Chodzi o Fundusz na rzecz Sprawiedliwej Transformacji. Jest o co walczyć, bo dla Polski przewidziano w nim 3,8 mld euro.
Do tego można doliczyć 560 mln euro z polityki spójności, i mamy razem 4,4 mld euro do wydania w ciągu 7 lat.
Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", polski rząd chciałby tą pomocą objęć sześć województw. Z kolei Bruksela daje zielone światło tylko trzem - śląskiemu, dolnośląskiemu i wielkopolskiemu.
Trzy pozostałe regiony to woj. łódzkie, lubelskie i małopolskie. Swoje stanowisko w ich sprawie Komisje Europejska ma uzależnić od działań w kierunku gospodarki neutralnej dla klimatu.
Trzy sporne województwa pracują nad lokalnymi planami sprawiedliwej transformacji.
Rozszerzeniu programu wsparcia sprzeciwiają się górnicze związki zawodowe ze Śląska, które chcą, aby do ich regionu trafiło 70 proc. całej puli.
Niezależnie od wybranego wariantu Śląski tak będzie największym beneficjentem fundusu. W przypadku objęcia pomocą 6 województw powędruje tam jednak połowa puli, a nie 70 proc.
Pomocy dla trzech dodatkowych regionów sprzeciwia się tez marszałek woj. wielkopolskiego Marek Woźniakowski.
– To, że sześć regionów będzie korzystało z Funduszu na rzecz Sprawiedliwej Transformacji, jest jednak zaskoczeniem. My od trzech lat rozmawiamy w Brukseli na ten temat i przez większość tego czasu odbywało się to w gronie trzech regionów - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Podkreśla, że nie wszystkie regiony są w takiej samej sytuacji.
- Na Lubelszczyźnie deklarują odejście od węgla w 2050 r., a więc za 30 lat, a my zamierzamy to zrobić w 2030 r. Ludzie, którzy w związku z tym mogą stracić pracę, zaczynają się już u nas rozglądać i myśleć o innej przyszłości. To są dwa różne światy - mówi.