Unia na razie nie będzie wypłacać środków z Funduszu Odbudowy Węgrom - wynika z informacji serwisu Politico. Komisja Europejska uważa, że Budapeszt nie zapewnia wystarczającej ochrony europejskich pieniędzy przed korupcją.
Jeśli Węgry chcą dostać środki, muszą wprowadzić poprawki do swojego Krajowego Planu Odbudowy i znów czekać na akceptację Brukseli.
Kiedy KE zadecyduje o losach środków z funduszu dla Polski? - Nasz plan został wysłany do Komisji Europejskiej na początku maja, czyli z lekkim opóźnieniem. Na zatwierdzenie Komisja ma dwa miesiące od daty wpłynięcia dokumentu - mówi money.pl dr Małgorzata Bonikowska, prezeska Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Orbán na wojnie z Unią. A Polska?
Teoretycznie więc decyzji Brukseli w sprawie miliardów z Funduszu można się spodziewać na dniach. Bonikowska uważa jednak, że może być tu jakieś opóźnienie. A gra toczy się o znacznie większe pieniądze niż w przypadku Węgier. W ramach Funduszu Odbudowy mamy dostać 23,9 mld euro w formie grantów oraz 34,2 mld euro pożyczki.
Czy możemy mieć podobne problemy jak Węgry? Nasza rozmówczyni przypomina, że przy powstawaniu naszego planu odbudowy było słychać o kłopotach. - Już na etapie tworzenia polskiego KPO eksperci mieli do niego wiele uwag. Generalnie, zarzucano rządowi zbyt krótkie i powierzchowne konsultacje oraz niedopracowanie dokumentu - opowiada.
Jak jednak dodaje, przez cały okres tworzenia planu konsultowano go też na spotkaniach roboczych z ekspertami Komisji Europejskiej. Zdaniem ekspertki kluczowe dla zielonego światła z Brukseli jest to, czy urzędnicy uznają polskie sądy za niezawisłe.
- W każdym państwie członkowskim UE, które otrzymuje środki ze wspólnej unijnej kasy, musi istnieć niezależność sądów. To jest kluczowe w razie kontrowersji, które zawsze mogą wystąpić w procesie wydawania publicznych pieniędzy - mówi Małgorzata Bonikowska.
Doświadczony polski dyplomata, z którym rozmawiamy anonimowo, uważa, że wstrzymanie pieniędzy dla Węgier nie jest tylko suchym egzekwowaniem unijnych przepisów, ale ma też kontekst polityczny. Rząd Viktora Orbána jest ostatnio na cenzurowanym w wielu europejskich stolicach, chociażby ze względu na nową węgierską ustawę, która zakazuje "promowania LGBT".
Holenderski premier powiedział nawet, że jeśli Węgry chcą wprowadzać takie przepisy, to nie ma dla nich miejsca w Unii. - Zachód chce w końcu zrobić coś, by utemperować nieco Orbána - opowiada nam dyplomata. A co czeka Polskę? - Takie pomysły, jak ustawa anty-TVN, na pewno nam nie pomagają - uważa.
Nowa wojna w Unii?
Prezeska Centrum Stosunków Międzynarodowych uważa jednak, że węgierski premier łatwo się nie podda, a wstrzymanie pieniędzy z funduszu może być początkiem wielkiego konfliktu w UE.
Węgry mogą bowiem nie zgodzić się na poprawki. Wtedy ich plan nie zostanie zatwierdzony i nie dostaną środków z funduszu, dopóki nie wprowadzą zmian.
- Spór Węgry-KE może trwać miesiącami, podczas gdy do innych krajów będą już płynąć pieniądze. Jednocześnie, każdy KPO jest zatwierdzany ostatecznie nie przez Komisję Europejską, lecz Radę UE, czyli państwa członkowskie. Węgry mogą więc próbować utrudniać akceptację innym krajom, co oznaczałoby otwartą wojnę w ramach Unii - opowiada Bonikowska. Zaznacza jednak, że same Węgry nie zablokują innym krajom wypłat - bo w głosowaniach nie jest wymagana jednomyślność.
Bonikowska przypomina też, że wypłaty unijnych funduszy powiązano niedawno ze stanem praworządności w każdym kraju. Z tym że ciągle nie wiadomo, czy takie powiązanie jest zgodne z unijnymi traktatami. Sprawdza to właśnie Trybunał Sprawiedliwości UE.
- Rządy Polski i Węgier liczyły na "zamrożenie" takiego powiązania na kilka lat przez zaskarżenie do Trybunału. Tymczasem decyzja TSUE zostanie podjęta w trybie przyspieszonym i może być znana już pod koniec roku. Jeśli TSUE uzna, że rozporządzenie jest prawidłowe i wiążące, zablokowanie środków dla Polski jest całkiem prawdopodobne. I chodzi nie tylko o Fundusz Odbudowy, ale o wszystkie fundusze unijne - przypomina Bonikowska.