Referendum przeprowadzono 24 listopada. Uprawnionych do głosowania było 6006 mieszkańców, a zagłosowało 2299, co daje frekwencję na poziomie 38,2 proc. W opinii zastępcy wójta jest to "niebywała" liczba.
Ponad 96 proc. głosujących uznało, że nie chce budowy elektrowni fotowoltaicznych. Natomiast przeciwko biogazowni opowiedziało się 85,5 proc. osób. Obie inwestycje wymagały zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego.
- Szanujemy ten wynik, szanujemy decyzję mieszkańców, bo dla nas było to istotne, aby referendum się odbyło, także z punktu widzenia poglądu mieszkańców na to, w którym kierunku gmina powinna podążać, skoro wybrali takie, a nie inne rozwiązanie (…). Podtrzymujemy to stanowisko mieszkańców - wyjaśnił Burek, cytowany przez Radio 90.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Fotowoltaiki nie będzie
Zgodnie z założeniem farma fotowoltaiczna miała powstać na powierzchni 105 ha. Mieszkańcy obawiali się, że inwestycja negatywnie wpłynie na środowisko oraz obniży wartość ich nieruchomości.
Szkoda. Mamy jednak demokrację, skoro sobie tak wybrali, to tak będzie. Tylko, żeby za parę lat ci sami ludzie nie mówili, że to my mieliśmy rację. Lokalne władze patrzą szerzej, na zmieniający się świat i dochody gminy. Idziemy do przodu, więc należy postrzegać przyszłościową perspektywę - ocenił wójt Czesław Burek w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
"DZ" zaznacza, że większej inwestycji w fotowoltaikę już nie będzie, ale sprawa biozagowni nie została zamknięta, gdyż ta może powstać na terenie wnioskodawcy, czyli inwestora - miejscowego zakładu wędliniarsko–rzeźniczego. "Obszar ewentualnej inwestycji nie będzie powiększony o nowe grunty, bo nie zgodzili się na to w referendum mieszkańcy" - czytamy.