Spór o fuzję Orlenu i Lotosu wybuchł na nowo z powodu serii konferencji opozycyjnych posłów. - PiS chce stworzyć supermonopolistę - grzmiał Adam Szejnfeld z PO. - To niekontrolowana prywatyzacja - dodawał poseł Marek Sowa. Arkadiusz Marchewka mówił natomiast o "myśleniu rodem z PRL-u".
Prezes Orlenu nie pozostał oczywiście dłużny, mówiąc o "brudnej kampanii". "Warto zastanowić się, w czyim interesie jest blokowanie fuzji i budowy silnego koncernu" - zastanawiał się na Twitterze Obajtek. Sugerował nawet, że publikacja słynnych taśm przez "Gazetę Wyborczą" mogła mieć na celu blokadę połączenia koncernów.
Gdzie jest główna oś sporu opozycji i Obajtka? Opozycja przypomina, że Komisja Europejska wydała zgodę na fuzję Orlenu z Lotosem tylko warunkowo. By spełnić warunki, połączony koncern musiałby się pozbyć 30 proc. udziałów w rafinerii Lotosu, dziewięciu składów paliwa czy niemal 400 stacji paliw.
W ręce Rosjan?
W opozycyjnych kręgach od dłuższego czasu panuje obawa, że te aktywa mogą trafić w ręce koncernów kontrolowanych przez Rosjan. - My nie chcemy sprzedać Lotosu Rosjanom - odpowiada jednak Obajtek.
Co się więc stanie z aktywami Lotosu, których połączony koncern będzie musiał się pozbyć? Tego jeszcze nie wiadomo. - Możemy jedynie poinformować, że uczestnicy rozmów to poważni gracze na rynku ropy i gazu - informuje money.pl biuro prasowe Orlen.
- Transakcja będzie korzystna dla obu podmiotów, akcjonariuszy, a także będzie gwarantować bezpieczeństwo energetyczne. Spełnienie tych warunków to konieczność - zapewnia Orlen.
Daniel Obajtek odpowiedział na zarzuty posłów PO w opublikowanym w sieci filmiku
Od dłuższego czasu wśród osób związanych z energetyką krążą jednak pogłoski, że Orlen nie chce nikomu nic sprzedawać, a raczej się wymieniać. Jako potencjalny kontrahent Orlenu jest tu wymieniany węgierski koncern paliwowy MOL.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, przyznaje, że te pogłoski są mu znane. Do pomysłu kooperacji z MOL-em podchodzi jednak krytycznie. Jak zauważa, węgierskie władze blisko współpracują z Rosją, więc obawy o wzrost rosyjskich wpływów w sektorze mogą być zasadne.
- Pytanie jest też, czy dobrze wyjdziemy na takiej wymianie. Stacje Lotos często mają świetne lokalizacje, przy autostradach. Czy Orlen nie dostanie w zamian jakichś stacji na peryferiach? - pyta w rozmowie z money.pl Janusz Steinhoff.
Jak dodaje były wicepremier, takie negocjacje stawiają Polskę na straconej pozycji - bo druga strona przecież zdaje sobie sprawę z tego, że aktywów musimy się pozbyć. I będzie to wykorzystywać.
"Niemal sabotaż"
Jako przykład Steinhoff podaje historię samego Orlenu. Koncern w 2003 roku przejął blisko 500 stacji niemieckiej sieci Star. Cena była uznawana za dość okazyjną i wyniosła ok. 140 mln euro.
Jednak jak przypomina były wicepremier, nie było to przypadkiem - koncern BP łączył się wtedy z Aralem i niemieccy regulatorzy zobowiązali firmę do szybkiego zbycia części aktywów.
Jak przypomina Steinhoff, dwa lata po przejęciu niemieckiego Stara, Orlen sfinalizował zakup czeskiego UniPetrolu.
Steinhoff nie rozumie, dlaczego teraz prezes Obajtek mówi o budowie regionalnego czempiona gospodarki, tymczasem "jego decyzje wiążą się z wyprzedażą majątku polskich firm".
- Jeśli Orlen chce się rozwijać, to nie rozumiem, czemu nie rozwija się za granicą - mówi.
Jak dodaje Steinhoff, z punktu widzenia polskiego interesu, fuzję Lotosu i Orlenu trudno zrozumieć. - Biorąc pod uwagę, ilu aktywów trzeba się pozbyć, jest to niemal sabotaż - mówi w rozmowie z money.pl.
- Za cenę iluzorycznej synergii będziemy mieli mniej stacji w polskich rękach i mniej udziałów w rafinerii. Poprzednie władze ciężko pracowały na obecną pozycję Orlenu i Lotosu - dodaje. Jednocześnie mówi, że trudno mu wymienić zasługi prezesa Daniela Obajtka dla koncernu, którym kieruje. - Nie mam zbyt dobrego zdania o jego kompetencjach - mówi tylko.
Czytaj też: Daniel "Skuteczny" Obajtek. Jak szef Orlenu staje się drugim najpotężniejszym prezesem w Polsce
Orlen jednak odpowiada, że fuzja się polskiej gospodarce po prostu opłaci.
- Kiedy w Polsce o konsolidacji (firm energetycznych) tylko mówiono, wszystkie europejskie koncerny, jak francuski Total, norweski Equinor, hiszpański Repsol, portugalski GalpEnergia, włoskie ENI, austriackie OMV czy węgierski MOL, poszły w tym kierunku i zrealizowały takie procesy - argumentuje Orlen.
- Dzięki temu dziś są silnymi podmiotami w Europie i mogą skutecznie konkurować na wymagającym rynku. Polska jest dziś jedynym przypadkiem w Europie, gdzie konkurują dwie firmy mające tego samego właściciela - mówią nam przedstawiciele biura prasowego koncernu.