Sytuacja miała miejsce w jednym z warszawskich punktów Circle K. W poniedziałek wieczorem w sklepie przy ul. Puławskiej 274 pojawił się młody klient, który chciał kupić kilka soków.
- Wróciliśmy z podróży, w domu lodówka była pusta, dlatego syn poszedł wieczorem na pobliską stację po jakieś napoje. Wrócił około 23:00, ja już wtedy spałem. Rano pokazał mi paragon i powiedział, że sam nie wie, co ma z tym zrobić - tłumaczy znany przedsiębiorca Stefan Batory, który jest prezesem firmy Booksy. Usługa umożliwia zarezerwowanie wizyty m.in. w salonie kosmetycznym oraz u fizjoterapeuty.
Batory w mediach społecznościowych opublikował wpis ze zdjęciem paragonu. Circle K nie odniosło się jednak do jego pytań.
Do rachunku, oprócz słodkich napojów owocowych, 17-letniemu chłopakowi doliczono dwa piwa Pilsner Urquell. W sumie to dodatkowe 16 zł, za towar, którego właściwie nie otrzymał.
- Jestem pewien w stu procentach, że syn nie kupił tych piw. Napoje kupił za swoje kieszonkowe, a gdyby nawet chciał zaopatrzyć się w piwo, przecież w ogóle nie pokazywałby mi tego paragonu – dodaje.
Następnego dnia mężczyzna wybrał się na stację wyjaśnić to nieporozumienie. Tego dnia w sklepie nie było kierownika, a ekspedientka ponoć wzruszyła ramionami, gdy zobaczyła paragon i usłyszała o całej sprawie.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że jego syn został oszukany, a nawet gdyby do oszustwa nie doszło, to można byłoby tu mówić o sprzedaży alkoholu nieletniemu.
- Jakby tego nie interpretować, w sklepie Circle K wydarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca. Dodatkowo nie podobało mi się, jak mnie potraktowano. Zamiast poprosić o zostawienie numeru telefonu, aby wyjaśnić tę sprawę, właściwie spuścili mnie na drzewo - dodaje Batory.
Skontaktowaliśmy się z biurem prasowym Circle K w celu wyjaśnienia tej sprawy. Artykuł został zaktualizowany po otrzymaniu stanowiska od firmy.
"Bardzo nam przykro z powodu pomyłki do jakiej doszło na naszej stacji przy ul. Puławskiej 274, róg Poleczki, w Warszawie. Sytuacja została wyjaśniona po przybyciu na stację jej kierownika" - czytamy w odpowiedzi.
Sieć dodaje, że po przeanalizowaniu nagrań z monitoringu oraz danych z systemu kasowego, okazało się, że nowy pracownik punktu omyłkowo dodał do rachunku klienta wcześniejszą transakcję, która została odrzucona po próbie płatności przez poprzedniego klienta.
"Jesteśmy w kontakcie z klientami, którym do rachunku naliczono dodatkowe produkty na kwotę 24,97 PLN, która zostanie niezwłocznie zwrócona. Natomiast naszym pracownikom przypomnieliśmy o zasadach związanych z przyjmowaniem reklamacji bezpośrednio na stacji" - czytamy.