W czwartek RMF FM opublikował reportaż Kuby Kaługi, który opowiada o praktykach akwizytorów sprzedających prąd w imieniu "tak zwanego zewnętrznego partnera biznesowego" Energii-Obrót. Do tego celu szkoleni byli przez zewnętrzną firmę pracownicy.
- Mój spokój burzyło to, że musiałam kłamać. Po prostu. Oszukiwać - opowiadała rozgłośni jedna z kobiet zatrudnionych na stanowisku. Część z nich zdecydowała się opowiedzieć reporterowi o swoich doświadczeniach.
Z ich opowieści wynika, że ofiarami oszustwa padały przede wszystkim osoby starsze. Młodsi bowiem przedłużają zazwyczaj umowy przez internet.
A jak działali oszuści? Oferowali klientom stałą cenę za kilowatogodzinę. Umowa miała obowiązywać przez 3 lata, a w ten sposób klienci mieli mieć gwarancję, że nie odczują podwyżek cen za energię.
Szkopuł w tym, że nowa umowa zmieniała ofertę z G11 na G11K. A ta druga zawierała dodatkową opłatę handlową w wysokości 27,99 zł miesięcznie. Opłata ta była przypisana do licznika.
Jedna z poszkodowanych miała ich w domu aż sześć. Dlatego też jej rachunki były wyższe o 300 złotych co dwa miesiące. W jej przypadku jednak umowę udało się rozwiązać.
Rozwiązać umowę poszkodowani mogli wyłącznie do 14 dni od jej podpisania. Trzeba było zadzwonić na infolinię.
Energa-Obrót wszczęła w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Ma ono na celu ustalenie, czy rzeczywiście doszło do nieprawidłowości.