Około 40 procent Polaków mieszka w miejscowościach liczących poniżej 10 tysięcy mieszkańców. Wielu z nich nie ma dostępu do wielkich sieci i robi zakupy w lokalnych sklepach. Pozostałe 60 procent mieszka co prawda w zasięgu dyskontów i sklepów wielkopowierzchniowych, ale podczas epidemii wielu z nich i tak wybierało sklepy lokalne, położone blisko domu.
Czy to oznacza, że właściciele niezależnych sklepów wygrali z epidemią?
Grupa Eurocash, która już od 25 lat wspiera niezależnych przedsiębiorców prowadzących małe i średnie sklepy detaliczne, przeprowadziła wśród nich badanie opinii, pytając m.in. o zmiany w zachowaniach konsumenckich, jakie wywołała epidemia COVID-19, oraz o to, jak ich zdaniem będzie wyglądać handel w przyszłości. Badanie zostało zrealizowane w dwóch etapach, w okresie od kwietnia do lipca 2020 r.
- Cieszy nas, że zarówno przedsiębiorcy, jak i konsumenci widzą potencjał w sklepach niezależnych. Ich model funkcjonowania przekłada się̨ na duże zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, które oferują̨ właśnie sklepy lokalne – uważa Petro Martinho, członek zarządu Eurocash.
Siła „sklepów za rogiem”
Konsumenci, m.in. obawiając się kolejek i kontaktu z innymi osobami podczas zakupów w sklepach wielkopowierzchniowych, częściej wybierali mniejsze lokalne sklepy. Dla prowadzących takie placówki była to więc okazja, by pokazać się z dobrej strony – jako dobrze zaopatrzone sklepy, z towarami dobrej jakości i w przystępnych cenach. Dlatego aż 70 procent ankietowanych przez Grupę Eurocash przedsiębiorców zauważyło wzrost obrotów w swoich sklepach.
„Zyskaliśmy na epidemii, odnotowaliśmy wzrost około 30%. Zdecydowanie wzrosła liczba płatności bezgotówkowych – nawet 3 razy. Udało się̨ zatrzymać́ klientów, a nawet pozyskać́ nowych”.
„Zauważyłem wzrost obrotów oraz napływ nowych klientów (…). Myślę̨, że ważnymi sprawami dla klientów była dezynfekcja, maseczki itp. Mieliśmy wcześniej zamontowaną osłonę̨ z pleksi, co zostało docenione przez klientów. Mimo pewnych nieudogodnień związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa sanitarnego nie odnotowaliśmy odejścia klientów od nas”.
Z kolei konsumenci podkreślają, że doceniają odpowiedzialną postawę obsługi sklepów, która pilnuje liczby osób w sklepie i regularnie dezynfekuje pomieszczenia.
„Ze względu na lokalny charakter sklepu tu nikt nie jest anonimowy – klienci, obsługa czy właściciel. To daje poczucie bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do dużych marketów, w których jednorazowo przebywa dużo ludzi i są kolejki do kas.”
Potrzeba pilnych zmian prawa
Czy renesans niezależnych lokalnych sklepów spożywczych będzie długotrwałym trendem? Wszystko wskazuje na to, że tak, bo Polacy na nowo odkryli zalety robienia zakupów po sąsiedzku. Mniejsze lokalne sklepy pozostaną nie tylko bezpieczną alternatywą na czas epidemii, ale również po niej. Konsumenci odkryli wygodę robienia codziennych zakupów pod domem i cenne relacje z pracownikami takich placówek, możliwe dzięki kameralnej atmosferze sklepów.
Sami właściciele z myślą o przyszłości swoich biznesów w ankietach zgłaszali propozycje, które – gdyby zostały przyjęte – ułatwiłyby im pracę, a klienci czuliby się jeszcze pewniej.
· Były to, między innymi, niedawno uchwalone przepisy dające możliwość skuteczniejszego egzekwowania nakazu zasłaniania ust i nosa w sklepie, na co szczególnie zwracają uwagę właściciele placówek na wsiach:
„Wielu klientów tłumaczyło się, że przychodzili na chwilę, ale jak byliśmy nieustępliwi, to czasem rezygnowali z zakupów. Myślę, że klienci uważali, że na wsi te maseczki są niepotrzebne, ponieważ zagrożenie jest mniejsze”.
· Dla przedsiębiorców dużym obciążeniem finansowym jest konieczność zakupu środków dezynfekujących czy rękawiczek dla klientów. Szczególnie na początku epidemii ceny tych towarów osiągały absurdalne poziomy. Tu – zdaniem właścicieli niezależnych sklepów – wyjściem byłoby regulowanie tych cen przez rząd.
· Zarządzeniem, które zdecydowanie powinno zostać pilnie zmienione są – zdaniem przedsiębiorców – godziny dla seniorów. Aż 90% badanych zauważa, że w tych godzinach sklepy są puste, bo osoby starsze kupują w innym, wygodnym dla nich czasie. Zdaniem właścicieli sklepów to przepis na wyrost, sprawiający kłopoty wszystkim zainteresowanym.
