- Na ostatnią samorządową kampanię PSL zrzucili się kandydaci. Wyszło blisko 11 mln zł. Żyjemy z dnia na dzień, ale dajemy sobie radę - mówi informator "Super Expressu".
Gazeta dowiedziała się, że partii prawie udało się spłacić zadłużenie, które w szczytowym momencie wynosiło 22 mln zł. Problemy finansowe partii prawdopodobnie skończą się w przyszłym roku - do spłacenia zostało niecałe 294 tys. zł.
Za ludowcami od blisko dwóch dekad ciągnie się sprawa prostego błędu z kampanii parlamentarnej w 2001 roku. Problem z czasem nabrzmiał do takich rozmiarów, że PSL przez dłuższy czas balansował na granicy bankructwa.
W 2013 roku, jeszcze za czasów rządów PO-PSL, Ministerstwo Finansów zgodziło się rozłożyć dług ludowców na raty.
Wszystko zaczęło się od prostego błędu księgowego. Na kampanię wyborczą PSL pieniądze poszły z konta partii, a nie komitetu wyborczego. W efekcie Państwowa Komisja Wyborcza zakwestionowała sprawozdanie finansowe partii i cofnęła zwrot 9 mln zł.
Problem nie byłby tak poważny, gdyby PSL od razu zaczął spłacać swoje zadłużenie, Sprawę drastycznie pogorszył upór ówczesnego szefa tej partii Waldemara Pawlaka, który uznał, że decyzja PKW jest niesprawiedliwa i odmówił płacenia.
Sprawa sądowa skończyła się porażką partii, co nie tylko kosztowało Pawlaka utratę pozycji w swojej partii, ale także naliczenie odsetek od długu. Zobowiązania finansowe partii zaczął spłacać dopiero jej nowy szef - Janusz Piechociński, a kontynuował je obecny prezes PSL - Władysław Kosiniak-Kamysz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl