Francja krótko przed wyborami do PE zdecydowała się na podjęcie dość ryzykownego kroku. Zgodnie z zapowiedziami premiera Attala, maksymalny czas pobierania zasiłku dla bezrobotnych zostanie skrócony z 18 do 15 miesięcy. Jednocześnie wydłużony ma zostać wymagany okres pracy uprawniający do otrzymywania świadczeń - podaje agencja Bloomberg.
Jak podkreślił szef rządu w rozmowie z "La Tribune", proponowane zmiany nie mają na celu oszczędności, a jedynie zwiększenie liczby Francuzów aktywnych zawodowo, co pozwoli na sfinansowanie systemu zasiłków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Francja ma problem z poziomem zadłużenia
Plany ograniczenia świadczeń dla bezrobotnych pojawiają się w momencie, gdy Francja otrzymała ostrzeżenie od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) dotyczące wysokiego poziomu zadłużenia. Fundusz wezwał francuski rząd do podjęcia większych wysiłków w celu opanowania deficytu budżetowego. Również krajowa rada fiskalna wyraziła wątpliwości co do wiarygodności i spójności rządowych planów w tym zakresie.
Minister finansów Bruno Le Maire zapewnił jednak, że rząd zrobi "wszystko, co konieczne", aby dotrzymać obietnicy ograniczenia deficytu budżetowego poniżej unijnego limitu 3 proc. PKB do 2027 roku. Jak zauważył premier Attal w rozmowie z "La Tribune", proponowane cięcia zasiłków mają przyczynić się do osiągnięcia tego celu poprzez aktywizację zawodową Francuzów.
Reforma w cieniu wyborów do PE
Za dwa tygodnie we Francji odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Według sondaży, zwycięstwo odniesie w nich skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, która jest głośną krytyczką reform rynku pracy wprowadzanych przez prezydenta Macrona. Jej zdaniem, zmiany te uderzają w pracowników.
Mimo to, jak podkreślił premier Attal w rozmowie z "La Tribune", rząd jest zdeterminowany, by przeprowadzić zapowiadaną reformę systemu zasiłków dla bezrobotnych. Ma ona pozwolić większej liczbie Francuzów wrócić na rynek pracy i przyczynić się do ograniczenia deficytu, zgodnie z wytycznymi MFW i UE.
Chociaż skrajna prawica w wyborach europejskich odniesie sukces w wielu krajach członkowskich UE, to sondaże nie wskazują na znaczącą zmianę układu sił w samym Parlamencie Europejskim. Większość powinna zachować koalicja centroprawicy z socjaldemokratami i liberałami.
Dylematy związane z przedwyborczymi decyzjami mogą mieć i inne rządy. Nawet w kilkunastu krajach członkowskich ugrupowania konserwatywne lub skrajnie prawicowe znajdą się na wyborczym podium. Według sondaży skrajna prawica zwycięży we Francji, Włoszech, Austrii, Holandii i Belgii, a znacząco się umocni w Portugalii i Rumunii. Ugrupowania na prawo od EPL nie tworzą jednak jednej grupy w PE i pomimo zdecydowanej przewagi w bardzo wielu krajach nie mają szans na większość w izbie w Strasburgu.