- Można albo się śmiać, albo płakać. Przestępcy się śmieją. Pacjenci, dla których brakuje leków, płaczą - twierdzi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, dawniej opolski wojewódzki inspektor farmaceutyczny.
I dodaje, że skala egzekucji jest homeopatyczna.
- Dużo cukru, dobrego wrażenia, żaden efekt - wskazuje Tomków.
Marcin Repelewicz, prezes Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej, spostrzega zaś, że sprawa w gruncie rzeczy jest poważna.
- Nielegalny wywóz leków to nie kwestia przestępczości ekonomicznej, lecz działanie narażające życie i zdrowie Polaków. Wywiezione z Polski leki, które były przeznaczone na nasz rynek, to brak medykamentów dla tysięcy potrzebujących pacjentów - zastrzega Repelewicz.
Tomasz Latos, poseł Prawa i Sprawiedliwości i przewodniczący sejmowej komisji zdrowia, przyznaje, że jest problem.
- Dane, które państwo zebrali, pokazują, że walka z procederem nielegalnego wywozu leków jest trudna – mówi. I deklaruje, że sejmowa komisja zdrowia niebawem zajmie się skutecznością egzekucji kar pieniężnych za wywóz.
JAK W "PSACH" PASIKOWSKIEGO
Mamy rok 2015 r. Do polityków właśnie dociera, że nielegalny wywóz leków jest kłopotem. A dociera z prozaicznego powodu: rozmiaru tego procederu. Z Polski na Zachód wywożone były wówczas medykamenty o wartości ok. 2 mld zł rocznie. W polskich aptekach brakowało zatem leków dla Polaków, w tym często specjalistycznych preparatów niezbędnych ludziom do życia. "Hitami" przy wywozie były specyfiki przeciwzakrzepowe, jak choćby Clexane.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami - i wtedy, i dziś - ścieżka obrotu lekiem powinna wyglądać tak: od producenta preparat trafia do hurtowni farmaceutycznej, z hurtowni do apteki, a z apteki do pacjenta. Można wyobrazić sobie inne modele, np. zakup leków przez przychodnie, które przekazują je pacjentom. Ogólna zasada jest jednak taka, że zawsze sprzedaż następuje w kierunku pacjenta.
Nielegalny wywóz leków polega na tym, że lek bezpośrednio z hurtowni farmaceutycznej, apteki lub przychodni trafia do samochodu. A ten jedzie do Francji bądź Niemiec. I tam jest sprzedawany Francuzom lub Niemcom. Dlaczego tak się dzieje? Tak jak bowiem w Polsce medykament kosztuje np. 30 zł, tak u naszych zachodnich sąsiadów ten sam medykament potrafi kosztować 90 euro. Czysty zysk.
Rzecznik Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego w 2016 r. przyznaje, że na wywozie leków grupy przestępcze mogą zrobić lepszy biznes, niż na handlu narkotykami. Zyski są bowiem podobne, za to ryzyko wpadki i poniesienia konsekwencji minimalne.
– Sytuację można porównać do "Psów" Pasikowskiego i "Układu zamkniętego" – twierdzi obrazowo rzecznik inspektoratu. Sugeruje też, że rozciągnięty jest parasol ochronny nad grupami wywożącymi leki.
Dla jasności: grup jest co najmniej kilkanaście. Choć utarło się mówić o tzw. mafii lekowej, to nijak "wywozowcom" do siły ekip z Pruszkowa bądź Wołomina. Najczęściej to grupy po 10-20 osób, w większości "białe kołnierzyki". Część, zanim weszła w rynek leków, rzeczywiście zajmowała się handlem narkotykami, zazwyczaj "lżejszymi".
WOLNOŚĆ DZIĘKI SŁOWNIKOWI
Do 2015 r. za nielegalny wywóz leków grozi odpowiedzialność karna - można trafić do więzienia.
Ale nikt nie trafia. Istoty wywozu leków nie rozumieją ani politycy, ani urzędnicy, ani prokuratorzy. Uważają, że to biznes - taki sam jak eksport telewizorów, suszarek czy cukierków.
- Mamy wolny obrót gospodarczy. Nie ingerujemy tak głęboko w gospodarkę. Zawsze będą ludzie, którzy chcą na tym zarobić – mówi wówczas w TOK FM Sławomir Neumann, wówczas wiceminister zdrowia.
Inny z wiceministrów, Igor Radziewicz-Winnicki, pytany o kłopoty z dostępem do leków, odpowiada wtedy, że jeśli ktoś nie może kupić leku w jednej aptece, to niech idzie do placówki po drugiej stronie ulicy.
A prokuratura umarza jedno postępowanie za drugim.
Z analizy akt, którą przeprowadziłem i opublikowałem na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", wynika, że sprawa jednej z farmaceutek, przyłapanej na udziale w nielegalnym wywozie leków o wartości 30 mln zł, została umorzona, bo kobieta przeprosiła i obiecała, że już nigdy nie będzie uczestniczyła w procederze. W innej sprawie, dotyczącej medykamentów o wartości 45 mln zł, jako powód zamknięcia śledztwa wskazano niską szkodliwość społeczną czynu.
Z kolei jeszcze inne postępowanie zostało umorzone z tego powodu, że w świetle prawa zabronione jest "podejmowanie działalności gospodarczej w zakresie obrotu lekami bez zezwolenia". A jak wskazuje prokurator podejmujący decyzję o zakończeniu sprawy, "zgodnie z definicją słowa «podejmować» zawartą w Słowniku języka polskiego oznacza ono «rozpoczynanie danej czynności po raz pierwszy»". Mówiąc prościej: przestępcą jest ten, kto dopiero zaczyna nielegalny wywóz leków. Ale jeżeli już uczynił z tego opłacalny biznes, jest bezkarny.
PRZECIWKO WYWOZOWI
Na początku 2015 r. jednak braki leków stają się kłopotem politycznym. Media, głównie "Dziennik Gazeta Prawna" za moją sprawą oraz TOK FM za sprawą redaktora Michała Janczury, bombardują odbiorców informacjami o nielegalnym wywozie leków i wskazują właśnie ten proceder jako główną przyczynę braku kilkudziesięciu popularnych medykamentów.
Posłowie z tylnych sejmowych ław - m. in. Janina Okrągły i Rajmund Miller - wymuszają na prominentnych działaczach Platformy Obywatelskiej podjęcie działań.
Zapada decyzja: powstanie nowelizacja prawa farmaceutycznego, nazywana potocznie ustawą antywywozową.
Sprawie zostaje nadany priorytet.
Najważniejszy element ustawy: skoro nie sprawdza się ściganie nielegalnie wywożących leki na podstawie przepisów karnych, należy wprowadzić wysokie administracyjne kary pieniężne. Ich wysokość postanowiono uzależnić od wartości nielegalnie wywiezionych leków. W efekcie kara dla jednego podmiotu mogłaby sięgać nawet kilkudziesięciu mln zł.
Ustawa zostaje przyjęta. Prawo i Sprawiedliwość, które szykuje się do przejęcia władzy, co prawda się wstrzymuje, ale akurat przepisy o nakładaniu kar pieniężnych popiera.
AAA SZUKAM PREZESA
- To się nie mogło udać. Politycy liczyli już, jakie kary zapłacą przestępcy, ile z tego trafi do budżetu państwa, podczas gdy już wtedy wskazywaliśmy jasno, że grupy przestępcze zagrają państwu na nosie. To była, z żalem przyznaję, kabaretowa nowelizacja przepisów – wskazuje Marek Tomków. I dodaje, że dla każdego kto choć odrobinę "siedział w temacie", było jasne, że nie ma znaczenia czy na spółkę-krzak nałoży się 50 tys. zł kary, czy 100 mln zł – i tak taka spółka jej nie zapłaci.