Już dziś kupujemy inaczej
Badani przez Grupę Eurocash przedsiębiorcy zauważyli również istotne zmiany w zachowaniach konsumentów oraz w sposobie, w jaki dokonujemy zakupów.
Przede wszystkim – klienci w mniejszym stopniu kupują towary luksusowe. Ci, którzy wcześniej sięgali po produkty z górnej półki, dziś zadowalają się tańszymi zamiennikami. To, zdaniem przedsiębiorców, jest spowodowane potrzebą gromadzenia oszczędności, która zostanie z nami na dłużej.
Z przeprowadzonego badania wynika, że choć wartość koszyków zakupowych wzrosła, to klienci odwiedzają sklepy i robią zakupy rzadziej. Wybierają też produkty w większych opakowaniach. Zmiana ta zapewne spowodowana jest chęcią ograniczenia liczby wizyt w sklepie do minimum oraz koniecznością pracy i nauki zdalnej.
Większe zainteresowanie dużymi opakowaniami nie oznacza, że klienci kupują na zapas. Kompulsywne wrzucanie do koszyka dużych ilości towaru z tej samej kategorii miało często miejsce w pierwszych dniach czy tygodniach wiosennej fali wirusa. Dziś już nie ma takiego trendu. Klienci przekonali się, że mimo lockdownu i narodowej kwarantanny towarów w sklepach nie zabrakło, ceny gwałtownie nie wzrosły, a same sklepy są otwarte i to w wielu przypadkach nawet dłużej niż do tej pory.
– Obecnie możemy mówić o względnej normalizacji sytuacji, co znacząco wpłynęło na styl zakupów – zauważa Pedro Martinho. – Zmniejszył się ruch w sklepach, jednak wartość koszyka wzrasta. Dla nas to dobry sygnał. Widzimy, że konsumenci nadal chętnie robią zakupy w placówkach lokalnych.
Pojawił się też trend polegający na tym, że konsumenci zaczęli sięgać po marki własne oferowane przez sieci (co może wynikać z oszczędności, gdyż te produkty są zwykle tańsze) oraz produkty lokalne (co z kolei jest przejawem chęci wspierania lokalnych, polskich producentów).
Istotna jest także zmiana dotycząca płatności bezgotówkowych. Apele o ograniczenie obrotu gotówką poskutkowały. W niektórych sklepach liczba transakcji kartą czy telefonem wzrosła nawet o 50 proc. Mało prawdopodobne jest, by po epidemii klienci wrócili do monet i banknotów.
Przyszłość należy do lokalnych sklepów?
Czy po ustaniu epidemii koronawirusa wciąż równie chętnie będziemy robić zakupy w lokalnych sklepach w takim samym lub może nawet większym stopniu, jak podczas tych trudnych miesięcy?
Jak zauważa Artur Kurasińki, przedsiębiorca, mówca publiczny i analityk – jest jeszcze zbyt wcześnie, by stanowczo to potwierdzić, chociaż wygląda na to, że nie powinniśmy się obawiać o sytuację sklepów lokalnych, nawet wobec rosnącej konkurencji sklepów internetowych.
– Elastyczność, szybkość działania oraz otwartość na zmiany, jakimi wykazali się właściciele polskich, sklepów to dowody na to, że ich biznes ma rację bytu – wyjaśnia ekspert. – Lubimy wychodzić z domu po zakupy. Z jednej strony chcemy mieć wpływ, że wybieramy z półki świeże, ładne i dobrej jakości produkty, z drugiej zaś chcemy uczestniczyć w życiu lokalnym i podtrzymywać relacje z okolicznymi mieszkańcami. Dlatego też najprawdopodobniej handel niezależny zyska większe grono zwolenników i jeszcze długo po ustaniu epidemii będzie miał się dobrze.
Podobnego zdania jest Paweł Fortuna, psycholog, mentor i trener biznesu, który podkreśla pozytywne zachowania przedsiębiorców i klientów podczas epidemii. Wielokrotnie zdarzało się, że właściciele czy pracownicy lokalnych sklepów dostarczali potrzebującym zakupy bez dodatkowych kosztów lub wspierali potrzebujących w inny sposób. Z kolei klienci zaczęli z większym szacunkiem podchodzić do obsługi pracującej w takich placówkach i odnosili się do nich z większą życzliwością.
– Właściciele sklepów detalicznych mogli doświadczyć tego, jak ważną rolę pełnią w społeczności lokalnej, dostrzec swoją wyjątkowość i wzmocnić unikalność na tle innych form handlu. Konsumenci, którzy znają obsługę, mogli wyrwać się z izolacji i monotonii, nabrać dystansu i wiary w poprawę sytuacji – zauważa Paweł Fortuna. – Szczególnie cieszy dostrzeżony przez właścicieli sklepów wzrost szacunku między ludźmi, który jest naturalnym efektem przewartościowania w momencie kryzysowym. Można zatem mieć nadzieję, że będzie to pozytywny i trwały efekt po trudnej sytuacji, a może przyczynek do dostrzeżenia pozytywnych aspektów epidemii – podsumowuje ekspert.
Materiał partnera: Grupa Eurocash