Jak dodał Dera, koszty inwestycji w infrastrukturę militarną dla wojsk USA, stałego kontyngentu armii amerykańskiej w Polsce oraz zakupu myśliwców piątej generacji "trzeba ponieść, żeby potem nie było za późno".
Innego zdania jest opozycja. - Prezydent do USA pojechał na zakupy, a pół Polski się teraz śmieje. Ile będą kosztowały myśliwce F-35, ile będzie kosztowało tysiąc Amerykanów? - pytała retorycznie w Polsat News Urszula Pasławska z PSL. Wtórował jej Robert Kropiwnicki z PO. - Tryumfalizm głoszony przez rząd jest tragiczny. Bo to się tak kończy później, że my za to wszystko będziemy musieli zapłacić grube miliardy. A te F-35 to koszt około 50 miliardów zł z serwisowaniem, szkoleniem i tak dalej - powiedział.
- Wydawałoby się, że kwestie bezpieczeństwa powinny być poza sporem politycznym. Powinniśmy się cieszyć, że dzięki tej wizycie w sposób znaczący wzmacniamy nasze bezpieczeństwo - odpierał ataki Andrzej Dera, minister w Kancelarii Prezydenta.
Dera dodał, że myśliwce F-35 to odrębny projekt, a Polska wchodzi w najnowszą generację samolotów, a nie "postradzieckich", które już odchodzą ze służby. Wyjaśnił też, że należności za te maszyny będą dopiero dokładniej szacowane, określony będzie także sposób ich finansowania. Zasugerował także, że potrwa to długo i nie stanie się teraz. Według niego "takie są plany", aby zapłacić za maszyny i związane z ich zakupem inne inwestycje z pieniędzy pochodzących spoza budżetu resortu obrony.
W środę prezydent Andrzej Duda na spotkaniu z prezydentem USA Donaldem Trumpem zadeklarował gotowość zakupu 32 wielozadaniowych samolotów bojowych piątej generacji F-35 Lightning II. Za jedną maszynę bez uzbrojenia i pomocy technicznej trzeba zapłacić ok. 89,2 mln dolarów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl