Jak wynika z raportu NIK w latach 2011-15 wydano na odprawy w państwowych spółkach ponad 38 mln zł na odprawy. Jednak w kolejnych latach 2015-2017 aż 34,5 mln zł. Tyle kosztowała karuzela stanowisk w spółkach skarbu państwa, po wyborach z 2015 r.
W jednym z przypadków kierownik po niepałnym roku pracy dostał w sumie 850 tys. zł odprawy. 600 tys. otrzymał jako równowartość rocznej pensji. 250 tys. zł to już pieniądze za czas wypowiedzenia, podczas którego nie muisał już pracować.
Izba nie podaje jednak w raporcie nazwisk pracowników z odprawami, bo kontrolowane przedsiębiorstwa uznały, że te dane objęte są tajemnicą.
Wiadomo jednak, jak podaje "Gazeta Wyborcza", że przez te lata w kontrolowanych spółkach z pracą pożegnało się 1295 dyrektorów i członków zarządów. Najwięcej - 568 w okresie między 2015, a 2017 r.
W raporcie są też rekordziści. W jednej z firm na 88 dyrektorów zwolniono w tym czasie 72. To jednak nie wszytko, bo jak się okazało 41 z nich pracowało mniej niż 24 miesiące, 12 menadżerów nawet mniej niż rok.
NIK wytknął też kontrolowanym firmom, że przy wypłacie odpraw omijano na potęgę ustawę kominową. Za jej sprawą wysokość odprawy nie może być wyższa niż trzy wypłaty. Jednak członkowie zarządów tych spółek przechodzili na samozatrudnienie. Dzięki temu obchodzono prawo.
W raporcie podano na to przykład. Kierownik po zawarciu kontraktu menedżerskiego zaczął zarabiać nagle 10 tys. zł. Dzięki temu odprawa wzrasta do 30 tys. zł. Co więcej w związku z zakazem konkurencji było to już 120 tys. zł.
Jeszcze większe wrażenie robi fakt, że tylko siedem kontrolowanych spółek, przestrzegało zasad z ustawy kominowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl