Znalezienie taniego noclegu nad morzem to dopiero połowa sukcesu. Urlopowy budżet nadwyrężyć mogą opłaty na miejscu, zaczynając od lodów czy gofrów, a na rybnych obiadach kończąc. "Paragony grozy" są już codziennością.
W money.pl o wysokich cenach na paragonach pisaliśmy już nie raz. W tym roku jednak ekspresowo poszybowały one do góry, a najbardziej odczują to turyści w popularnych i często odwiedzanych miejscowościach.
W wakacje ruszamy z akcją #pokażparagon. Wysyłajcie nam swoje "paragony grozy" lub "paragony łagodności". Piszcie do nas przez dziejesie.wp.pl
Miód na serce, bat na portfel
Przykład? Przeszłam całą gdańską starówkę w poszukiwaniu najtańszych lodów. Pamiętacie czasy, gdy 3,5 zł za gałkę uważane było za drożyznę? Dziś taką cenę można brać z pocałowaniem ręki. Najtańsze lody, jakie udało mi się upolować, kosztowały 5 zł za gałkę.
Czytaj więcej: Ceny lodów poszybowały. Dziś 5 zł za gałkę to norma, a znane sieci zapowiadają podwyżki
Trzeba przyznać - smak sorbetu malinowego był w pełni zadowalający, jednak ilość nie szła w parze z ceną. Jedna z turystek pokazała mi również zdjęcie swojego paragonu - zapłaciła o 50 gr więcej, chociaż dodała, że na rożku znalazła się solidna porcja lodów.
To jednak nie rekord. Między budką z pamiątkami a knajpą z rybami ukryła się niewielka lodziarnia na kołach. Tym razem cena wskoczyła do poziomu... 6 zł. Napis na tablicy informuje, że lody produkowane są z naturalnych składników.
I na tym poziomie niestety ceny się nie zatrzymają. W money.pl rozmawialiśmy z Radosławem Charubinem, właścicielem marki Lody Bonano. Według niego przyszły rok będzie jeszcze gorszy, bo lody mogą kosztować nawet dwa razy więcej niż dziś.
- Pewnie w tym roku nas to nie dogoni, ale za rok, w szczególności w kurortach, zakładam, że będzie to około 10 zł za dobrej jakości gałkę - oceniał Charubin w programie "Money. To się liczy".
"Grube" ryby
Jednak nie tylko słodkości drożeją. Kto chce upolować rybkę, musi liczyć się z jeszcze bardziej słonymi kosztami niż rok temu. W wakacje 2020 roku pisaliśmy o jednym z naszych czytelników, który za podwójny obiad z rybą w roli głównej zapłacił ponad 100 zł.
"Paragony grozy" z wybrzeża otrzymaliśmy już od kilku naszych czytelników i w tym roku. Syty obiad z dorszem, frytkami i surówką kosztuje nawet ponad 70 zł.
Mi udało się "złowić" zestaw obiadowy w nieco niższej cenie, jednak przy tym porcja ryby była mniejsza, a cena za kg wyższa. Na moim talerzu znalazło się 270 g fileta z okonia, który sam kosztował aż... 40 zł. Do tego frytki, surówki oraz kawa. W sumie za niepozorny posiłek na gdańskiej starówce zapłaciłam ponad 60 zł.
Smak? Nie mam nic do zarzucenia, obiad był po prostu dobry. Frytki w cenie 7 zł były przyzwoite. Pomijając jednak rybę, zszokowała mnie cena surówki. Jeszcze dwa lata temu dodatek można było upolować za 3 do 4 zł. Dziś to już dwa razy więcej.
Zatem wielbiciele rybek muszą uzbroić się w większe pokłady gotówki. W restauracji, którą odwiedziłam, cena za kg ryby, jak w przypadku wspomnianego okonia, dobiła do 150 zł. Dorsz, halibut i sandacz są niewiele tańsze - zapłacimy średnio 140 zł za kg.
Efekt? W zależności od porcji ryba na naszym talerzu będzie kosztować od około 35 do nawet 45 zł. Do tego frytki, zestaw surówek i napój. W cenie rybnego obiadu można zakupić w innych lokalach posiłek dla dwóch osób.