- Najważniejsze z naszego punktu widzenia jest to, jak będzie się kształtowała w przyszłym roku koniunktura, jaki będzie rynek pracy i jak to będzie wpływało na procesy inflacyjne - wskazuje szef NBP Adam Glapiński.
W wywiadzie udzielonym PAP podkreślił, że jeśli koniunktura w Polsce będzie nadal bardzo dobra, sytuacja na rynku pracy pozostanie korzystna, a inflacja będzie przekraczała cel inflacyjny NBP, wówczas zasadne stanie się wycofanie "akomodacji monetarnej".
Czytaj więcej: Płace nie wróciły na ścieżkę wzrostu sprzed pandemii. Oto ile byś zarabiał, gdyby nie COVID
To oznacza, że bank ograniczyłby swoją politykę pieniężną, która w ostatnim czasie sprowadzała się m.in. do zwiększania ilości pieniędzy w gospodarce i obniżania kosztu pieniądza poprzez obniżki stóp procentowych (spadek oprocentowania kredytów).
- Na razie, biorąc pod uwagę naturę szoków podbijających inflację, a jednocześnie bardzo wysoką niepewność dotyczącą dalszych losów pandemii i koniunktury, zacieśnienie polityki pieniężnej byłoby bardzo ryzykowne - przekonuje Glapiński.
- Tym bardziej nie warto dziś spekulować o możliwym tempie podwyżek stóp lub jakimś docelowym poziomie stóp, a tym bardziej o jakiejś ich ‘normalizacji’. Wszystko będzie zależało od sytuacji gospodarczej w Polsce oraz inflacji, a także zmian w otoczeniu polskiej gospodarki - tłumaczy prezes NBP.
- O jednym mogę zdecydowanie zapewnić. Bank centralny nie ignoruje podwyższonej inflacji i nie dopuści do jej utrwalenia - podkreśla.
Najważniejsza gospodarka
Prezes sugeruje, że kluczowe będzie sterowanie tempem sprowadzania inflacji do celu, czyli spowalniania wzrostu cen. Według niego, szczególnie przy negatywnych szokach podażowych oraz pandemii, tempo to nie może być nadmiernie szybkie, bo może zaszkodzić ożywieniu gospodarczemu.
Nie kryje, że dobro polskiej gospodarki jest dla NBP w tym momencie najważniejsze. Sugeruje, że szybkie sprowadzenie inflacji do celu może wiązać się z bardzo istotnymi kosztami dla gospodarki.
Adam Glapiński zauważa, że NBP ma w pewnym sensie podobną optykę na inflację i gospodarkę jak amerykański bank centralny. Obie instytucje do tej pory nie podejmowały żadnych drastycznych działań antyinflacyjnych.
- Oceniam, że inflacja będzie się obniżać w przyszłym roku, choć dzisiaj trudno powiedzieć, czy samoistnie powróci do celu - prognozuje prezes NBP. - Oczywiście skala obniżenia inflacji będzie najprawdopodobniej ograniczana m.in. przez kolejne wzrosty cen energii elektrycznej, ale także przez presję popytową, przez co inflacja może nadal utrzymywać się wyraźnie powyżej 2,5 proc. - dodaje.
Najnowsze prognozy publikowane przez NBP zakładają, że ceny w tym roku wzrosną średnio o 4,2 proc., w 2022 roku - o 3,3 proc., a w 2023 inflacja wyniesie 3,4 proc.
Skąd tak wysoka inflacja?
Glapiński zwolenników szybkiego podnoszenia stóp procentowych przekonuje, że obserwowany obecnie wzrost cen jest w bardzo dużym stopniu niezależny od krajowej polityki pieniężnej. Tym samym raty kredytów wzrosłyby, a wpływ tego na obniżenie inflacji mógłby być niewielki.
Szef NBP tłumaczy, że wysoka inflacja to efekt silnego wzrostu cen surowców na rynkach światowych i europejskich, w tym cen ropy, gazu i metali, a ostatnio także surowców rolnych.
Do tego dochodzi krajowy wzrost regulowanych cen prądu związany z unijną polityką klimatyczną i opłat za wywóz śmieci. Wreszcie ceny części towarów są podbijane przez zakłócenia globalnych łańcuchów dostaw wywołane pandemią, przestojami w produkcji oraz zakłóceniami w transporcie międzynarodowym.
- To wszystko są czynniki, na które NBP nie ma wpływu i nie jest w stanie ograniczyć ich oddziaływania. Co więcej, one wszystkie mają charakter negatywnych szoków podażowych, a więc takich, które z jednej strony podbijają koszty i ceny, a z drugiej obniżają wzrost gospodarczy. Powtórzę, choćby nie wiem jak NBP próbował obniżać te ceny, to nie ma do tego żadnych narzędzi - podkreśla Glapiński.