Najlepszy polski towar eksportowy
Gdy zadamy pytanie o najbardziej liczących się na świecie polskich eksporterów, usłyszymy różne odpowiedzi. Ktoś powie, że najlepiej zarabiamy na motoryzacji. Ktoś inny, że jesteśmy światową potęgą w meblarstwie. A i nasza branża spożywcza jest mocno ekspansywna, zwłaszcza gdy doliczymy do niej eksport papierosów. Świetnie radzimy sobie również na zagranicznych rynkach w sektorze usług, na przykład transportowych. I wszystkie te odpowiedzi będą poprawne. A jednocześnie mylne. Najlepszy polski eksport to gry wideo.
Za tą tezą przemawia kilka solidnych przesłanek. Po pierwsze, Polska jest bardzo liczącym się graczem w tym przemyśle. W skali światowej. W europejskiej zaś jesteśmy już w pierwszej trójce, jeśli chodzi o ilość twórców gier. W polskich studiach gamedev, których jest około pół tysiąca, pracuje w tym momencie nieco ponad 15 tysięcy osób. To tylko o 5 tysięcy mniej niż u europejskiego lidera, Wielkiej Brytanii. I prawie tyle samo, ile we Francji. A pozostających poza podium Niemców wyprzedzamy o cztery tysiące twórców gier.
Po drugie, polski gamedev ma świetną tendencję wzrostową. Uśredniając wahania wynikające z największych premier, przychody tego sektora rosną regularnie o kilkanaście procent rok do roku. W 2018 nie sięgały nawet pół miliarda euro. Rok temu były prawie trzykrotnie wyższe. I nie wygląda na to, żeby ten wzrost wyhamował w najbliższej przyszłości. Graczy na świecie ciągle przybywa, a na dodatek ta konkretna branża jest bardzo odporna zarówno na wahania rynków światowych, jak i konkurencję. Nie mówiąc już o cenach surowców, bo w tym przypadku surowcem są mózgi. Tych zaś również przybywa, bo polski gamedev może liczyć nie tylko na rodzimych pracowników, ale również rosnący napływ zagranicznych. W tej konkretnej branży nie tylko jesteśmy odporni na drenaż talentów, ale też wręcz odwrotnie, to do nas ściągają zdolni twórcy gier zza granicy.
I po trzecie wreszcie, za uznaniem gier wideo za najlepszy polski towar eksportowy przemawia jeszcze jedno. W żadnej innej branży nie mamy takich międzynarodowych sukcesów. W żadnej innej polskie produkty nie są rozpoznawane globalnie. I nie tylko rozpoznawane, ale w niektórych przypadkach wręcz podziwiane przez specjalistów i wielbione przez nabywców. To właśnie rodzimy gamedev umożliwił polskiej kulturze wielki powrót na światowe salony po tych wszystkich latach, które minęły od czasów chyba aż Fryderyka Chopina. Tylko jego dzieła były tak rozpoznawalne i cenione, jak dziś polskie RPG z serii Wiedźmin, gry akcji wrocławskiego Techlandu takie jak Dying Light, kultowe This War of Mine i Frostpunk od 11 Bit Studios czy bardzo cenione przez fanów gatunku horrory tworzone przez krakowski Bloober Team. I nie można też zapominać o ponad milionie kopii gier z mniejszym budżetem, stworzonych przez niewielkie, niezależne, polskie studia. Każde z nich może następną produkcją rozbić bank i awansować do pierwszej ligi. Nie polskiej, tylko światowej.
Konferencja, na której trzeba być
Game Industry Conference, organizowana od lat jesienią w halach Międzynarodowych Targów Poznańskich, jest jeszcze jednym dowodem na potęgę polskiego przemysłu tworzenia gier wideo. Polska musi być bardzo ważnym punktem na światowej mapie gamedev, skoro to organizowane w Poznaniu branżowe spotkanie B2B z powodzeniem walczy o miano drugiej co do wielkości konferencji tego typu na całym świecie. Z najważniejszą imprezą, Game Developers Conference w San Francisco, nikt nie jest w stanie konkurować. Ale bój o drugie miejsce, toczony między konferencjami w niemieckiej Kolonii, brytyjskimi w Brighton i właśnie poznańską GIC, jest bardzo zaciekły. I już za niewiele ponad tydzień okaże się, kto go wygrał w tym roku. Rodzimy organizatorzy nie bez podstaw liczą na sukces.
Od czwartku 24 do niedzieli 27 października właśnie w Poznaniu będzie biło serce polskiego przemysłu tworzenia gier. To najlepsza okazja dla inwestorów, samych developerów, a także tych, którzy szukają pracy w jednym z pół tysiąca polskich studiów pracujących nad różnymi projektami, od tych najmniejszych, aż do takich, na które z zapartym tchem czekają miliony fanów na całym świecie. W strefie B2B można będzie odwiedzić ponad 50 stoisk z prezentacjami gier oraz narzędzi wspierających gamedev. W gronie blisko czterech tysięcy uczestników będzie również mnóstwo okazji do networkingu. A ćwierć tysiąca branżowych weteranów poprowadzi kilkadziesiąt wykładów i paneli dyskusyjnych, zarówno dla laików, jak i specjalistów z wieloletnim doświadczeniem. Będzie można dowiedzieć się więcej o zawiłych kwestiach prawnych związanych z produkcją i dystrybucją gier. Albo wziąć udział w serii spotkań dotyczących rynku mobilnego. Lub też posłuchać o tym, na co kłaść nacisk oraz jakich błędów unikać, projektując gry multiplayer. I oczywiście ważnym tematem będzie najnowsze wyzwanie i szansa dla branży, czyli zastosowanie zdobyczy technologicznych z dziedziny generatywnej sztucznej inteligencji.
Swoją wiedzę z tych oraz wszystkich innych dziedzin gamedev przekazywać będą nie tylko przedstawiciele wiodących polskich firm. Prawie jedna czwarta gości i uczestników Game Industry Conference 2024 przyjdzie do Poznania z zagranicy, przywożąc ze sobą doświadczenie nabyte w Blizzard Entertainment, Rovio Entertainment, WB Games Montreal, Crytek i innych znanych podmiotach produkujących lub też wydających gry. Na oficjalnej stronie konferencji można znaleźć listę najważniejszych prelegentów, pełną agendę i rozpiskę wykładów oraz wydarzeń, a także wiele informacji o tegorocznej oraz poprzednich edycjach Game Industry Conference. A także w ostatniej chwili jeszcze kupić bilet na GIC 2024, żeby wziąć udział w najważniejszym spotkaniu najlepszej polskiej branży eksportowej.
Płatna współpraca z Game Industry Conference