Zgodę na przejęcie Lotosu przez Orlen wydał polski rząd. Pod pewnymi warunkami na fuzję zgodziła się też Komisja Europejska.
I choć formalnie Lotos i Orlen funkcjonują jeszcze osobno, to połączenie spółek jest właściwie przesądzone.
Z biznesowego punktu widzenia sprawa jest jasna - Orlen pozbywa się największego konkurenta i zyskuje dostęp do jego technologii, w tym gdańskiej rafinerii.
Jednak z punktu widzenia interesu Skarbu Państwa taka fuzja nie musi być wcale korzystna.
Żeby fuzja mogła się odbyć część Lotosu musi zostać sprzedana. Umożliwi to wejście na polski rynek podmiotu zagranicznego.
Wątpliwości co do korzystnego wpływu takiego rozwiązania na krajową gospodarkę ma poseł PSL Marek Biernacki, który od kilku miesięcy pyta ministra Sasina o to, jakie analizy przeprowadzono przed wyrażeniem zgody na fuzję i kto doradzał w tej sprawie rządowi.
Biernacki pytał m.in. o unieważniony przetarg na usługi prawnicze, związane z fuzją. Przetarg rozpisano w 2019 roku, po czym unieważniono, oficjalnie z powodu przedłużającego się terminu wydania decyzji przez KE.
Jak odpowiedział Sasin, realizacja przetargu "nie leżała w interesie publicznym".
Na pytania o to, kto doradzał, minister aktywów odpowiada wymijająco. W odpowiedzi na pierwszą interpelację napisał tylko, że "profesjonalni doradcy przeprowadzili szereg analiz".
"Nie ukrywam, że pańska odpowiedź na powyższą interpelację zawierającą konkretne i merytoryczne pytania związane z procesem konsolidacji Orlenu i Lotosu uważam za niemerytoryczną i zmierzającą do ukrycia rzeczywistego stanu rzeczy" - napisał Biernacki w kolejnej interpelacji, której fragmenty przytacza "Wyborcza".
Cały czas bez odpowiedzi pozostają pytania o to, czy resort aktywów zbadał sytuację akcjonariuszy obu koncernów, pod kątem możliwych strat.