Nielegalny wywóz leków ok. 2014-2015 bowiem bardzo się sprofesjonalizował. Apteki, hurtownie farmaceutyczne czy przychodnie były zakładane wyłącznie w celu realizacji procederu.
Przykładowo powstawała przychodnia, która nie przyjmowała żadnych pacjentów, pracowało w niej dwóch lekarzy. I wypisywali oni fikcyjne recepty na leki z największą "przebitką" przy sprzedaży na Zachodzie. Następnie te były kupowane w pobliskich aptekach w ilościach wręcz hurtowych.
W 2017 r. odwiedziłem taką przychodnię: ochroniarz był zaskoczony, że przyszedł jakiś pacjent. Nie zostałem przyjęty.
"Lewe" hurtownie farmaceutyczne nie zajmowały się sprzedażą leków, a jedynie wywozem. Podobnie "lewe" apteki – najczęściej w ogóle nie były otwarte dla pacjentów.
Przestępcy zaś wiedzieli jedno: nie warto zakładać tych podmiotów na siebie. W efekcie właścicielami masowo stawali się bezdomni Czesi, tworzono spółki-krzaki, a jednym z liderów medycyny w pewnej małopolskiej gminie stała się spółeczka z wysp Vanuatu. Dla jasności: nie brakowało też Polaków. Niektórzy byli bezdomni i podpisali się za drobne, inni nieświadomi i skuszeni łatwym zarobkiem kwot rzędu 2-4 tys. zł znalezieni poprzez ogłoszenie typu "szukam prezesa". Zdarzały się też przypadki osób, które w ogóle nie wiedziały, że utworzono na ich dane hurtownię farmaceutyczną.
I właśnie na takie osoby i spółki zaczęły być nakładane kary za nielegalny wywóz leków.
Najpierw dość leniwie. Aż w 2018 r. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym wskazała, że Główny Inspektor Farmaceutyczny nie wymierza sankcji za wywóz leków.
Po ustaleniach izby inspektorat wziął się do roboty. I wymierzył już kary w wysokości 664 711 507,65 zł. Czyli znacznie powyżej pół miliarda zł.
Kwota - jakkolwiek jest nieznaczna w kontekście wartości wywożonych leków - może robić wrażenie.
Znacznie gorzej jest z egzekucją.
Z tytułu kar pieniężnych nakładanych przez GIF wyegzekwowano bowiem w 2020 r. 50 tys. zł, a w okresie styczeń-wrzesień 2021 r. 45 tys. zł. I tyle.
Przykładowo w 2021 r. spośród 12 tytułów wykonawczych jeden został zakończony zapłatą, w czterech przypadkach z uwagi na stwierdzenie bezskuteczności egzekucji postępowanie egzekucyjne umorzono, w dwóch sprawach nie przystąpiono do egzekucji z uwagi na uprawdopodobnienie bezskuteczności egzekucji (art. 29 par. 2 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji), a w przypadku jednego tytułu umorzono postępowanie z uwagi na błąd co do osoby zobowiązanego.
"Obiektywną okolicznością utrudniającą egzekucję jest fakt, że pomimo podejmowania przez organy egzekucyjne kroków w celu wyegzekwowania należności, zobowiązani nie posiadają majątku pozwalającego za efektywne zakończenie trwających postępowań" - poinformowała Wirtualną Polskę Krajowa Administracja Skarbowa.
- No tak, bezdomni Czesi oraz polskie słupy, na które pozakładano spółki-krzaki, nie mają pieniędzy - śmieje się w rozmowie z nami funkcjonariusz skarbowy z Warszawy.
KAJDANY NA POKAZ
Od 6 czerwca 2019 r. ponownie za nielegalny wywóz leków można trafić do więzienia. I to aż na 10 lat.
Ale raz, że przepisy, które weszły w życie w 2019 r., dotyczyć będą jedynie osób wywożących leki po dacie wejścia w życie przepisów karnych, a dwa - do 2015 r. obowiązywały regulacje pozwalające na karanie "wywozowców", tyle że były nieskuteczne.
W ostatnich trzech latach policja na zlecenie prokuratury "zgarnęła" kilkadziesiąt osób zajmujących się nielegalnym wywozem leków.
- W większości płotki, o czym najlepiej świadczy fakt, że prokuratura chwaliła się np. rozbiciem grupy przestępczej, która wywiozła leki o wartości ok. 20 mln zł. Podczas gdy skala wywozu sięgała dwóch mld zł rocznie - zauważa znający realia walki z tzw. mafią lekową urzędnik państwowy. Choć zarazem zastrzega, że Zbigniew Ziobro jako jeden z niewielu polityków zrobił cokolwiek, by ograniczyć wpływy lekowych przestępców.
Wspomina o tym też Marek Tomków. Jego zdaniem groźba odsiadki w więzieniu jest najlepszą motywacją do tego, by zaniechać procederu nielegalnego wywozu leków.
Do prawomocnych wyroków skazujących droga daleka.
Jak więc należy ścigać uczestników procederu?
- Ściganie przestępców musi być przede wszystkim efektywne, a nie efektowne. Nie chodzi przecież o to, aby po latach uwiecznić na zdjęciach uczestników procederu, lecz by zablokować możliwość wywozu leków możliwie najszybciej - wskazuje Marcin Repelewicz z Dolnośląskiej Izby Aptekarskiej.
Jego zdaniem absurdem jest, że próbuje się ściągnąć pieniądze od spółek-krzaków z Vanuatu albo bezdomnych Czechów. Wiadomo bowiem, że to się nie uda. Polskie państwo powinno działać tak, by przyglądać się działalności podmiotów zakładanych na słupy jak najwcześniej. Zdaniem Repelewicza niezbędna jest efektywna współpraca Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego z Krajową Administracją Skarbową. Wymóg takiej współpracy wynika zresztą z prawa farmaceutycznego. Inspekcja ze skarbówką zawarły zresztą w marcu 2018 r. porozumienie o współpracy. Tyle że efekty nie są imponujące.
Przyznaje to także poseł Tomasz Latos, który zgadza się, że kluczem jest szybka wymiana informacji pomiędzy organami państwa.
- Wskazane jest wynajdować wątpliwie działające podmioty możliwie najszybciej - by ustalić rzeczywistych beneficjentów transakcji - zauważa Latos.
Jedyna pociecha jest taka, że gdy wybuchła pandemia koronawirusa, kłopot związany z nielegalnym wywozem leków się zmniejszył: pojawiły się trudności w przewozie, na granicach jest więcej kontroli, a na maskach ze sfałszowanymi certyfikatami również można było zarobić krocie.
Kłopot jednak nie został rozwiązany. A na tzw. liście antywywozowej, na której minister zdrowia umieszcza brakujące na aptecznych półkach medykamenty zagrożone nielegalnym wywozem, z kwartału na kwartał jest coraz więcej pozycji. Obecnie – 215 (przy czym realnie brakuje mniejszej liczby leków, ponieważ część substancji czynnych jest sprzedawana pod wieloma nazwami handlowymi, a na liście umieszcza się nazwy handlowe).
Gdy więc pacjenci będą chodzili od apteki do apteki, poszukując leku ratującego życie, powodem braku niekoniecznie będzie - jak przekonywało niedawno Ministerstwo Zdrowia - to, że aptekarze go nie chcą zamawiać.
Przyczyną może być nielegalny wywóz, za który nadal w Polsce nie ponosi się żadnej odpowiedzialności.
*dane o nałożonych i wyegzekwowanych karach za nielegalny wywóz leków aktualne na wrzesień 2021 r. – nowszych nie otrzymaliśmy.
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl