niż rosyjska, co wiąże się z dodatkowymi wyzwaniami dla technologów. Z kolei w przypadku LPG dochodzi również problem logistyczny, bo w Polsce nie mamy rozbudowanych zdolności magazynowych dla tego surowca.
Marek Kossowski dodaje, że rynek LPG to nie tylko blisko 2,5 mln samochodów osobowych korzystających z tego paliwa. Chodzi także o dużą liczbę domów, które są nim ogrzewane.
Ekspert uważa także, że kwestia zabezpieczenia dostaw paliw jest priorytetowa w ekstremalnych sytuacjach, chociażby możliwych przerw w dostawach prądu. – Bez paliwa nie będą pracowały agregaty prądotwórcze w szpitalach i innych publicznych placówkach – przypomina.
Były prezes PGNiG ponownie apeluje o zwołanie posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Jego zdaniem w związku z brakiem odpowiedzi rządu na tak ważne kwestie, jest to konieczne. – Nasze bezpieczeństwo energetyczne jest zagrożone – ostrzega.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.