Norbert Rasiński początkowo nie był chętny do rozmowy o swoim zakładzie. Jak tłumaczył, jeśli z powodu piku trzeciej fali pandemii rząd wprowadzi w kraju lockdown, to niewykluczone, że i on będzie musiał zamknąć swoją działalność - na dobre.
- Kto wie, może zaraz okazać się, że po prostu nie będzie miał pan o czym pisać – tłumaczył. Rząd wprawdzie wprowadził dodatkowe obostrzenia, które obejmują wiele branż, ale do rozmowy na szczęście doszło.
Perełka na Ursynowie
Wypożyczalnia, o której piszemy, działa od 1992 roku w Domu Sztuki na warszawskim Ursynowie. Ostatnio zrobiło się o niej głośno w sieci za sprawą bloga o kulturze "Liczne rany kłute". Jego autor pisał: "Wady mieszkania na Ursynowie: wszędzie trochę daleko. Zalety mieszkania na Ursynowie: ma się blisko do ostatniej warszawskiej wypożyczalni filmów wypełnionej klasykami i białymi krukami, które ciężko znaleźć w streamingu".
Skąd pomysł na założenie wypożyczalni? Pan Norbert tłumaczy, że chodzi głównie o pasję do filmów. Na początku w prowadzeniu interesu pomagał mu wspólnik. Ten zdecydował się jednak na poszukanie lepszej przyszłości dla siebie poza Polską. Nasz rozmówca został więc sam z biznesem i bogatym, jak na tamte czasy, zbiorem filmów na kasetach VHS.
- To były te czasy, gdy oglądanie filmów wreszcie stało się możliwe na oryginalnych nośnikach. Kasety były licencjonowane, a na wielu ulicach Warszawy co kilkaset metrów były wypożyczalnie. To był prawdziwy boom – wyjaśnia Rasiński.
Jednak nasz rozmówca miał głowę otwartą na nowinki. Gdy na przełomie tysiącleci na popularności zaczęły zyskiwać nośniki DVD, pan Norbert nie zwlekał ani chwili.
- Tutejsza wypożyczalnia zawsze trochę wyprzedzała popyt na poszczególne nośniki. Gdy w 1998 roku pojawiły się pierwsze filmy na DVD, to w Polsce jeszcze nie każdy miał odtwarzacz, na którym mógłby takie płyty uruchamiać. Zapoczątkowało to jednak pewien proces, w którym nowy nośnik zaczął wypierać stary – wspomina.
Aby zrobić miejsce na płyty DVD, właściciel wypożyczalni rozdał część kaset VHS, a część pozostawił w salonie swojego mieszkania. Dziś w wypożyczalni w Domu Sztuki znajduje się 15 tys. tytułów.
- Nastawiamy się na nowości filmowe, ale nie tylko. Mamy bogatą filmotekę składającą się z klasyki kina. Można u nas znaleźć filmografie kultowych reżyserów jak Jim Jarmush czy David Lynch. Ostatnio coraz popularniejsze są filmy Felliniego – przyznaje Rasiński.
Ceny? Za wypożyczenie płyty DVD trzeba zapłacić 8-10 zł, płyty Blu-Ray – 14 zł. Kilka złotych więcej wydamy przy wyborze nośnika ultra-HD, ale nie więcej niż 19 zł. Czas wypożyczenia to dwa dni. W przypadku seriali - siedem.
Alternatywa dla kina
Pytanie, czy taka wypożyczalnia ma rację bytu przy rosnącej popularności filmów w streamingu, które można wybrać przy pomocy kilku kliknięć? Do tego bez konieczności wychodzenia z domu i oddawania filmu w salonie?
- Wypożyczalnia nie jest konkurencją dla platform streamingowych, ale dla kina – tłumaczy Rasiński. - Po pierwsze, portale oferują pewien repertuar, który jest nastawiony na seriale. Ciężko tam trafić na nowości kinowe. Do tego niektórzy klienci poszukują bardzo konkretnych filmów, których próżno szukać w sieci – dodaje.
I jest jeszcze jeden element – finansowy. Rasiński wskazuje, że ktoś może sobie przekalkulować, że wyjście do kina (o ile oczywiście nie ma lockdownu i mogą one działać) i zakup biletów dla całej rodziny może wynieść bardzo dużo w porównaniu do wypożyczenia filmu na DVD i obejrzenia go w domu.
- A żeby obejrzeć "nowość", czasem wystarczy poczekać 2-3 miesiące od premiery. Wypożyczanie filmów jest bardziej świadome i nastawione na konkretne potrzeby – podsumowuje.
Pandemia zrobiła swoje
Wypożyczalnia, jak tłumaczy Rasiński, nie jest żyłą złota. Jest to rentowny biznes, ale ciężko raczej nastawiać się na ogromny zysk. Większe znaczenie, jak słyszymy, ma tu pasja do filmów. Pan Norbert przyznaje, że teraz ta pasja nastawiona jest na próbę. Pandemia niestety dała się we znaki wypożyczalni.
- W ostatnich czasach konsumenci są mniej przewidywalni. Wiele osób zamyka się w domach, a stali klienci powstrzymują się przed przychodzeniem. Pojawiają się za to inni klienci, więc jest pewna rotacja – tłumaczy właściciel wypożyczalni.
- Problem jest też taki, że na światowym rynku filmowym jest raczej mało premier. Dystrybutorzy mają uboższą ofertę. Pojawiają się klienci, którzy oczekują premier, a ich po prostu nie ma. I to jest tak naprawdę problem – dodaje.
Rasiński zauważa jednak pewien ciekawy trend – rosnącą modę na nośniki DVD wśród młodych osób. Jak twierdzi, zdarza się, że tacy klienci zaciekawieni są samym miejscem, czyli wypożyczalnią, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli. A film niejako zabierają ze sobą przy okazji. Niewykluczone też, że młody widz jest zmęczony technologią i wiecznym "scrollowaniem".
- Z drugiej strony może też być tak, że płyty DVD przejdą do lamusa, producenci zrezygnują z tych nośników. Moja wypożyczalnia przestanie istnieć. Wtedy będą musiał poszukać innego sposobu na zarabianie, ale pewnie nie będzie już to związane z filmami – puentuje.