Na początku kwietnia na jednym z forów internetowych została udostępniona baza z danymi ponad pół miliarda użytkowników Faceeboka, w tym ok. 2,7 mln Polaków.
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski wezwał premiera Mateusza Morawieckiego, który pełni także funkcję ministra cyfryzacji, i prezesa Urzędu Danych Osobowych Jana Nowaka, do podjęcia działań w tej sprawie. W jego opinii UODO powinien wszcząć postępowanie.
Tymczasem organ ten nie uważa się za właściwy do podjęcia kroków prawnych. Wszystko dlatego, że Facebook Ireland Ltd ma siedzibę w Irlandii, dlatego też, przekonują służby prasowe UODO, postępowania prowadzi e organ irlandzki Data Protection Commission.
"W zeszły weekend irlandzki organ nadzorczy (Data Protecion Commision-DPC) próbował ustalić fakty zaistniałej sytuacji. Prace organu w tej sprawie nadal trwają" - poinformował Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Ponadto wskazano, że UODO uczestniczy w kilkunastu postępowaniach transgranicznych wobec serwisu Facebook, w których organem wiodącym jest irlandzki organ nadzorczy.
"Pozostałe organy nadzorcze mogą brać w nich udział oraz mają możliwość opiniowania projektów decyzji wydanych w postępowaniach dotyczących przetwarzania transgranicznego, jednakże decyzję co do rozstrzygnięcia sprawy podejmuje organ wiodący, przy udziale zainteresowanych organów" – napisano.
Tłumaczenie takie nie przekonuje posła Gawkowskiego.
- Nie może być tak, że rząd boi się wielkich koncernów i przymyka oko na takie wycieki danych. Uważam, że obowiązkiem UODO jest rozpocząć postępowanie, a po drugie - jest obowiązkiem premiera, który jest jednocześnie ministrem cyfryzacji, podjęcie działań zmierzających do tego, żeby Facebook, jaka jedna z kluczowych korporacji mających w Polsce olbrzymi zasięg, wytłumaczyła się z tych działań - powiedział PAP Gawkowski.
Uwaga na oszustów
Osoby, których dane wyciekły, powinny teraz szczególnie uważać, bo są narażone na ataki oszustów.
"W związku z zaistniałą sytuacją ryzyka, jakie mogą się pojawić dla użytkowników Facebooka, to możliwość otrzymywania spamu w celach marketingowych. Użytkownicy powinni również zachować czujność podczas korzystania z usług, które wymagają uwierzytelnienia przy użyciu numeru telefonu lub adresu e-mail na wypadek, gdyby osoby trzecie próbowały uzyskać do nich dostęp" - przestrzegał przed kilkoma dniami Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Znając prywatne dane oszuści mogą dostosować swoje metody i sprawić, że będą one skuteczniejsze. Wiedząc gdzie mieszkamy i pracujemy przestępcy mogą łatwo odszukać swoje ofiary na profilach społecznościowych i próbować wyłudzać pieniądze podając się np. za znajomych.
Osoby, których numery telefonów stały się publicznie dostępne, mogą też spodziewać się zmasowanego ataku natrętnych telemarketerów. Choć teoretycznie po wdrożeniu przepisów RODO takie telefony powinny się skończyć, gdy tylko poprosimy o usunięcie naszego numeru z bazy, to w praktyce taka metoda może nie być skuteczna, o czym piszemy w money.pl.