W ostatnich miesiącach to Polska była krajem z najwyższą inflacja w Unii Europejskiej. W kwietniu nastąpiła jednak drobna zmiana – na pozycję lidera wskoczyły Węgry z wynikiem 5,2 proc., a zaraz za nimi uplasowała się Polska w wynikiem 5,1 proc.
W maju dystans powiększył się, ponieważ na Węgrzech inflacja wzrosła do 5,3 proc. , a w Polsce wyhamowała do 4,6 proc.
Z kolei najnowsze czerwcowe dane pokazują, że średni wzrost cen nad Balatonem utrzymał się na poziomie 5,3 proc. w skali roku, a nad Wisłą spadł do 4,1 proc.
Warto pamiętać, że Eurostat oblicza inflację nieco inaczej niż Główny Urząd Statystyczny, który w czwartek podał, że ceny w Polsce wzrosły w czerwcu o 4,4 proc. w skali roku. Jednak zarówno unijny urząd statystyczny, jak i GUS są zgodne co do tego, że wzrost cen w maju był niższy niż w czerwcu.
Inflację napędzają niskie stopy procentowe, chociaż w przypadku niektórych kategorii dóbr (jak np. paliwa), wysokość stóp praktycznie nie ma wpływu na ceny.
To jeden z ważniejszych argumentów przytaczanych przez NBP, który nie decyduje się na podwyżkę stóp w Polsce, mimo, że inflacja znacznie przekracza górą granicę celu inflacyjnego wyznaczonego przez polski bank centralny (3,5 proc.). Tymczasem banki centralne w Czechach i na Węgrzech już podniosły stopy procentowe.
W czerwcu najniższe roczne stopy odnotowano na Malcie (0,2 proc.) oraz w Grecji (0,6 proc.), a także w Portugalii (która jako jedyny zanotowała nawet spadek cen średnio 0,6 proc.).