Od kilku dni głośno jest o projektowanej przez PiS ustawie, która wprowadza m.in. całkowity zakaz hodowli zwierząt na futra, uboju rytualnego czy trzymania psów na łańcuchach.
Szczególne emocje budzi likwidacja ferm futrzarskich, która oznacza zniknięcie z rynku całej branży.
- Co do zasady, jeśli mamy sytuacje, w którym zwierzęta hoduje się w warunkach nieludzkich, to one nie powinny mieć miejsca w cywilizowanym społeczeństwie - powiedziała wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz na antenie RMF FM. - Z drugiej strony nie możemy nagle powiedzieć całej branży, że za pół roku przestanie istnieć.
Zdaniem wicepremier sprawę może załatwić wydłużenie vacatio legis. Obecna propozycja zakłada wejście ustawy w życie pół roku od jej przyjęcie. Dłuższy okres, jak mówi Jadwiga Emilewicz, da przedsiębiorcom czas na to, by się przygotować.
- Będę o tym rozmawiać z koalicjantami - powiedziała wicepremier.
W 2017 roku w Sejmie debatowano nad całkowitym zakazem hodowli zwierząt. Zakaz hodowli zwierząt futerkowych popierał wówczas także Jarosław Kaczyński. Nowe prawo zostało jednak wycofane, o co mocno starało się lobby futrzarskie, którego twarzą jest futrzarski przedsiębiorca Szczepan Wójcik.
Kolejne plany wprowadzenia zakazu Wójcik nazywa "zdradą", i uważa, że wprowadzając takie przepisy, PiS straci poparcie wśród rolników.
- Ten, kto wprowadził Jarosława Kaczyńskiego w błąd, za kilka lat będzie przepraszał, bo aktywiści nie zakończą batalii na kwestii zwierząt futerkowych, a wieś przy kolejnych wyborach nie da się już oszukać. Przypomnę, że nie chodzi tutaj tylko o futerka, ale i ubój rytualny oraz drastyczne zwiększenie uprawnień organizacji ekoaktywistycznych. Myślę, że będzie to gwóźdź do trumny partii rządzącej. PiS zdradził rolników - komentuje w rozmowie z money.pl.