To ciąg dalszy afery związanej ze składowaniem odpadów niebezpiecznych z produkcji trotylu. W ubiegłym tygodniu reportaż "Czerwone wody" wyemitowała telewizja TVN24. Pokazano tam tony toksycznych odpadów, zalegających m.in. na podwórku obok domu, gdzie mieszka rodzina z trójką dzieci. Dziennikarze ustalili, że są to efekty działania "mafii śmieciowej". W tle tego wszystkiego jest zaś państwowa spółka Nitro-Chem, należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, jedyny w Polsce producent trotylu.
Nitro-Chem odpowiedział na ten reportaż oświadczeniem, w którym odpiera stawiane zarzuty i przekonuje, że sam jest poszkodowanym w sprawie. "Stawiane w reportażu zarzuty w zakresie gospodarki odpadami leżą po stronie firmy zewnętrznej i spółka Nitro-Chem nie miała wpływu na ich wystąpienie" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie tylko wody czerwone. Jak wywożono odpady z Nitro-Chemu?
Ustalenia Onet.pl rzucają nowe światło na opisywaną sprawę. Jak czytamy, centralnym wątkiem tej historii są pieniądze, a odpady to wielomilionowy biznes. Gdy dotyczy odpadów niebezpiecznych, stawki rosną. "Jednak firma Polblume zaoferowała wyjątkowo konkurencyjną cenę: 1200 zł za tonę. Według naszych informacji to niewiele więcej niż płaci się za wywóz i utylizację tony zwykłych, niesegregowanych śmieci" - czytamy w Onecie.
Nitro-Chem podpisał umowę na wywóz wód czerwonych, nie zważając na podejrzanie niską cenę oferowanej usługi. Audyt zlecony przez nowego prezesa spółki wykazał, że wraz z nimi mury zakładu opuszczały też tzw. wody żółte, czyli odpady o niższej szkodliwości. "Ich wywóz nie był zawarty w umowie" - czytamy.
- To oznacza, że żółte wody wywożono "na gębę", bez żadnych podstaw prawnych – wyjaśniła Onetowi osoba znająca szczegóły transakcji. - Podobnie jak "na gębę" podpisywano faktury na ich wywóz - dodała.
"Z naszych informacji wynika, że faktury na kwotę 145 tys. bez umowy podpisywała przyjaciółka Krzysztofa K. z Białych Błot – dyrektor finansowa Karolina Szober" - napisał Onet. I dodał, że spółka nie odpowiedziała na pytania o faktury podpisywane bez umów, zasłaniając się tajemnicą przedsiębiorstwa.
Onet ustalił, że firma zaczęła stosować dwie ceny za wywóz wód czerwonych - 1200 i 1550 zł. "Powołany przez prezesa Łysakowskiego zespół ustali, że tylko z powodu podwójnych cen firma mogła stracić 37,9 tys. zł. Według naszych ustaleń również te faktury podpisywała dyrektor Szober" - czytamy. W ciągu roku od zawarcia umowy zawarto trzy aneksy z firmą z Piaseczna, w których cena ostatecznie podskoczyła o 60 proc. do 1920 zł za tonę, zarówno dla wód czerwonych, jak i dla wód żółtych.
Onet.pl zwraca uwagę, że na wiele pytań nie uzyskał odpowiedzi, właśnie ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa. Podkreśla też, że nad firmą produkującą uzbrojenie jest parasol służb, w tym Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, których oficerowie pracują na co dzień w obiekcie. Portal stwierdza, że służby powinny sprawdzić firmę z Piaseczna. Były prezes Krzysztof K. stwierdził, że nigdy nie dostał od nich informacji, że "z nimi jest coś nie tak".
Na czele "Zespołu ds. odpadów" stanęła dyrektor finansowa Karolina Szober. Choć zespół przyznał, że dochodziło do podpisywania faktur poza warunkami umowy pomiędzy Nitro-Chemem i Polblume, to ani słowem nie wspomniał, że podpisywała je właśnie Szober. Mimo że zespół przesłuchał wielu pracowników spółki, nikt nie zadał Szober pytania, dlaczego podpisywała takie faktury. Kiedy my zadaliśmy je spółce, ta zasłoniła się "tajemnicą przedsiębiorstwa" - czytamy w Onecie.
Portal podkreśla, że jeszcze przed zakończeniem prac zespołu prezes Łysakowski wypowiedział umowę Polblume. "W trakcie trzech lat trwania tej umowy, w latach 2018-2020, Nitro-Chem zapłacił firmie z Piaseczna 8 mln 595 tys. 291 zł" - czytamy.