Donald Trump na Florydzie czuje się jak u siebie w domu. Albo raczej – jak w drugim Białym Domu. Trump posiada oddalony o godzinę drogi od Miami elitarny klub dla bogatych Amerykaów: Mar-a-Lago.
Donald Trump wykupił rezydencję w 1985 r. za 7 mln dolarów. Za udział w tym ekskluzywnym klubie każe sobie płacić i to nie mało. Składka członkowska wynosi 200 tys. dolarów (już jako prezydent Trump podniósł ją dwukrotnie), a do tego 14 tys. dolarów rocznie za możliwość korzystania z takich atrakcji jak: golf, krykiet, spa czy prywatne koncerty.
Rezydencja posiada basen, pole do krykieta, sześć kortów tenisowych i dwie sale balowe - jedna z nich ma powierzchnię 2 tys. metrów kwadratowych. Do budowy kompleksu użyto kamienia sprowadzonego z włoskiej Genui. Na ścianach zawieszono 16-wieczne flamandzie arrasy. Mar-a-Lago posiada też bibliotekę, którą wykonano z brytyjskich, dębowych paneli. Na półkach stoją białe kruki lub pierwsze wydania dzieł literatury.
Mar-a-Lago to nie tylko dochodowy biznes Trumpa, ale – jak pisałem wyżej – niemalże drugi Biały Dom. Trump przyjmuje tu zagranicznych dygnitarzy, jak choćby japońskiego premiera Shinzo Abe oraz prezydenta Chin Xi Jinpinga.
Prezydent USA miał przylecieć do Polski w niedzielę. Zastąpi go jednak wiceprezydent Mike Pence. Wizyta została odwołana z powodu huraganu Dorian, który w niedzielę lub poniedziałek ma dotrzeć do południowo-wschodniego wybrzeża USA.
"The Washington Post" podaje, że rozmowy o odwołaniu delegacji do Polski miały pojawić się na początku tego tygodnia. Trump najwyraźniej chce pozostać na Florydzie nie tylko z powodu huraganu i swoich interesów w stanie, ale też ze względu na wybory.
W listopadzie przyszłego roku Amerykanie zdecydują, czy stery władzy zachowa obecny prezydent, czy jednak prezydentem będzie ktoś inny. Teraz w USA zapadają decyzja ws. kandydatów do nominacji z ramienia swoich partii.
W kontekście wyborów Floryda odgrywa kluczową rolę. Jest to tzw. swing state, czyli "niezdecydowany stan", w którym ani Demokraci ani Republikanie nie mają zdecydowanej przewagi. Przykład? W wyborach prezydenckich w 2016 roku różnica między Donaldem Trumpem a Hillary Clinton na Florydzie wynosiła zaledwie 1,20 proc. głosów.
Inne swing state to m.in. Kolorado, Iowa, Michigan czy Ohio. Dla kontrastu Teksas jest stanem, w którym wyborczy tort zgarnia kandydat Republikański, a w Kalifornii dominują Demokraci.
Czytaj także: Z wizytą w Mar-a-Lago
Ponadto, w stanie Floryda jest do zdobycia aż 29 głosów elektorskich, które mogą przesądzić o wygranej. Aby zostać prezydentem USA, potrzeba 270 głosów elektorskich z 538. To oznacza, że na Florydzie można zdobyć ponad 10 proc. głosów koniecznych do wygranej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl