W grudniu Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli, ostro skrytykował rządową pomoc dla branży hotelarskiej.
- Ta pomoc jest gorzej niż ryzykowna, dlatego że oni w każdej chwili mogli przejąć firmę. Różne rzeczy się zdarzają w naszym kraju. Mogą z powodzeniem wymówić taki kredyt w jeden dzień, czy znajdą jakąś przyczynę, czy wymyślą. Takie były zapisy, że nie można się było bronić - powiedział Gołębiewski jeszcze w grudniu w programie "Money. To się liczy".
Do tej wypowiedzi odniósł się w poniedziałek szef PFR Paweł Borys. Zarzucił przedsiębiorcy rozpowszechnianie "fake newsów" i powiedział, że Gołębiewski zwrócił się do PFR z prośbą o wsparcie. Tyle że go nie dostał.
- Wnosił o rekompensatę strat z tytułu pandemii, po weryfikacji wniosku okazało się, że firma zamiast strat miała zyski i tej pomocy nie otrzymał - powiedział w poniedziałkowym programie "Money. To się liczy" Paweł Borys. - Bardzo mi przykro jest słuchać takich wypowiedzi, ponieważ uważam je za manipulację i wprowadzanie opinii publicznej w błąd.
W rozmowie z money.pl Gołębiewski przyznaje, że faktycznie o dotację się ubiegał.
- Firmy miały zyski, ale nie takie, które by pokryły różnego rodzaju koszty - mówi przedsiębiorca. - W zeszłym roku firma była w dobrej kondycji. Ale w miarę jak pandemia postępowała, z miesiąca na miesiąc zyski topniały. A z tych zysków pokrywa się różne wydatki, które nie wchodzą w koszty, trzeba spłacić kredyty. Pod koniec roku zaczęło brakować.
Firmy Gołębiewskiego na dotację się nie załapały. Jak mówi przedsiębiorca, zaproponowano mu jednak kredyt.
- Warunki były tak restrykcyjne, że w razie kłopotów oni (red.: PFR) mogli moje firmy przejąć bez żadnych kłopotów - mówi Gołębiewski. Jak dodaje, w normalnych warunkach pewnie by kredyt przyjął. - Ale jest pandemia, skąd możemy wiedzieć, co będzie za pół roku? - zastanawia się.
Przedsiębiorca liczy teraz na kredyty w bankach komercyjnych i mówi wprost: to mniej ryzykowne niż pożyczka z PFR.
- To był kredyt na trzy lata. Trudno sobie wyobrazić, że ja w ciągu trzech lat dam radę go spłacić. Potrzebuję kredytu na 5-8 lat. Liczę na to, że banki się w końcu opamiętają i zaczną ich udzielać - powiedział Gołębiewski.