We wtorek w Chicago 5 tys. delegatów na konwencję wyborczą Partii Demokratycznej symbolicznie oddało swoje głosy, aby zatwierdzić nominację Kamali Harris na kandydatkę na urząd prezydenta USA. Oficjalnie partia zagłosowała za kandydaturą wiceprezydent podczas tzw. wirtualnego głosowania w sierpniu.
Moment nr 1: Konwencja zamienia się w koncert
W trakcie ceremoniału, która odbywa się przed każdymi wyborami prezydenckimi, przedstawiciele delegacji po kolei ogłaszali, że oddają wszystkie swoje głosy na Kamalę Harris i kandydata na wiceprezydenta Tima Walza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie pierwszy raz w historii znaleźli się tacy, którzy postanowili zrobić to w taki sposób, żeby wyróżnić się na tle 57 stanów i terytoriów zamorskich. Georgia, ogłaszając decyzję swoich delegatów, zrobiła prawdziwe show. Przedstawił ją urodzony w Georgii raper Lil Jon. Obiekt, w którym odbywa się konwencja Demokratów przypominał w tym momencie wielki koncert, a nie polityczne zgromadzenie.
Wyglądało to tak:
Moment nr 2: Obama wbija szpilę Trumpowi
Publiczności w Chicago i przed telewizorami spodobał się też moment wystąpienia Baracka Obamy, który z kolei pozwolił sobie na sugestywny wymierzony w Donalda Trumpa. Zakpił z jego obsesji na temat wielkości tłumów na wiecach wyborczych.
Wystarczyło jedno zdanie: "ta dziwna obsesja na temat wielkości tłumów" i jeden gest - to on jest tu kluczowy - by tłum oszalał, a wideo natychmiast trafiło do sieci.
Moment nr 3: B. pierwsza dama nawiązuje do kontrowersyjnych słów Trumpa
Jest też głośno o przemowie byłej pierwszej damy Michelle Obamy, która również wymierzyła - dość subtelny jednak - cios w Donalda Trumpa. "Chcę wiedzieć, kto powie mu (Trumpowi - przyp. red.), że praca, o którą się ubiega, może być jedną z tych 'black jobs' (czarne miejsca pracy)" - stwierdziła.
To nawiązanie do słów republikańskiego kandydata na prezydenta sprzed kilku tygodni. W swoich publicznych wystąpieniach nieraz sugerował on, że "miliony imigrantów", które przekraczają nielegalnie amerykańską granicę, zabierają miejsca pracy czarnoskórym.
Dopytywany, na spotkaniu ze stowarzyszeniem czarnoskórych dziennikarzy, co ma na myśli, mówiąc o "czarnych miejscach pracy", podał wymijającą odpowiedź, że chodzi mu o "każdego, kto ma pracę".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo