Liczba ofert na stanowisko kelnera w ciągu dwóch tygodni wzrosła na OLX z 3,1 tys. do 5,1 tys. Podobne zapotrzebowanie tyczy się również kucharzy. W ocenie Sławomira Grzyba z Izby Gospodarczej na 10 zgłoszeń tylko dwie osoby są zainteresowane ofertą i przychodzą na drugą rozmowę, ale najczęściej żadna nie decyduje się na podjęcie pracy.
Pracownicy i eksperci wskazują wprost: winę za ten stan rzeczy ponoszą śmieciówki. Gdzie szukać rozwiązań? Jednym z nich może być ujednolicenie zasad oskładkowania takich umów. To mogłoby z kolei skłonić pracodawców do częstszego oferowania etatów. Również w gastronomii.
Kamil Składkowski, restaurator, wskazuje w rozmowie z portalem gazeta.pl, że nadużywanie śmieciówek w branży tylko utwierdza pracowników w przekonaniu, że to zajęcie tymczasowe. A to zabija przyjemność z pracy.
Dodaje, że zupełnie im się nie dziwi, bo jest to potwornie ciężka branża. - Jest jednak wiele zawodowców, którzy kochają pracować w restauracjach. Niestety pandemia zmusiła ich do odejścia - dodaje.
Teraz ci sami pracownicy przebranżowili się i pracują w biurach, jako kurierzy, mechanicy czy kierowcy.
Dyskusje o roli śmieciówek na polskim rynku trwają od dawna. Jednak likwidacja umów cywilnoprawnych lub ich ograniczenie byłyby zdaniem ekspertów groźne dla rynku pracy. Jak przekonują, pracodawcom są potrzebne elastyczne formy zatrudnienia.
Swoje zdanie ma również największy związek zawodowy w Polsce. W ocenie "Solidarności" umowy cywilnoprawne to legalne rozwiązanie, choć stosowane w sposób nieprawidłowy.