Koronawirus szybko się rozprzestrzenia. Według WHO, Stany Zjednoczone Ameryki mogą stać się nowym epicentrum pandemii. Dziś największym polem walki po tej stronie Atlantyku jest Nowy Jork. Restrykcje obowiązują też w leżącym na zachodnim wybrzeżu San Francisco, które ze znajdującą się na południu Doliną Krzemową, tworzy największe skupisko firm technologicznych na świecie.
Rząd USA zaoferował obywatelom pomoc. Dostaną po 1200 dolarów jednorazowego zasiłku, a do tego 500 dolarów na każde dziecko. W San Francisco dotyczy to grupy o najniższych zarobkach, które w skali roku zarabiają poniżej 82 tys. 200 dolarów (lub 117 tys. 400 na rodzinę). W mieście wprowadzono też obostrzenia, które można porównać do tych, obowiązujących w Polsce. Chodzi o nakaz pozostania w domach, izolację, wyjścia tylko w istotnych sprawach, zamknięcie restauracji, kin, teatrów.
San Francisco to w 37 proc. Kalifornijczycy, w 25 proc. Amerykanie z innych stanów, a cała reszta to imigranci lub rezydenci na wizach pracowniczych. Tacy jak Anna Kusyk – Polka, która od półtora roku mieszka i pracuje w Kalifornii jako starsza programistka.
- Miasto, w którym zawsze coś się działo, teraz jest puste. Pracujemy z domu, jeśli nie jest wymagane inaczej, jak w przypadku lekarzy, urzędników czy pracowników budowy. Większość mieszkańców stosuje się do zaleceń. Na ulicach można spotkać pojedynczych przechodniów z psami albo osoby samotnie uprawiające sport – tłumaczy Anna Kusyk.
- Słyszałam o przypadkach kontrolowania przez policję spacerujących par. Jeśli miejsce zamieszkania w dowodzie nie jest to samo, można zostać ukaranym mandatem w wysokości 400 dolarów – dodaje.
Nasza rozmówczyni pracuje w startupie Chime. Jest to finansowa firma technologiczna, która ułatwia utrzymanie w ryzach finansów domowych Amerykanów, którzy żyją "od pierwszego do pierwszego". A funkcjonuje w ten sposób 78 proc. populacji.
- Moja firma zatrudnia na kontraktach pracowników spoza USA – w tym z Polski – więc jesteśmy przyzwyczajeni do wideokonferencji. Wychodzę z domu po zakupy spożywcze raz na jakiś czas lub na taras widokowy w moim budynku. Kurierzy mają małe opóźnienia, ale nie mogę narzekać – opowiada nasza rozmówczyni.
- Chime zaoferowało swoim pracownikom budżet na zakup akcesoriów potrzebnych do zorganizowania sobie domowego biura oraz dodatkową pomoc dla pracowników o specjalnych wymaganiach. Wszyscy dostaliśmy subskrypcję serwisu oferującego konsultacje psychologiczne i programy medytacyjne. Pomimo zamknięcia biura, firma zdecydowała się wciąż płacić naszym kontraktorom [pracownikom niezatrudnionym na stałe w firmie, a na zasadzie kontraktu czasowego - red.], pomocy sprzątającej i dostawcom jedzenia. Podobnie drużyna koszykówki, którą sponsorujemy - Dallas Mavericks, również płaci swoim pracownikom godzinowym pomimo odwołania meczów NBA – zaznacza.
Pani Anna opowiada, że większość restauracji i barów zabiła okna deskami lub zmieniła ofertę na “na wynos”. Zamknięte zostały siłownie, kina, teatry, butiki, salony fryzjerskie. Odwołano wydarzenia kulturalne, sportowe i konferencje.
- Jedynie przed pocztą i sklepami spożywczymi często jest “rozproszona” kolejka. Większość dużych marketów oferuje specjalne godziny na zakupy tylko dla seniorów, 8-9 rano. Jeśli miałabym szukać pozytywów w całej tej sytuacji, to wymieniłabym to, że jest wiosna, kwitną wiśnie i nie ma korków – wyjaśnia Polka.
A co z pozostałymi firmami? Anna Kusyk opowiada, że firmy technologiczne – a one stanowią zdecydowaną większość przedsiębiorstw działających w San Francisco – są odporne na kryzys, w odróżnieniu od reszty kraju. Zwolnienia to ostateczność.
- Sporo firm zaoferowało swoim pracownikom dodatkowe pieniądze i benefity oraz zrezygnowało z ocen wyników. Pracownikom godzinowym oferuje się płatne chorobowe. Niektóre biznesy rozkwitły. Przykład to Zoom, platforma do wideokonferencji. Inne zmieniły strategię. Lokale, które zostały otwarte próbują się adaptować. Myślimy optymistycznie – słyszymy w relacji pani Anny.
- Kalifornijski Department of Alcoholic Beverage Control (ABC) nawet tymczasowo zmienił prawo, żeby alkoholowe biznesy mogły działać “na dowóz”. Mieszkańcy chcąc wspierać ulubione restauracje, kupują karty podarunkowe. Tutaj niestety dużo częściej, niż w startupach, słyszy się o masowych zwolnieniach. Bardzo popularny w Stanach lokal z herbatą bąbelkową zwolnił 400 osób i zamknął 17 lokali w dwa tygodnie – tłumaczy.
Wedle stanu na piątkowe popołudnie, w całych Stanach odnotowano 245 tys. przypadków zakażenia koronawirusem, zaś w samym San Francisco 450. W Kalifornii ponad 11 tys. zostały zainfekowanych, a 246 zmarło. W miastach niedalekich Hayward i Stanford zostały otwarte centra diagnostyczne, działające na zasadzie drive-through.
Choć sytuacja jest bardzo poważna, pani Anna nie brała pod uwagę wyjazdu z Kalifornii. Jak twierdzi, czuje się tu bezpieczniej, niż gdyby była w Polsce.
- Jestem spokojna o pracę, ludzie są życzliwi i wyrozumiali. Jeśli musiałbym wyjechać z SF, to wybrałabym Singapur, w którym mieszkałam przed przeprowadzką do Stanów. Śledziłam przez znajomych, jak opanowano tam epidemię koronawirusa – puentuje Anna Kusyk.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl