Każdego dnia wzrasta w Polsce liczba osób zarażonych koronawirusem. Wedle stanu na wtorkowe przedpołudnie mamy 4532 przypadki zakażeń, w ciągu doby przybyło ich 119. Według premiera Mateusza Morawieckiego obecny stan to dopiero preludium do tego, co nas czeka.
- Spodziewamy się, że szczyt zachorowań jest przed nami, gdzieś w maju, w czerwcu. Chcemy do tego czasu ograniczyć ilość zachorowań, a w szczególności wypłaszczać krzywą zachorowań – mówił w poniedziałek w Sejmie szef rządu.
W podobnym tonie wypowiadał się kilka dni temu minister zdrowia. Łukasz Szumowski stwierdził w rozmowie z mediami ojca Rydzyka, że przed Polską wciąż największa fala zakażeń.
- Wiemy też na pewno, że jesteśmy kilka tygodni za innymi państwami, i wiemy, że to jest najwłaściwszy czas na podejmowanie decyzji, które mogą nas uchronić przed wzrostami zachorowań, które mogłyby przerosnąć możliwości służby zdrowia – podkreślił szef resortu zdrowia.
Te decyzje to utrzymanie w mocy obowiązujących z racji epidemii obostrzeń, takich jak ograniczenia w przemieszczaniu się i robieniu zakupów, pozostawienie zamkniętych szkół, galerii handlowych i innych miejsc spotkań.
W tym kontekście zaskakiwać mogą słowa ministra Michała Dworczyka z kancelarii premiera, który na antenie Polsat News przyznał, że już w przyszłym tygodniu po Wielkanocy mógłby się rozpocząć proces "odmrażania gospodarki".
- Czyli przywracania do funkcjonowania. To jest szalenie ważne, ale musimy sobie jasno powiedzieć, że dla nas sprawą nadrzędną jest też bezpieczeństwo Polaków. W związku z tym my tak jak do tej pory będziemy postępować - krótko mówiąc będziemy w sposób elastyczny dostosowywać się do sytuacji - powiedział urzędnik.
Ten pośpiech może wynikać z chęci poszukiwania argumentów za tym, aby wybory prezydenckie jednak odbyły się 10 maja. Z drugiej strony może być tak, że rząd ogląda się i reaguje na to, co robią inne kraje europejskie. Kilka z nich już zapowiedziało, że niebawem zacznie poluźniać obostrzenia.
Przykładowo w Austrii 14 kwietnia otwarte zostaną małe sklepy o powierzchni do 400 metrów kwadratowych. Zaś od 1 maja działalność mają wznowić galerie handlowe oraz salony fryzjerskie i kosmetyczne.
- Zadziałaliśmy szybciej i bardziej restrykcyjnie niż inne kraje. Radzimy sobie z kryzysem lepiej niż inne państwa – powiedział austriacki kanclerz Sebastian Kurz.
Z kolei lokale gastronomiczne oraz hotele, a także szkoły będą mogły normalnie funkcjonować najwcześniej od połowy maja. Częściowy nakaz pozostawania w domach ma obowiązywać do końca kwietnia. Organizacja imprez masowych zabroniona będzie co najmniej do końca czerwca.
Ponadto, rząd Grecji zapowiedział, że ma nadzieję na "powrót do normalności" już w maju. Czesi chcieliby przywrócić aktywność u siebie w środę 8 kwietnia, Niemcy 19 kwietnia, a Włochy – które jeszcze niedawno były epicentrum zachorowań w Europie – 4 maja.
Czy możliwe jest, że Polska też pójdzie tym śladem i w przyszłym tygodniu zobaczymy sklepy i restauracje pełne klientów? Zdaniem ekspertów, nawet gdyby rząd poluzował obostrzenia, będzie to mało realny scenariusz.
- Wyobrażam sobie, że w pierwszej kolejności powróci do działania gastronomia, szczególnie kawiarnie i restauracje w dużych miastach. Tylko że większość osób, które korzystają z takich lokali to turyści. Nie ma możliwości, aby ruch w tej branży wrócił szybko do poziomu sprzed epidemii. Jeżeli nie będzie szczepionki czy nowego sposobu leczenia, potrzeba będzie dużo czasu, aby ludzie czuli się bezpiecznie – mówi ekonomista Marek Zuber.
Ekspert przewiduje, że w następnej kolejności otworzą się galerie handlowe i hotele, ale głównie dla osób podróżujących w celach służbowych.
- I znów pytanie, czy Polaków będzie od razu stać na korzystać z tym miejsc i usług? Cześć osób nie ma dziś pracy, nie zarabia, więc odbudowanie swoich finansów może trochę potrwać – dodaje.
W zapewnienia przedstawicieli rządu o odmrażaniu gospodarki po Wielkanocy nie wierzy Oskar Sobolewski z Instytut Emerytalnego. Ekspert prognozuje, że najwcześniej w połowie maja lub na początku czerwca sytuacja zacznie wracać do normy.
- To wszystko zależy od tego, jak bardzo w ten proces odmrażania gospodarki zaangażuje się rząd. Wielu pracodawców bez rzeczywistej pomocy państwa będzie w złej sytuacji, co spowoduje, że wielu miejsc pracy nie uda się odtworzyć. Pracodawcy już dzisiaj rozpoczynają zwalnianie pracowników, szczyt zwolnień dopiero przed nami. Cześć przedsiębiorstw będzie musiała zawiesić albo zlikwidować działalność, ogłosi upadłość – komentuje Oskar Sobolewski.
- Rząd powinien już dzisiaj przygotować mikropożyczki dla małych i średnich przedsiębiorstw, a także nieoprocentowane kredyty dla pozostałych. Po czasowym zwolnieniu ze składek na ZUS czas na czasowe ulgi, np. do końca 2020 roku. Powyższe propozycje pomogą odmrozić gospodarkę dużo szybciej – puentuje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl