Jeden z bardziej rozpoznawalnych polskich producentów obuwia Gino Rossi jest w najtrudniejszym momencie swojej historii, sięgającej 1992 roku. Firma, która na koniec 2017 roku prowadziła sieć 145 salonów i zatrudniała prawie 1400 pracowników, od pięciu kwartałów nie wypracowała zysku. W tym czasie łączne straty grupy wynoszą blisko 90 mln zł. To więcej niż suma zysków Gino Rossi przez poprzednie co najmniej 10 lat.
Firma powstała w Słupsku. Tam też znajduje się główna siedziba oraz fabryka wytwarzająca buty. Jak podkreśla Gino Rossi, nazwa sugerująca bardziej włoskie pochodzenie, wynika z tego, że przy jej zakładaniu współpracowano z włoskimi partnerami. Co więcej, jeden z sześciu założycieli - włoski fabrykant - dokładnie tak się nazywał.
Obecnie spółka wyceniana jest na około 26 mln zł (blisko 50 groszy za akcję na warszawskiej giełdzie)
. W czasach świetności w 2007 roku kapitalizacja była ponad 10-krotnie większa - sięgała 300 mln zł.
Spada wartość biznesu. Towarzyszy jej też mniejsze zainteresowanie klientów. Sprzedaż obuwia za cały 2018 rok okazała się o 17 proc. niższa niż w 2017 roku. Całkowite przychody grupy Gino Rossi zmniejszyły się o 33 mln zł do 160 mln zł.
Co się stało ze znaną marką?
- Problemy, które dotknęły spółkę ciągną się od kilku lat. To nie jest kwestia ostatnich 2-3 lat, ale bardziej 10. Spółka od dawna nie miała zapewnionego kapitału na wystarczającym poziomie - przyznaje Tomasz Malicki, prezes Gino Rossi.
Tłumaczy, że kryzys 2008-2009 został chwilowo zażegnany niewielkimi emisjami, potem wzrostem zadłużenia bankowego i dość drogimi obligacjami. Spółka jednak nigdy nie została solidnie oddłużona, a dodatkowo ponosiła bardzo wysokie koszty obsługi finansowania, co w warunkach wzrostu płac czy logistyki zadziałało podwójnie niekorzystnie.
Tomasz Malicki wskazuje, że braki w finansowaniu przełożył się na niedostateczne zatowarowanie sklepów, przez co kolekcje nie spełniały wymagań wszystkich klientów. Do tego doszły wyższe ceny kupowanych materiałów do produkcji oraz ograniczenie współpracy z partnerami zewnętrznymi.
Prezes nie kryje, że wyżej wymienione czynniki przełożyły się na problemy finansowe i płynnościowe. Pojawiły się opóźnienia w zapłacie zobowiązań handlowych, które skutkują opóźnieniami kolejnych dostaw materiałów i usług, a to z kolei wpływa na opóźnienia w produkcji. W ostatnim czasie doszło nawet do zajęcia komorniczego na kontach spółki ze strony jednej z firm biorącej udział w procesie sprzedaży Simple CP, pomimo że proponowane były polubowne rozwiązania sytuacji.
Cała nadzieja w CCC
- Wysoki poziom zakredytowania w połączeniu ze spadającymi wartościami sprzedaży podwyższył już i tak wysoki poziom niepewności rynku kapitałowego o przyszłość spółki Gino Rossi. Przejęcie przez spółkę CCC jest aktualnie jedynym sposobem na zahamowanie niekorzystnych tendencji w spółce i tym samym uratowanie marki, firmy i miejsc pracy - podkreśla Tomasz Malicki.
Umowę o współpracy z CCC Gino Rossi podpisało już we wrześniu. Zakłada ona wsparcie w produkcji i przygotowaniu kolekcji. Do tego CCC miało przejąć licencję na korzystanie ze znaku towarowego "Gino Rossi" w wybranych krajach. Przychody z zawartej umowy w latach 2019-2020 mają wynieść łącznie 36-40 mln zł.
To był pierwszy krok. Kolejnym jest planowane przejęcie całej działalności Gino Rossi przez CCC. Na początku grudnia największa polska spółka obuwnicza wezwała posiadaczy akcji Gino Rossi do sprzedaży wszystkich posiadanych przez nich udziałów. Chce przejąć całą kontrolę. Za każdą akcję chce zapłacić po 55 groszy, dając w sumie 27,6 mln zł.
CCC już nawet złożyło wniosek do UOKiK o zgodę na przejęcie. W komentarzu urzędnicy stwierdzili, że zdają sobie sprawę, że z uwagi na trudną sytuację finansową Gino Rossi i zagrożenie utraty płynności finansowej, planowana koncentracja stanowi prawdopodobnie główną szansę dla dalszego funkcjonowania tej spółki na rynku obuwia.
Głos w sprawie przejęcie oficjalnie zabrały władze Gino Rossi, które zdają się zachęcać akcjonariuszy do sprzedaży swoich udziałów. "Zarząd spółki ocenia, że ogłoszone wezwanie będzie miało pozytywny wpływ na interes spółki, długofalowe polepszenie osiąganych przez spółkę wyników, a także wzmocnienie pozycji rynkowej. Wynika to z faktu, iż wzywający [...] planuje udzielić spółce wsparcia finansowego, które pozytywnie wpłynie na prowadzoną działalność gospodarczą. Ponadto wzywający może umożliwić spółce sprzedaż jej wyrobów na rynkach zagranicznych, na których spółka do tej pory nie była obecna" - czytamy w oświadczeniu.
Na razie jest za wcześniej na kreślenie przyszłości Gino Rossi pod skrzydłami CCC. Ciągle bowiem trwa wezwanie do sprzedaży akcji. Inwestorzy posiadający papiery mają czas na podjęcie decyzji do 31 stycznia. Po tym terminie będzie też wiadomo, ile udziałów przejmie CCC. Wezwanie dojdzie do skutku przy co najmniej 66 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl