Roman Giertych wpłaci 5 mln zł poręczenia, by uniemożliwić kolejne zatrzymanie - czytamy w "Rzeczpospolitej". Z kolei prokuratura zapowiada złożenie nowych dowodów, które mają przekonać poznański sąd.
– Najpierw złożymy zażalenie na zastosowanie środków zapobiegawczych, następnie kolejne: na zatrzymanie i na przeszukania – powiedział dziennikowi mec. Błażej Biedulski, jeden z obrońców Giertycha.
Prokuratura nie złożyła do sądu wniosku o areszt Giertycha, ale domaga się m.in. 5 mln zł poręczenia majątkowego oraz zawieszenia go w czynnościach adwokata.
Giertych od czwartku przebywa w szpitalu bródnowskim, gdzie trafił po tym, jak zasłabł podczas przeszukania jego domu przez CBA.
Obrońcy Giertycha utrzymują, że ich klientowi nieskutecznie ogłoszono zarzuty, bo zostały postawione, kiedy ten był nieprzytomny. – Jeśli przyjmiemy, że mecenas Giertych nie ma statusu osoby podejrzanej, to nie można wobec niego stosować żadnych środków, także i kaucji – twierdzi mec. Biedulski.
Czytaj także: Lockdown jednak możliwy? Rząd niepokojąco zmienia zdanie
Adwokat ma do 30 października wpłacić kaucję, o ile sąd nie odrzuci wniosku prokuratury. Jeśli tego nie zrobi, prokuratura może po raz kolejny go zatrzymać i wnieść o areszt. Jak tłumaczy w "Rzeczpospolitej" mec. Biedulski, kaucja zostanie wpłacona, by nie dawać prokuraturze pretekstu do tego typu działań.
Przypomnijmy, w tej sprawie prokuratura stawia zarzuty 12 podejrzanym. Dotyczą przywłaszczenia i wyprowadzenia 92 mln zł ze spółki Polnord na przełomie 2010 i 2014 roku. Wśród nich, obok Romana Giertycha są członkowie zarządu Polnordu i współpracownicy Giertycha – Piotr Ś. i ochroniarz Sebastian J., a także Ryszard Krauze.