Jeden z urzędów skarbowych żąda od przedsiębiorców szczegółowego rozliczenia się z zaliczek na podatek dochodowy, między innymi poprzez wskazanie daty wpłat. Jak opisuje w "Dzienniku Gazecie Prawnej" jeden z adresatów pisma, wywołuje to dezorientację. - Myślałem, że to zwykła pomyłka. Dlaczego urzędnicy żądają ode mnie danych, które sami mogą znaleźć w swoim dziale rachunkowości? Czemu to ma służyć? - dziwi się przedsiębiorca.
Czytaj też: Korepetycje jednak bez rejestracji działalności
W piśmie zaznaczono jedynie, że to ze względu na "ochronę legalnego biznesu i zasad uczciwej konkurencji". Zdaniem "DGP" w skali kraju wezwań może być więcej, a adresaci mają 3 dni na złożenie wyjaśnień. Najpewniej przyczyną takich wezwań jest to, że fiskus nie widzi na bieżąco deklaracji zaliczkowych, bo te zostały zlikwidowane w 2007 r.
Eksperci podkreślają, że problem znany jest od lat, a teraz przypuszczają, że urzędnicy zestawili brak zaliczek z danymi z jednolitych plików kontrolnych oraz informacjami z ZUS. Zdaniem Przemysława Antasa, radcy prawnego w Antas Tax, na tej podstawie wysnuli wniosek, że nie są one na bieżąco płacone. Przedstawiciele Krajowej Administracji Skarbowej nieoficjalnie zapewniają, że pismo nie ma związku z kontrolą czy jakimkolwiek innym, formalnym postępowaniem. Jest to "pismo behawioralne", które w prosty i zrozumiały sposób ma skłonić dłużnika do zapłaty zaległości budżetowych.
W rzeczywistości pismo nie jest jednak ani proste, ani zrozumiałe, co więcej - nie ma podstawy prawnej. Jak twierdzi doradca podatkowy Michał Majczyna, taki nieformalny rodzaj korespondencji może być dla skarbówki wygodny, bo omija w ten sposób na przykład ograniczenia dotyczące czasu trwania kontroli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl