Tym razem oszustów podrabiających wyniki testów PCR wykryto w obwodzie charkowskim. Według ukraińskich służb, w ramach procederu wprowadzano nieprawdziwe informacje do systemu medycznego, które następnie były pobierane przez specjalną aplikację kontrolującą przestrzeganie samoizolacji.
W sprzedaż fałszywych testów zaangażowani byli pracownicy jednego z prywatnych laboratoriów wraz z przedstawicielami biura turystycznego, które proponowało taką usługę klientom planującym wyjazd za granicę lub tym, którzy wrócili do kraju i chcieli uniknąć konieczności poddania się samoizolacji.
Ustalono, że proceder trwał "od początku 2020 roku", a każdego miesiąca wydawano około tysiąca zaświadczeń. Wartość jednego "wyniku" to 800 hrywien (ok. 115 zł).
Zaświadczenia wydawano bez badania pacjenta i bez poboru próbek pod kątem zakażenia koronawirusem. Według służb wśród klientów były też osoby zainfekowane.
Podczas przeszukania zarekwirowano m.in. fałszywe wyniki testów, podrobione pieczątki, oficjalną dokumentację i sprzęt komputerowy z dowodami nielegalnej działalności.
Jak ocenia Mychajło Raducki, stojący na czele parlamentarnej komisji ds. zdrowia, sprzedaż podrobionych wyników testów i certyfikatów świadczących o zaszczepieniu "przekształca się w prawdziwą nielegalną branżę".
Oszuści tworzą w mediach społecznościowych, np. w komunikatorze Telegram, grupy, w których reklamują swoje usługi.
Cena negatywnego wyniku PCR to 500 UAH (ok. 72 zł), certyfikatu szczepienia - 2000 UAH (ok. 287 zł), certyfikatu z wprowadzeniem danych do aplikacji - 2500 UAH (358 zł) - wylicza deputowany.
- Nie rozumiem tych, którzy kupują od przestępców podrobiony certyfikat zamiast tego, żeby bezpłatnie przejść szczepienie! Szczepionki są! Nonsens, ale tacy ludzie się znajdują - oburza się szef komisji, podkreślając, że takie osoby narażają na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale też otoczenie.