Po rekordowo złym 2022 r., w 2023 r. rynki finansowe wchodzą z nowymi nadziejami. S&P 500 do końca stycznia zyskał ponad 6 proc., Nasdaq – ponad 10 proc. Taki wymarzony początek roku sprezentowały inwestorom amerykańskie giełdy akcji, ale do przodu (6 proc.) jest też na przykład nasz WIG20.
Jaki styczeń, taki cały rok? W przypadku S&P 500 sprawdza się to w 85 proc. przypadków
Jak zauważa w wypowiedzi dla telewizji CNBC Sam Stovall z CFRA Research, w myśl zasady "jaki styczeń, taki cały rok" może to być dobry prognostyk na kolejne miesiące. Od końca II wojny światowej, jeśli amerykański rynek akcji był na plusie w styczniu, na plusie kończył też cały rok (w aż 85 proc. przypadków). Średnia tych zysków wyniosła 11,5 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Historycznie średnio S&P 500 zyskuje rocznie 9 proc., ale – jak wskazuje Stovall – jeśli poprzedni rok był na minus, ten zysk statystycznie był wyższy i wynosił 14 proc.
Nie ma na to jednak gwarancji, a szczególnie w 2023 r. ma być dużo przesłanek, że coś jednak może pójść nie tak. Wtedy na giełdowe odbicie przyjdzie poczekać do niewiadomej przyszłości.
Styczniowe wzrosty mają mieć solidne podstawy m.in. w tym, że inflacja w USA mocno hamuje, a równocześnie niespodziewanie Chiny ogłosiły, że przestaną stosować politykę zero COVID, co ma wywołać ożywienie gospodarcze. Równocześnie inflacja zdaje się hamować też w strefie euro, a recesja w Europie ma być płytsza, niż się wydawało.
Giełdy wyjdą na plus w 2023 r.? Oto co może pójść nie tak
Giełdowi pesymiści tonują jednak nastroje. Jak wskazują, choć szczyt postpandemicznej inflacji możemy mieć za sobą, to może się ona okazać uciążliwsza, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Wciąż trwa na przykład rosyjska inwazja na Ukrainę, która może wywoływać dalsze szoki na rynku żywności i energii. Tymczasem każdy sygnał, że inflacja jednak przyspiesza, może się dla rynków finansowych okazać mrożący.
Pierwsze wydarzenie, które zdaniem ekspertów może odwrócić styczniowy trend, czeka nas już dzisiaj o godz. 20. Fed ma ogłosić decyzję o kolejnej podwyżce stóp procentowych. Spodziewana jest podwyżka o 25 punktów bazowych.
Szef Fedu Jerome Powell prawdopodobnie powie dzisiaj to, co mówił do tej pory. To znaczy, że Fed będzie walczył z inflacją wszelkimi dostępnymi środkami, nawet jeśli wywoła to w krótkim terminie szok dla gospodarki. Jak jednak argumentuje Powell, o wiele większym problemem byłaby dla niej inflacja, jeśli wymknęłaby się spod kontroli.
"W ostatnich miesiącach wystąpienia Powella bywało silnym hamulcem dla rynków. Może też jednak wzmocnić trend wzrostowy. "O ile sama decyzja o podwyżce o 25 punktów bazowych może być już przez rynek wyceniona, tak kluczowe dla kursu dolara czy indeksów giełdowych jest, kiedy zakończy się proces zacieśniania i na jakim poziomie" – podkreśla w swoim komentarzu Łukasz Stefanik, analityk rynków finansowych z domu maklerskiego XTB.
Jastrzębi Fed może schłodzić nastroje na rynkach. Ma to znaczenie także dla Polski i kursu złotego
Jak wskazuje Stefanik, niewykluczone, że Jerome Powell zasugeruje pauzę w podwyżkach, podobnie jak w ubiegłym tygodniu zrobił to prezes Banku Kanady. Powinno to w cenie eksperta doprowadzić do dalszego osłabienia dolara i wzrostów na rynkach akcji.
Z drugiej strony, jastrzębi komunikat powinien przynieść odwrotną reakcję. Zapowiedź dalszych podwyżek lub brak jakichkolwiek przesłanek sugerujących łagodzenie polityki monetarnej może doprowadzić do spadków na rynkach akcji i umocnienia dolara.
Ten zwrot, jak działo się to kilka razy wcześniej w 2022 r., może też m.in. negatywnie odbić się na rentownościach polskich obligacji państwowych czy kursie złotego. Jeśli chodzi o polską walutę, przed dzisiejszą decyzją Fed rano umocniła się w stosunku do dolara, za którego po godz. 13 płacimy 4,31 zł. Kurs euro wynosi z kolei 4,70 zł.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.