Frekwencja to odsetek wyborców, którzy wzięli udział w głosowaniu. Mówiąc krótko: iloraz liczby głosujących i wszystkich uprawnionych do głosowania. Tych ostatnich jest obecnie w Polsce około 30 mln.
Im wyższa frekwencja, tym więcej osób ma wpływ na wynik wyborów. W dojrzałych demokracjach wszystkim powinno więc zależeć na tym, by jak najwięcej obywateli poszło do urn i wybrało prezydenta, parlament czy władze lokalne.
W Polsce frekwencja jeszcze nigdy nie przekroczyła 65 proc. Przynajmniej od 1989 roku, czyli od pierwszych częściowo wolnych wyborów.
Frekwencja wyborcza. Najwyższa w 1995 roku
Jeśli chodzi o pierwszą turę wyborów, to najwięcej osób głosowało w 1995 roku, gdy Polacy wybierali prezydenta. Wówczas do urn poszło 64,7 proc. uprawnionych. W drugiej turze ten odsetek jeszcze wzrósł i wyniósł ponad 68 proc.
W związku z wysoką frekwencją zwycięzca musiał uzbierać aż 9,7 mln głosów swoich rodaków w drugiej turze. 20 lat później, czyli podczas ostatnich wyborów prezydenckich wystarczyło 8,6 mln głosów.
5 lat temu frekwencja wyniosła odpowiednio: 48,96 i 55,34 proc. Tegoroczne sondaże przedwyborcze mówiły o frekwencji nawet na poziomie powyżej 60 proc. w pierwszej turze. A to oznaczałoby, że do wygranej w tym roku potrzebnych będzie znacznie więcej niż 8,6 mln głosów. I że Polacy zmobilizowali się tak dopiero drugi raz w ostatnich 20 latach.
Wybory prezydenckie to wysoka frekwencja
Właśnie wybory prezydenckie charakteryzują się zdecydowanie najwyższą frekwencją. To wtedy Polacy są najmocniej zmobilizowani, by głosować. Od 1990 roku co 5 lat głosowało odpowiednio: 60,6, 64,7, 61,1, 49,7, 54,9 i 49 proc.
Dla porównania: w wyborach do parlamentu europejskiego frekwencja tylko raz przekroczyła 40 proc. - w ubiegłym roku. Poprzednie kampanie to nieco ponad 20 proc. głosujących.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl