Śledczy podejrzewają, że to rozszczelnienie butli gazowej mogło spowodować tragedię w Koszalinie.
Butle z gazem używane są w Polsce powszechnie - do kuchenek, urządzeń grzewczych, czy nawet do maszyn przemysłowych. Dość ostrożne szacunki mówią, że jest ich w kraju nawet kilkanaście milionów.
Niedawno kontrolę butli przeprowadził Transportowy Dozór Techniczny. I przyznał, że są powody do niepokoju. Inspektorzy skontrolowali łącznie 5 tysięcy takich butli. Antoni Mielniczuk, rzecznik TDT, mówi money.pl, że problemy były co prawda z pojedynczymi butlami, ale "jest kwestia skali". Bo, biorąc pod uwagę liczbę butli w kraju, okaże się, że zagrożenie może stanowić nawet kilkadziesiąt tysięcy takich urządzeń.
- Cząstkowe dane wykazują alarmujące uchybienia, braki oraz lekceważenie prawa. Dobitnie pokazuje to przykład jednej z firm, która złożyła skargę na sam fakt przeprowadzenia kontroli przez TDT! Inspektorzy prowadzący kontrolę w tej firmie wykazali, że butle były niewłaściwie magazynowane, także ich oznakowanie budziło wątpliwości co do podmiotu, który jest odpowiedzialny za stan techniczny butli. Wydaje się to drobiazgiem, ale w konsekwencji niewłaściwego magazynowania butli lub eksploatacji może to doprowadzić do tragedii - podkreśla Transportowy Dozór Techniczny.
Według TDT największą i najczęstszą powtarzającą się niezgodnością jest brak ważnych badań okresowych. Częsty jest też brak czytelnych tabliczek znamionowych butli. - Butle nie są w żaden sposób możliwe do zidentyfikowania - podkreśla Dozór. - Poważną nieprawidłowością są uszkodzenia, korozja butli, wgięcie kołnierza czy stopy butli - wylicza również TDT.
Dozór podkreśla jednak, że butle bardzo rzadko wybuchają, nawet w czasie pożaru. Jednak ich niewłaściwa eksploatacja lub długotrwałe i nieumiejętne użytkowanie mogą doprowadzić do ulatniania się gazu i - w konsekwencji - do eksplozji.
TDT radzi więc, by przed kupieniem butli sprawdzić przede wszystkim ważność badań okresowych, ale i "integralność całego wyposażenia na stałe związanego z butlą", czyli przede wszystkim kołnierza i zaworu. Dozór apeluje też, by się przyglądać, czy butla nie ma wgnieceń i głębokich zarysowań.
Butle bez zabezpieczenia w samym centrum miasta. "30 zł, niech pan bierze!"
Antoni Mielniczuk podkreśla, że to na sprzedających i kupujących leży największa odpowiedzialność za bezpieczeństwo. Czy sprzedawcy tych urządzeń na pewno przywiązują odpowiednią wagę do bezpieczeństwa?
Postanowiliśmy to sprawdzić. Długo punktu ze sprzedażą butli nie musieliśmy szukać. Znaleźliśmy w pobliżu Dworca Głównego w Szczecinie. Do punktów z butlami prowadzą gigantyczne znaki i billboardy.
Docieram do miejsca, w którym jest wystawionych kilkadziesiąt butli z gazem LPG. Najpierw zaskakuje mnie, że mniejsze butle w ogóle nie są zabezpieczone - i mogą łatwo trafić w niepowołane ręce. Drugim zaskoczeniem jest to, że w pobliżu nikogo nie ma.
Przyglądam się więc urządzeniom, robię bez problemu zdjęcia. Dopiero po kilku minutach z jednej z zaparkowanych nieopodal przyczep kempingowych wyłania się mężczyzna. - W czym mogę pomóc? - pyta. Mówi, że butle są świetne do kuchenek gazowych oraz do ogrzewania.
Znajduję cennik, jednak same ceny są zamazane. Dokładniej się jednak przyglądam - i widzę, że najmniejsza, 2-kilogramowa butla powinna kosztować 23 zł. - Ta najmniejsza to jest za 30 zł, niech pan bierze - słyszę po chwili. Niektóre butle są brudne, inne mają otarcia.
Pytam o niezbędne badania okresowe. - Bezpieczne, bezpieczne, niech pan bierze - słyszę tylko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl