Do tej pory użytkownicy Facebooka, gdy ktoś wklejał w poście link do artykułu, widzieli zarówno zajawkę, tytuł artykułu, jak i zdjęcie w nim wykorzystane. Jak jednak poinformował gigant, "tymczasowo" się to zmienia - od teraz widoczne będą tylko tytuły i zajawki tekstowe. Czyli: będzie sucho i mało atrakcyjnie, co już wpływa na decyzje użytkowników i powoduje, że mniej osób czyta artykuły wydawców, wrzucane na FB. Zmiana, co trzeba jasno powiedzieć, dotyczy m.in. linków z polskich mediów.
Ruch ten dotyczy przede wszystkim mobilnej wersji aplikacji, czyli w smartfonach, ale częściowo dzieje się tak również na komputerach. W efekcie, posty zawierające linki do artykułów wyglądają tak:
Facebook idzie na wojnę z polskimi mediami
Meta, czyli właściciel Facebooka, wprost przyznał w swoim wpisie na ten temat, że zmiana nastąpiła w związku z wejściem w życie nowego prawa autorskiego:
Tymczasowo zmieniamy sposób wyświetlania postów z linkami do artykułów mediowych na Facebooku dla użytkowników w Polsce. (...) Od 19 września linki do artykułów na Facebooku dla użytkowników w Polsce będą wyświetlać tylko hiperłącze i nagłówek. (...) Wprowadzamy te zmiany w konsekwencji implementacji przez Polskę art. 15 dyrektywy UE w sprawie praw autorskich do prawa krajowego - informuje Meta.
Firma twierdzi, że "zmienia po prostu wygląd udostępnianych linków" i podkreśla, że "nie zaciąga treści ani linków z witryn internetowych — treści tego typu są dobrowolnie publikowane na platformie przez wydawców, gdyż redakcje czerpią korzyści z przekierowanego ruchu i zyskują nowych odbiorców". Meta zauważa też, że "treści informacyjne nie przyciągają naszych użytkowników i nie są dla nas znaczącym źródłem przychodów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jako dowód na to firma wskazuje, że linki do artykułów informacyjnych "stanowią mniej niż 3 proc. tego, co ludzie widzą w Aktualnościach". Dodaje też, że rzekomo otrzymuje od użytkowników informacje, "że nie chcą oni, aby treści polityczne dominowały wśród tego, co widzą na Facebooku". W swoim oświadczeniu Meta nie wspomina jednak o tym, że przecież to ona sama kontroluje algorytm, który podpowiada użytkownikom odpowiednie treści. Już od wielu lat mówi się, że widoczność postów, w których użytkownik odsyłany jest do artykułu na zewnątrz, jest ograniczana. To jednak szereg argumentów mających chyba tylko rozmyć fakt, że wszystko rozbija się o zmiany w prawie autorskim - i pieniądze.
Meta tym samym, jako kolejny po Google big tech, idzie na otwartą wojnę z mediami w Polsce z powodu zmian w prawie autorskim, które mają pomóc dziennikarzom. W oświadczeniu firma co prawda twierdzi, że "nadal w pełni popiera cele europejskiej dyrektywy w sprawie praw autorskich", ale jednocześnie wprowadza zmianę jawnie niekorzystną dla wydawców. Podkreśla tylko, że "dokona ponownej oceny wprowadzonej dziś zmiany w sposobie wyświetlania linków po otrzymaniu wyjaśnień od Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), który obecnie ocenia podobne aspekty wdrożenia przez Włochy art. 15". Facebook nie wskazuje też w oświadczeniu, co konkretnie nie podoba mu się w nowym prawie autorskim.
Nowe prawo autorskie. Wojna mediów z big techami
Przypomnijmy więc, że nowe prawo autorskie - wprowadzone jako implementacja unijnej dyrektywy - zostało uchwalone i podpisane przez prezydenta w sierpniu. Zgodnie z nowelizacją dziennikarze i wydawcy mają prawo ubiegać się o wynagrodzenie za treści wykorzystane przez big techy. Giganci technologiczni zarabiają bowiem na treściach, które wyświetlają użytkownikom, a dodatkowo uczą na nich swoje systemy sztucznej inteligencji - i do tej pory nie musieli za to płacić wydawcom.
Gdy uchwalano nowe prawo, media apelowały do polityków, by wprowadzili oni pewne zasady negocjacji big techów z mediami i narzędzia kontroli nad tym procesem. Chodziło m.in. o nieprzekraczalne terminy zarówno na odpowiedź ze strony platform, jak i same negocjacje. Ostatecznie, po głośnym proteście mediów, rządząca koalicja uchwaliła prawo, które wprowadziło niektóre z postulowanych zasad, w tym m.in. mechanizm mediacji przeprowadzonej przez prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, w przypadku, gdy negocjacje pomiędzy mediami i big tech będą "bezskuteczne".
Prawdziwa twarz Facebooka
Wcześniej głównie Google sprzeciwiał się takim mechanizmom i zmianom w prawie autorskim. Teraz, znienacka, do walki dołączył też Facebook.
Teoretycznie gigant tłumaczy się tym, jakoby użytkownicy mieli nie chcieć postów politycznych czy artykułów informacyjnych, ale prawda jest taka, że Facebook korzysta na polaryzacji społecznej. Ogranicza widoczność linków wydawców mediów, a jednocześnie cały czas pozwala na rozsiewanie fałszywych informacji, działanie farm trolli dezinformujących społeczeństwo czy zarabia na sponsorowanych postach oszustów, którzy podszywają się pod media czy miliarderów.
Można by również powiedzieć, że skoro tylko 3 proc. treści wyświetlanych użytkownikom stanowią linki do artykułów informacyjnych, jak twierdzi Meta, to jaką różnicę Facebookowi robi, że nie wyświetli tam zdjęć? Odpowiedź zapewne jest prosta: żadną. Różnicę robi to mediom, które w ten sposób tracą zainteresowanie Czytelników. Trudno postrzegać to inaczej niż jako chęć utrudnienia życia wydawcom, jeśli przyczyną zmiany jest prawo autorskie, które ma pomagać mediom ubiegać się o pieniądze od big techów. Zaciętość ze strony big techów w walce o te pieniądze wydaje się nieco absurdalna, biorąc pod uwagę, że przychody Mety w 2023 r. wyniosły 134 miliardy dolarów, a zysk 39 mld dol. Wycena firmy to aktualnie 1,41 biliona dolarów.
To kolejny dowód na to, że big techy robią, co chcą i niespecjalnie przejmują się tym, jak wpłynie to na użytkowników, a szerzej - społeczeństwo. Farmy rosyjskich trolli będą dalej rozsiewały dezinformację w postaci memów, grafik, filmików generowanych przez AI, ale Facebook z przyczyn prawno-finansowych postanowił ograniczyć ludziom widzialność rzetelnych informacji. Można się pokusić o stwierdzenie, że tym samym firma Marka Zuckerberga po raz kolejny obnażyła swoją prawdziwą twarz.
Michał Wąsowski, zastępca szefa redakcji Money.pl i WP Finanse