Po raz pierwszy o pomyśle regulacji rynku kancelarii odszkodowawczych ubezpieczyciele usłyszeli dwa lata temu z ust senatora PiS Grzegorza Biereckiego. Przygotowanie ustawy zapowiedział w trakcie kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Swoje słowa powtórzył rok później. I choć projekt opuścił senacką komisję budżetu i finansów publicznych pod koniec października ubiegłego roku, to już ponad 3 miesiące czeka ona w sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Czeka, bo wciąż nie pojawiła się rządowa opinia do projektu, za którą odpowiada wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł – donosi „Puls Biznesu”. Nie pojawiła, choć termin minął 15 kwietnia.
Projekt ustawy zakłada wprowadzenie limitu prowizji za obsługę w wysokości 20 proc. wartości odszkodowania czy zakaz reklamowania m.in. w szpitalach, domach pogrzebowych, na cmentarzach. Najbardziej oprotestowanym przez właścicieli warsztatów samochodowych jest jednak zapis o zakazie cesji wierzytelności na osobę trzecią lub doradcę, czyli zakaz sprzedaży praw do szkody. Zdaniem mechaników oraz części posłów skorzystają na tym ubezpieczyciele, a bezgotówkowe rozliczenie szkody będzie utrudnione.
Co ciekawe, według danych "Pulsu Biznesu" 97 proc. szkód jest likwidowanych na podstawie oświadczenia, nie cesji. Pozostałe 3 proc. mogą stanowić cesje, choć brakuje miarodajnych informacji na ten temat. Co ważne, według PIU, pozostawienie sytuacji prawnej bez zmian może uderzyć klientów po kieszeni.
- Chcielibyśmy, aby składki ubezpieczeniowe stały w miejscu, a odszkodowania rosły. Zapominamy jednak, że jedno jest źródłem finansowania drugiego. Oszacowaliśmy, że zaspokojenie apetytów warsztatów i kancelarii spowodowałoby wzrost roszczeń z OC komunikacyjnego o 4 mld zł rocznie. W podobnym stopniu wzrosłyby składki - stwierdził w rozmowie z "PB" Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl