Dyskusję o ewentualnym przyjęciu euro w Polsce w kampanii wyborczej rozpoczął prezes PiS Jarosław Kaczyński. To on zaapelował do polityków innych partii o złożenie deklaracji w sprawie wspólnej waluty. Choć temat nie stał się lejtmotywem kampanii, to o niego zapytano na początku debaty.
- Patrzymy na euro pragmatycznie, a obecna konstrukcja nie jest zbyt fortunna – mówił o przyjęciu euro w Polsce Adrian Zandberg z komitetu Lewica Razem. Dodał, że konieczna będzie reforma strefy euro, na którą złoży się stworzenie unii bankowej oraz większego europejskiego budżetu.
Z kolei przedstawiciel Wiosny Krzysztof Śmiszek przypomniał, że "Polska zobowiązała się do przyjęcia euro”. – Wiosna dziś mówi euro jeszcze nie, najpierw poważna debata – tłumaczył. Jadwiga Wiśniewska z Prawa i Sprawiedliwości nie odpowiedziała na pytanie wprost, kilkukrotnie chciała powiedzieć jednak, że gwarantem naszego wzrostu gospodarczego jest "złotówka" (myliła się i przekonywała, że to jednak euro – red.).
Podobnie jak przedstawicielka PiS, jednoznacznej deklaracji nie złożył przedstawiciel Koalicji Europejskiej Jan Olbrycht. Polityk ograniczył się do stwierdzenie, że "wprowadzenia euro nie ma w programie Koalicji Europejskiej” i swoją wypowiedź skierował na potrzeby rozmów o przyszłym budżecie unijnym.
Jasno przeciwko przyjęciu euro w Polsce argumentował Krzysztof Bosak reprezentujący Konfederację. – Nie chcemy jej teraz ani kiedykolwiek w przyszłości – podkreślił. Podobnie Kukiz’15 "stanowczo sprzeciwia się przyjęciu euro”.
- To instrument polityczny, nie ekonomiczny, który służy przede wszystkim Niemcom – mówił Paweł Kukiz. Stwierdził, że euro mogłoby pojawić się w Polsce, gdy Polacy zaczną zarabiać na poziomi europejskim i zdecydują o tym w referendum.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl