Norweski MSZ zagroził w weekend, że polskie gminy, które postanowiły ogłosić się "strefami wolnymi od LGBT", mogą zapomnieć o wsparciu z Funduszy Norweskich. I choć jest to stosunkowo mało znany instrument, to często pozwala samorządom ukończyć kluczowe inwestycje.
Od początku. Skąd wzięły się fundusze? Wbrew nazwie, nie jest za nie odpowiedzialna tylko Norwegia, ale również Liechtenstein i Islandia. Pełna nazwa mechanizmu finansowego to Fundusze EOG i Norweskie.
Te trzy kraje niejako "umówiły się" z Unią Europejską. Nie są one co prawda członkami Wspólnoty, ale korzystają ze wspólnego unijnego rynku - czyli przepływu osób czy towarów. Ale żeby tak było, to muszą również dać coś od siebie.
Polska zyskuje najwięcej
Tym czymś są właśnie fundusze, które w założeniu mają zmniejszać nierówności społeczno-ekonomiczne w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego (czyli Unii Europejskiej plus Norwegii, Islandii i Liechtensteinu).
Co ciekawe, Polska jest zdecydowanie największym beneficjentem programu spośród wszystkich krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Od wejścia naszego kraju do Unii nad Wisłę popłynął już z tego tytułu grubo ponad miliard euro.
Na przykład w perspektywie lat 2004-2009 polskie samorządy i organizacje samorządowe mogły wykorzystać ponad 500 mln euro. Przez kolejne 5 lat - praktycznie tyle samo. W sumie więc miliard euro, czyli równowartość ponad 4 miliardów złotych.
Przez te 10 lat pieniądze zostały przeznaczone na około 2700 projektów z bardzo różnych obszarów, m.in. ochrony środowiska, rynku wewnętrznego, rozwoju społecznego czy kultury.
Znacznie większe pieniądze są do dyspozycji w bieżącej perspektywie, czyli latach 2014-2021. Tu do rozdysponowania jest ponad 800 mln euro, czyli prawie 3,5 mld zł. To już kwoty, które mogą rozwiązać bardzo wiele problemów w każdej polskiej gminie.
Pieniądze dla DPS im. Marii Kaczyńskiej
Choć Fundusze Norweskie nie pozwalają na przykład na spektakularne inwestycje, takie jak budowa autostrad czy Centralny Port Komunikacyjny, to często dla lokalnych społeczności są znacznie ważniejsze.
Przykład? Dom Pomocy Społecznej w Kotlinie w województwie wielkopolskim. Placówka, która nosi imię Marii Kaczyńskiej, mogła zostać ocieplona właśnie dzięki pieniądzom z Funduszy Norweskich.
Co dalej? Na przykład Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu, działania na rzecz rozwoju populacji Żubra prowadzony przez SGGW czy modernizacja Zamku Pieskowa Skała.
Słowiński Park Narodowy otrzymał natomiast pieniądze na ochronę siedlisk fok szarych i morświnów w Bałtyku a Szpital Kliniczny w Poznaniu mógł polepszyć jakość leczenia na oddziale onkologicznym. Z kolei tysiące polskich pracowników zostało przeszkolonych za pieniądze innych krajów.
To tylko niektóre przykłady, które pokazują wagę Funduszy Norweskich dla polskiego samorządu.
Miliony do kwietnia
Obecna perspektywa kończy się w kwietniu 2021 roku. Wciąż jednak zostało mnóstwo pieniędzy do rozdysponowania. Wystarczy spojrzeć na harmonogram naborów wniosków.
I tak na przykład w obszarze edukacji do wykorzystania jest blisko 15 mln euro. Na co konkretnie? Wymiany akademickie, rozwój kadr czy kształcenia zawodowego w polskich szkołach.
Do tego kilka milionów euro na współpracę kulturalną z podmiotami z Norwegii, Islandii czy Liechtensteinu oraz projekty badawcze w obszarze odnawialnych źródeł energii czy efektywności energetycznej.
Nie pierwszy konflikt
Teraz wszystkie planowane inwestycje mogą wziąć w łeb. Norweski MSZ zapewnia, że pieniędzy nie stracą na przykład organizacje samorządowe, działające na obszarze "stref wolnych od LGBT". Czyli fundacje czy stowarzyszenia mają nie cierpieć przez to, że ich siedziba znajduje się akurat w gminie, która chce być "wolna od LGBT".
Podobnie jak karane nie będą gminy, które na przykład leżą w województwie "wolnym od LGBT", ale same takich uchwał nie przyjęły.
Ale już na przykład Kraśnik, który uchwałę przyjął, może stracić od 3 do 10 mln euro. Takich gmin może być znacznie więcej.
Nie jest to zresztą pierwszy zgrzyt na linii Polska - Fundusze Norweskie. Dwa lata temu informowaliśmy w money.pl chociażby o sporze kompetencyjnym, który dotyczył 30 mln euro na przedsięwzięcia kulturalne.
Pod koniec lutego bieżącego roku Norwegia cofnęła z kolei finansowanie polskiego programu dla wymiaru sprawiedliwości. Wtedy władze skandynawskiego kraju wyraziły spory niepokój stanem praworządności w Polsce. Efekt? 300 mln złotych mniej dla naszego kraju.
Teraz dokładne kwoty są trudne do oszacowania. Gdyby jednak doszło do najgorszego scenariusza i wstrzymane zostało całe finansowanie, to straty mogłyby pójść już w miliardy złotych.