- Niestety, od pewnego czasu nie przyjmujemy kartonów z tektury falistej. Makulaturę może pani przywieźć, ale nie skupujemy jej, tylko przyjmujemy – słyszę w dużym skupie surowców pod Łodzią.
W innym zapłacą 10 groszy za kilogram papieru ("tylko kartonów proszę nie przywozić!"). To niezła propozycja, bo w skupie pod Zamościem proponują symboliczne 4 grosze. Ale to i tak wyjątki, bo generalnie makulatury nikt teraz nie chce. - Proszę umieścić makulaturę w odpowiednim pojemniku do segregacji. My już się z tego wycofaliśmy – podpowiada pracownik lubelskiego skupu.
"Bądź eko, oddawaj makulaturę do skupu" – pamiętacie to hasło ze szkoły? Jest już tak samo nieaktualne, jak informacja o skupie papieru na stronie internetowej lubelskiego punktu sprzedaży surowców. Zresztą dziesiątki tego rodzaju firm muszą zaktualizować ogłoszenia, bo makulatury nie przyjmują "do odwołania".
- Ludziom jest przykro, gdy odsyłamy ich z kwitkiem. Chcą po prostu oddać kilka kilogramów zgromadzonych w ciągu roku gazet. Nie dla pieniędzy, bo od lat to był żaden zarobek, ale dlatego, że chcą dać gazetom "drugie życie". Tylko że my byśmy musieli do tego biznesu zacząć dopłacać – wyjaśnia szef skupu w centralnej Polsce. Podobnie jak wszyscy pozostali rozmówcy, stanowczo prosi, by nie podawać nazwy firmy, bo "śmieci to drażliwa branża".
Chiński zakaz uderzył w całą Europę
Jeszcze dwa lata temu makulaturę z Polski chętnie kupowały papiernie z Niemiec czy Wielkiej Brytanii i przerabiały u siebie na papier. Z kolei swoją makulaturę sprzedawały do Chin, gdzie podlegała utylizacji. Na pierwszy rzut oka wydaje się to absurdalne: po co sprzedawać swój stary papier, by zaraz potem sprowadzić inny z zagranicy? W tym szaleństwie jest metoda.
- Papier papierowi nierówny. Wielka Brytania czy Francja kupowały od nas makulaturę dobrej jakości, a sprzedawały tę najgorszą, z której nic już odzyskać się nie da. Odkąd jednak Chiny wprowadziły zakaz importu dwudziestu czterech frakcji odpadów, w tym m.in. tworzyw sztucznych i właśnie papieru, nikt już naszej makulatury nie chce – wyjaśnia ekspertka związana z dużą organizacją zrzeszającą producentów papieru.
Oczywiście makulaturą są zainteresowane polskie papiernie, ale przecież nie skupią wszystkich ton produkowanego przez nas papieru. Tym bardziej, że aby makulatura mogła zostać przetworzona, musi być dobrej jakości i niepobrudzona.
- Nie z każdej gazety możemy odzyskać papier, który ma być później przeznaczony do przechowywania żywności. Taka gazeta nie może być zbyt stara, zasadniczo dobrze, gdy nie ma więcej niż 4-5 miesięcy, ale sposób przechowywania może tę żywotność skrócić. Łatwiej, jeśli z makulatury mają być wyprodukowane papierowe ręczniki czy papier toaletowy. Tak czy inaczej, to wszystko wymaga odpowiednich zabiegów – wyjaśnia rozmówczyni.
Zresztą nawet w pozytywnym wariancie – a więc gdy papiernia jest zainteresowana kupnem makulatury – w ostatnich miesiącach ten biznes jest na granicy opłacalności.
Śmieci płonęły, a dziś nikt ich nie chce
Cena makulatury w hurcie nie przekracza 200 złotych za tonę. Od tego należy jeszcze odliczyć koszty transportu do papierni, wynagrodzenia pracowników i wszystkie opłaty związane z prowadzeniem działalności.
- To się po prostu przestało opłacać – tłumaczy mi były właściciel skupu z Mazowsza. Działalność zamknął kilka miesięcy temu, bo uznał, że nie stać go na wprowadzenie standardów, jakie są wymagane przez obowiązującą od 2018 r. ustawę o odpadach.
Regulacje te są następstwem serii pożarów, które w 2018 r. wybuchły na kilkunastu dzikich wysypiskach śmieci. Aby "ucywilizować" składowanie śmieci, punkty odbioru surowców zobowiązano m.in. do tego, by zapewniły monitoring. Wprowadzono również bardziej surowe przepisy dotyczące wymagań przeciwpożarowych dla miejsc magazynowania odpadów oraz obowiązek złożenia wniosku o dostosowanie posiadanych zezwoleń w zakresie gospodarowania odpadami.
- To wszystko było potrzebne, ale moim zdaniem wylano dziecko z kąpielą. Małe punkty, takie jak mój, nie były w stanie udźwignąć tego ciężaru finansowego. Ja sobie poradziłem, robię teraz co innego, ale ludzie na ulicy ciągle mnie zaczepiają i pytają, co robić z makulaturą, bo najbliższy skup działa 50 km stąd – mówi dawny właściciel.
A ekspertka związana z organizacją zrzeszającą producentów papieru kontynuuje: - Firmy, które przetwarzają makulaturę, mają magazyny pełne papieru i naprawdę ścigają się z czasem, by go przerobić na papier toaletowy. Tych przedsiębiorstw zostało tak niewiele, że gdyby zwolniły działania, to dosłownie utoną pod zwałami papieru. Zresztą to jest problem całej Europy.
Sprzedawać butelki chcą, odbierać już nie
Wyjaśnia, że już dziś wszystkie kraje Unii krztuszą się makulaturą, a gdy zaczną obowiązywać zaostrzone normy odzysku papieru (określony przez Komisję Europejską wskaźnik recyklingu), to nawet Szwecja czy Austria, które dziś dobrze sobie z tym radzą, mogą nie podołać.
- W czerwcu zeszłego roku minister środowiska Henryk Kowalczyk głośno mówił o tym, że w gminach mogłyby powstać samorządowe punkty skupu makulatury. - Zastanawiałem się, kto ma za to zapłacić i przede wszystkim, kto będzie ten papier przerabiał, ale skoro teraz ekologia jest na topie, to może wreszcie w którymś ministerstwie wypracują sensowne zasady skupu? – mówi były właściciel punktu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl