- My już nie przekazujemy uzbrojenia do Ukrainy, my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń - powiedział w środę w Polsat News premier Mateusz Morawiecki. Dodał, że stawia na modernizację i szybkie uzbrojenie polskiej armii tak, aby w krótkim czasie stała się jedną z najsilniejszych w Europie.
Polska na celowniku rosyjskich mediów
Informację tę szybko podchwyciły rosyjskie media. Dziennik "Kommiersant" opisując wypowiedź premiera Morawieckiego, podkreślił, że "obecnie w stosunkach między Polską a Ukrainą następuje ochłodzenie". Nie omieszkał dodać, że w USA nie doszło do spotkania prezydentów Polski i Ukrainy, choć wcześniej było ono zaplanowane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjskie media chętnie relacjonują każdy nowy element dyskusji, jaka toczy się po decyzji polskiego rządu o przedłużeniu, wbrew stanowisku Komisji Europejskiej, embarga na dostawy ukraińskiego zboża. W tekście "Z ziarna wyrosło coś złego" "Kommiersant" przekonuje, że "wojna handlowa między Polską a Ukrainą może mieć daleko idące konsekwencje".
"Szczególnie boleśnie w Warszawie przyjęto słowa prezydenta Ukrainy Władimira Zełenskiego, że "kilkoro przyjaciół w Europie gra razem z Moskwą"- zaznacza rosyjski dziennik i dodaje, że "atmosfera stała się napięta do granic możliwości". "Kommiersant" podkreśla, że w Polsce jest zauważalna zmiana nastrojów wobec uchodźców.
"W związku z tym zmienia się retoryka rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość. Jest to szczególnie widoczne w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych zaplanowanych na 15 października" - czytamy w rosyjskim dzienniku.
Oddaliśmy Ukrainie sprzęt warty miliardy
O skomplikowaniu się stosunków polsko-rosyjskich informuje także agencja Ria Novosti. Cytując słowa ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, pisze, że "polski minister oskarżył ukraińskich oligarchów o skandal zbożowy". Dziennik wskazuje, że polscy politycy uważają, że "jest to działanie na szkodę Polski".
- Spór z Ukrainą dotyczy interesów oligarchów ukraińskich, którzy chcieliby sprzedawać zboże na terytorium Polski, my natomiast musimy chronić interesy polskich rolników - tak dokładnie powiedział w czwartek w Programie I Polskiego Radia szef MON Mariusz Błaszczak. Zapewnił, że PiS będzie w tej sprawie konsekwentny.
Rosyjskie media bardzo uważnie śledzą, co się dzieje w Polsce i odnotowują każdą wypowiedź, która może im się przydać w utrwalaniu narracji płynącej z Kremla. Ria Novosti opisując aktualną sytuację na linii Polska-Ukraina zacytowała wpis na Twitterze kandydata Konfederacji do Sejmu, pisząc, że "w Polsce zaatakowali 'frajerów'".
"Polska stała się światowym pośmiewiskiem ze względu na swoje stanowisko w sprawie Ukrainy" - rosyjska agencja cytuje wypowiedź polityka Konfederacji.
"Każde nieporozumienie będzie wykorzystywane"
- Putinowska Rosja jest wrogiem całej Europy. O tym bez przerwy mówi sam Putin. Dlatego każde nieporozumienie i ochłodzenie w stosunkach między sojusznikami na pewno będzie wykorzystywane przez propagandę i agenturę - tłumaczy w rozmowie z money.pl prof. Władimir Ponomariow, rosyjski opozycjonista, ekspert Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego.
Jeszcze przed przyjazdem do Polski wiele razy słyszałem, jak Rosjanie twierdzili, że Polska zabierze zachodnią Ukrainę. Rosja codziennie pisze o Polsce, twierdząc, że ta nie przyjaźni się z Ukrainą. Każdy polityk w Polsce i Ukrainie musi o tym pamiętać, bo wróg może to wykorzystać - dodaje ekspert.
Katarzyna Chawryło, ekspertka ds. Rosji Ośrodka Studiów Wschodnich w komentarzu dla money.pl zwraca uwagę, że rosyjskie media w ostatnich dniach bardzo wiele uwagi poświęcają napięciom pomiędzy Polską a Ukrainą, relacjonując je "obszernie w sposób entuzjastyczny i uszczypliwy".
- Propaganda przedstawia jednak wydarzenia w oparciu o zmanipulowane informacje, wypowiedzi i fakty, szerzy fejki, podsyca negatywne emocje - takie są mechanizmy jej działania. Doniesienia o pogorszeniu relacji polsko-ukraińskich są dla propagandy łakomym kąskiem, pasują bowiem idealnie do głównych rosyjskich narracji propagandowych forsowanych od początku wojny, które mówią o niewdzięcznej, roszczeniowej Ukrainie i buńczucznej Polsce - komentuje dla money.pl Katarzyna Chawryło.
- W tych zabiegach Rosja liczy przede wszystkim na ograniczenie polskiej i zachodniej pomocy dla Ukrainy, która wzmacnia ten kraj w oporze przeciwko rosyjskiemu agresorowi. Celem Kremla jest również podważenie zaufania ukraińskich elit i społeczeństwa do Polski i wzajemnie - tu dużą rolę odgrywają właśnie farmy trolli, które podsycają negatywne emocje, które pojawiają się w sieciach społecznościowych. Długofalowa kalkulacja Rosji zakłada, że kraje zachodnie zrażone postawą Ukrainy oraz brakiem jej sukcesów na froncie wkrótce zaprzestaną wspierania Ukrainy w starciu z Rosją, co ułatwi Kremlowi wymuszenie zawarcia porozumienia pokojowego na korzystnych dla siebie warunkach, a jeszcze lepiej do bezwarunkowej kapitulacji Ukrainy - uważa ekspertka.
Konflikt o zboże nabiera na sile
Zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji został wprowadzony przez Komisję Europejską w wyniku porozumienia z tymi krajami. Początkowo ograniczenia obowiązywały do 5 czerwca, a następnie zostały przedłużone do połowy września.
Polska przedłużyła zakaz wwozu ukraińskiego zboża mimo braku zgody Unii Europejskiej. Decyzje o jednostronnym przedłużeniu ograniczeń importowych podjęły również rządy Węgier i Słowacji. Na odpowiedź Ukrainy nie trzeba było długo czekać.
Kijów złożył skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO) na Polskę, Węgry i Słowację w związku z przedłużeniem przez te kraje embarga na ukraińskie produkty rolne.
Kijów poinformował także, że w ciągu najbliższych kilku dni Ukraina może wprowadzić embargo na cebulę, pomidory, kapustę i jabłka.
- Przestrzegam władze ukraińskie - jeżeli będą eskalować konflikt, to będziemy dokładać kolejne produkty do zakazu wwozu na terytorium Polski - odpowiedział premier Mateusz Morawiecki.
- Ciężko pracujemy nad zachowaniem szlaków lądowych dla eksportu zboża. I niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora - powiedział we wtorek w Nowym Jorku Zełenski.
Na tę wypowiedź zareagowała m.in. była wicepremier, obecnie europoseł, Beata Szydło. "To, co mówi dziś prezydent Wołodymyr Zełenski to insynuacje, niegodne tak poważnego polityka" - oceniła.
Po słowach Zełenskiego do polskiego MSZ został wezwany ambasador Ukrainy w Warszawie Wasyl Zwarycz.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl