Tegoroczne wydatki z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 wzrosną z wcześniej planowanych 40,3 mld zł do prawie 60,6 mld zł. Tak wynika z danych, które - na polecenie ministra finansów Andrzeja Domańskiego - opublikował niedawno Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK).
Gros tych dodatkowych wydatków zostało przypisanych ministrowi właściwemu ds. energii, a konkretnie na różnego rodzaju działania osłonowe. I tak 6 mld zł ma sfinansować tegoroczne rekompensaty dla odbiorców energii elektrycznej "w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej", a prawie 4,5 mld zł to rekompensaty za zeszły rok (wcześniej przewidziano w tej drugiej pozycji kwotę ponad 1 mld zł).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bank Gospodarstwa Krajowego funduszami stoi
Niewiele mniejszym od funduszu covidowego, jeśli chodzi o planowane wydatki w tym roku, jest Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, powstały jeszcze za czasów szefa MON Mariusza Błaszczaka. Z danych BGK wynika, że w 2024 roku tą drogą wydanych zostanie 53,5 mld zł, z czego ok. 45,9 mld zł na "realizację celów określonych w Programie rozwoju Sił Zbrojnych", a 7,6 mld zł - na "koszty organizacji i obsługi finansowania dłużnego". Jak widać, fundusz ten to istotny pozabudżetowy komponent, który - wespół z wydatkami budżetowymi - ma przyczynić się do wydatkowania 4 proc. PKB na polską obronność.
W sumie BGK opublikował plany finansowe oraz informacje o realizacji planu finansowego 20 zarządzanych przez niego funduszy. To m.in. Krajowy Fundusz Drogowy, Fundusz Kolejowy, Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, Fundusz Pomocy czy Rządowy Fundusz Mieszkaniowy.
Dane dotyczą tylko bieżącego roku, ale już nie lat wcześniejszych. Opublikowanie danych historycznych wymagałoby uzyskania zgody resortów i Kancelarii Premiera na zwolnienie z tajemnicy bankowej, a polecenie wydane przez rząd dotyczyło tylko 2024 roku. Publikacja danych to - jak deklarował minister Andrzej Domański - pierwszy krok do robienia porządków w "Polsce funduszowej".
Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. PiS w pigułce
Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 - wymyślony przez PiS instrument, do którego wrzucano kolejne wydatki, mające coraz mniej wspólnego ze zwalczaniem gospodarczych skutków pandemii - w dalszym ciągu jest chętnie wykorzystywany dla doraźnych działań przez rząd Donalda Tuska. I to mimo że podobne zabiegi PiS były krytykowane przez ówczesną opozycję, w dodatku zapowiadającą, że po dojściu do władzy dokona konsolidacji finansów publicznych.
Szybko okazało się jednak, że odejście od "Rzeczpospolitej Funduszowej" nie jest takie proste. Po prostu z jednej strony zarządzanie w ten sposób jest łatwiejsze, zwłaszcza gdy kontrolę nad finansami trzeba przejmować od poprzedników w biegu. Po drugie jest ona przejmowana w momencie, gdy trudno mówić o komfortowej sytuacji w budżecie i całych finansach publicznych, w których mamy wysoki deficyt i rosnący dług.
W sytuacji, gdy nie ma perspektyw szybkiej poprawy, nie ma także motywacji do szybkiej konsolidacji. To widać w najnowszych prognozach Komisji Europejskiej. Pokazują one, że w najbliższych trzech latach deficyt nadal będzie wysoki. W tym roku ma wynieść 5,4 proc. PKB, a w kolejnym - 4,6 proc. Oczywiście w ślad za tym będzie rósł dług, także w relacji do PKB. Jeszcze na koniec zeszłego roku wyniósł 49,6 proc. PKB, a na koniec przyszłego będzie to już 57,7 proc. PKB.
Sam resort finansów wskazuje w "Białej księdze finansów publicznych", że dług publiczny według metodologii unijnej znalazł się na ścieżce przekroczenia poziomu 60 proc. PKB, a gdyby nie było żadnej reakcji, poziom ten może zostać przekroczony już w 2026 r. Resort ma reagować i zapewnia, że nowa strategia pozwoli utrzymać zadłużenie poniżej 60 proc. PKB, ale - jak widać - dług będzie w kolejnych latach orbitował wokół 60 proc. PKB.
Co dalej z długiem?
Z punktu widzenia obecności Polski w UE oznacza to przekroczenie jednego z kryteriów z Maastricht, ale gdyby dokonać konsolidacji funduszy z budżetem, oznaczałoby to, że doszedłby kłopot polityczno-konstytucyjny, bowiem dziś państwowy dług publiczny (PDP) jest dużo niższy niż ten liczony według metodologii unijnej.
Na koniec zeszłego roku ten ostatni wyniósł 1 bln 691 mld zł, podczas gdy PDP był niższy o 368 mld zł, a więc zbliżał się do 10 pkt. proc. PKB. Konsolidacja oznaczałaby poważne ryzyko przekroczenia nie tylko kryteriów UE, ale także progu z polskiej Konstytucji, co wprost grozi Trybunałem Stanu. To był zresztą jeden z głównych powodów narodzin "Polski funduszowej", co miało miejsce jeszcze za rządów PO-PSL jako remedium na turbulencje w finansach publicznych związane ze światowym kryzysem finansowym. Wówczas zaczęła się kariera Krajowego Funduszu Drogowego, natomiast druga fala i jakościowy skok tego zjawiska nastąpił w efekcie pandemii, gdy PiS powołał fundusz covidowy, a także kilka innych.
Groźba przekroczenia limitu konstytucyjnego to obecnie główny powód opóźniania pełnej konsolidacji finansów publicznych, ponieważ drugi istotny - łatwość zarządzania dodatkowym strumieniem pieniędzy poza procedurami budżetowymi związanymi z parlamentem - minister finansów Andrzej Domański zobowiązał się usunąć. Na razie jednak cały czas to nie nastąpiło. Dodatkowo - jak zauważa nasz rozmówca związany z kreowaniem polityki gospodarczej rządu - hasło "konsolidacja finansów publicznych" może być różnie rozumiane.
Jeśli z 20 funduszy w BGK zrobimy 10 i dalej będą one funkcjonować pod BGK, to też jest to jakaś forma konsolidacji. Ale dużo bardziej ambitną operacją byłoby przeniesienie wydatków funduszowych do budżetu państwa. Tyle że to może się okazać kłopotliwe, bo okaże się, że nagle podskoczy - i tak już wysoki deficyt budżetowy - i zadłużenie - wskazuje rozmówca money.pl.
Uwaga na koszty obsługi długu
Widać więc, że w funduszach będzie ewolucja, a nie rewolucja. Na pewno każda zmiana jest potrzebna, choćby z tego powodu, że dług generowany poza budżetem jest droższy. Już teraz Polska jest krajem z jednym z najwyższych kosztów obsługi długu w całej UE. W zeszłym roku koszty te wyniosły 2,1 proc. PKB, a proporcjonalnie większe koszty ponosiły jedynie: Portugalia (2,2 proc.), Hiszpania (2,5 proc.), Grecja (3,5 proc.), Włochy (3,8 proc.) i Węgry (4,7 proc.). Ważne jest zatem, by polski rząd z tej konsolidacyjnej trajektorii nie zrezygnował.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że aż 80 proc. wydatków publicznych realizowanych jest poza budżetem państwa. Choć warto zaznaczyć, że MF wlicza tu także takie pozycje, jak ZUS czy wydatki samorządów. Ale do osiągnięcia tego rekordu przyczyniło się tworzenie przez poprzedni rząd PiS coraz większej liczby funduszy celowych, zarządzanych przez BGK, czy programów pomocowych dla przedsiębiorstw, realizowanych przez Polski Fundusz Rozwoju.
Tylko w 2023 roku 15 nowych funduszy BGK zwiększyło wydatki o 100 mld zł. W ramach zwiększania transparentności finansów publicznych minister finansów Andrzej Domański zaordynował, że od 30 kwietnia tego roku - w cyklu kwartalnym - prezentowane mają być dane o wszystkich funduszach w zakresie wydatków i przyszłych planów, a także by doszło do scalenia niektórych funduszy w ramach BGK.
Tomasz Żółciak, Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl