"Wrogiego przejęcia" obawia się na przykład Kleszczów - najbogatsza gmina w Polsce. Bełchatów chce przejąć jej tereny z kopalnią i elektrownią, produkującą około 20 proc. krajowej energii. To mogłoby wzbogacić gminę o wpływy podatkowe rzędu nawet 70 czy 80 mln zł. Podobnych zakusów boją się inne zamożne gminy, chociażby Lubin czy Krasne - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Zagrożone takimi przejęciami gminy starają się interweniować w MSWiA, ale także u parlamentarzystów. I proponują rozwiązanie. - Jednym z postulatów gmin jest to, by do zmian granic niezbędna była zgoda zainteresowanych mieszkańców, najlepiej wyrażona w drodze lokalnego referendum - taką propozycję władze zagrożonych gmin złożyli Pawłowi Szefernakerowi, wiceszefowi resortu.
Gminy chcą też zmiany zasad finansowych, jeśli jednak dojdzie do "wchłonięcia". – Gmina zazwyczaj wywłaszczana jest bez odszkodowania, musi oddać sąsiadowi dobra przez siebie wytworzone, a potem i tak dalej spłacać zobowiązania, które wcześniej zaciągnęła na poczet zrealizowanych inwestycji – wskazuje Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Czytaj też: Samorządy ostro zareagowały na zarzuty premiera. "Niech rząd przejmie wypłatę wynagrodzeń nauczycieli"
Jednak włodarze dużych miast bronią polityki "przejmowania" sąsiadów. - Mamy ok. 140 miast otoczonych przez pasożytniczą gminę obwarzankową. Niestety każdy rząd do tej pory był zbyt leniwy, by zająć się problemem ich likwidacji. Dlatego na chwilę obecną łatwiejszym sposobem jest wchłanianie kolejnych terenów, by większe jednostki mogły się rozwijać. Tym bardziej że mieszkańcy mniejszych gmin korzystają w 100 proc. z naszej infrastruktury. Niestety tamtejsi wójtowie wiedzą o tym i nie prowadzą polityki nastawionej na rozwój, tylko martwią się o swoje posady - mówi "DGP" prezydent Lubina Robert Raczyński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl