Jak czytamy we wtorkowym "DGP", ta kampania będzie prawdopodobnie rekordowa, jeśli chodzi o koszty poniesione przez komitety wyborcze. Prawo pozwala, by w przeliczeniu na jednego wyborcę wydać na agitację 64 grosze. To daje w sumie 19,2 mln zł na komitet.
Czy partie wykorzystają limit? 5 lat temu tak nie było. PiS wydał 16,8, a PO - 17,8 mln zł na kampanię.
Tym razem może być bardziej rozrzutnie, bo gra toczy się o znacznie większą stawkę. Eurowybory są bowiem przygrywką do tego, co ma się dziać jesienią.
Obejrzyj: Wybory do PE. Michał Kamiński bezlitośnie o Beacie Szydło
- Obie kampanie wszyscy traktują jak dwie połowy tego samego meczu. Kto w pierwszej strzeli więcej bramek, ten ma większe szanse na wygranie całego spotkania - komentuje Marcin Kierwiński z PO.
Kampanie często finansują również sami kandydaci. - Odmówiłem startu, bo miejsce na liście nie gwarantowało szansy na mandat, a musiałbym wydać ze 20 tys. zł i to kilka miesięcy przed kampanią do Sejmu - mówi "DGP" jeden z polityków PiS.
Na co idą pieniądze? Oprócz tradycyjnych nośników, takich jak billboardy czy spoty telewizyjne i radiowe, coraz większe znaczenie zyskuje internet. Już ostatnie wybory mogły rozstrzygnąć się w mediach społecznościowych.
Prawdopodobnie w tym roku będzie tak samo. Szczególne znaczenie może tu mieć Twitter, dlatego partie coraz poważniej podchodzą do tego medium.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl