Rosja stoi przed perspektywą utraty rynków zbytu i wielu pieniędzy ze sprzedaży skroplonego gazu LNG - uważa w swojej analizie Filip Rudnik, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem szanse Rosji na zwiększenie mocy produkcyjnych LNG w najbliższych latach są niewielkie i rzutują negatywnie na całość eksportu rosyjskiego gazu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosja ma problem. Putin traci rynek LNG
Mimo zakazu importu węgla i embarga na ropę kraje UE nie wprowadziły ograniczeń na zakup rosyjskiego gazu LNG, choć poszczególne państwa zapowiadały odmowę takich zakupów. Po tym, jak Gazprom ograniczył dostawy rurociągami, Europa musiała kupować więcej LNG po wysokich cenach z zakładów na całym świecie, w tym z Rosji, aby mieć czas na wypełnienie podziemnych magazynów na zimę.
Część Europy z braku sankcji skorzystała. Co prawda Wielka Brytania i kraje bałtyckie przestały kupować rosyjski LNG, ale wzrósł popyt na rosyjski surowiec ze strony Hiszpanii, która zwiększyła zakupy o 45 proc. rok do roku - wynikało z danych hiszpańskiej firmy energetycznej Enagas. Zdaniem eksperta OSW to jednak za mało, żeby cokolwiek w układance Kremla zmienić, szczególnie, że nie o sam eksport tutaj chodzi, a o rozwój technologii, do której prezydent Rosji Władimir Putin utracił dostęp.
Dotychczas nowe moce skraplające w Rosji instalowane były bowiem z wykorzystaniem zachodnich technologii. Utrata dostępu do nich wymusza uruchomienie nowych zakładów LNG na bazie rozwiązań wypracowanych przez rodzime koncerny, co stanowi duże wyzwanie. Zachodnie sankcje skutkują także problemami w zakresie konserwacji obiektów i ich obsługi przez gazowce. Ponadto finansowanie prac nad krajową technologią w realiach sankcyjnych jest utrudnione, m.in. ze względu na spadek dochodów sektora naftowo-gazowego - wyjaśnia Filip Rudnik.
Perspektywy dla Putina są złe, ale mogłyby być jeszcze gorsze
To jednak nie wszystko, bo Europa mogłaby wykorzystać jeszcze jeden cios, który pogrzebałby plany na szybki rozwój Rosji w tym zakresie. Po pierwsze, Unia Europejska mogłaby wprowadzić faktyczne embargo na to paliwo. Jednak z dużą dawką prawdopodobieństwa Rosjanie staraliby się wtedy przekierować wolumeny do innych odbiorców – chociażby do Turcji czy Indii. A zakaz importowania rosyjskiego LNG do UE jest zdaniem analityka OSW "aktualnie trudny do urzeczywistnienia ze względu na europejskie obawy przed zimowym niedoborem surowca".
Według niego są one zresztą podsycane przez rosnącą konkurencję o to paliwo na globalnym rynku, który boi się wystąpienia deficytu podaży.
Co możne zrobić Unia?
Mimo tych zastrzeżeń posunięciem ograniczającym import LNG z Rosji mogłoby być formalne ograniczenie możliwości zawierania nowych kontraktów na dostawy. Należy jednak przy tym pamiętać, że w przypadku odcięcia Federacji Rosyjskiej od zachodnich technologii, Rosjanom wciąż pozostanie możliwość poszukiwania alternatywnych dostawców komponentów, chociażby z Azji. W tej sytuacji warto byłoby rozważyć objęcie przez kraje zachodnie sankcjami wtórnymi tych podmiotów, które będą współpracować z rosyjskimi firmami przy nowych projektach - wskazuje Filip Rudnik.
W jego opinii tego typu restrykcje mogłyby jeszcze bardziej spowolnić ekspansję tamtejszego sektora LNG. Miałyby również uzasadnienie klimatyczne ze względu na realizowanie przez Rosjan inwestycji wydobywczych na terenach wiecznej zmarzliny.
Zdaniem eksperta OSW w długoterminowej perspektywie, wraz ze skokowym oddawaniem od 2025 r. nowych mocy skraplających przez m.in. Stany Zjednoczone i Katar, "rosyjskim producentom trudniej będzie jednak powrócić do pozycji jednego z największych światowych eksporterów LNG". A to ograniczy ich wpływ na rynek - tłumaczy Rudnik.
Co najważniejsze, cios Unii rozlałby się na całą Rosję w postaci mniejszych pieniędzy, napływających do rosyjskiej gospodarki, i uderzyłby w elitę Kremla. "Sprzedaż gazu skroplonego będzie też generować mniejszy przychód zarówno dla rosyjskiego budżetu, jak i bezpośrednio dla tamtejszego biznesu powiązanego z elitą rządzącą" - kończy ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.