W weekend policjantom w wielu miejscowościach przypadł w udziale nieprzyjemny obowiązek podjęcia interwencji w otwartych mimo zakazu restauracjach, kawiarniach i barach. Nie bacząc na ograniczenia, coraz więcej przedsiębiorców mówi "basta" i otwiera działalność, licząc się jednak z tym, że ledwie otworzą drzwi klientom, a już pojawia się w nich funkcjonariusze. Wychodząc, nie zostawiają napiwku, lecz wezwanie do zapłaty lub skierowanie sprawy do sądu, jeśli przedsiębiorca nie zgodzi się z nałożonym mandatem.
A przedsiębiorcy coraz mniej boją się sądu. Ośmielił ich wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu, który stwierdził, że sanepid niesłusznie ukarał fryzjera z Prudnika 10 tysiącami złotych grzywny. Uznał, że takie kwestie nie mogą być regulowane w rozporządzeniu, a rząd nie wprowadził stanu klęski żywiołowej, więc nie może ograniczać konstytucyjnych praw i wolności.
Sąd uchylił decyzję sanepidu, umorzył postępowanie administracyjne w całości, a ponadto zasądził od opolskiego sanepidu zwrot kosztów postępowania sądowego. Więcej o wyroku, który tchnął nadzieję w przedsiębiorców, piszemy w tym tekście.
"Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie" – tak chciałoby się skwitować działania najważniejszych urzędników państwowych, którzy na wszelkie sposoby próbują zniechęcić przedsiębiorców do samowoli.
Regularnie przypominają, że przedsiębiorcy, którzy wznowią działalność wbrew zasadom, stracą prawo do pomocy z tarcz antykryzysowych i branżowych. O ile jeszcze wiosną takie straszenie przyniosłoby pożądany skutek, teraz coraz częściej trafia w próżnię. I prawnicy, i przedsiębiorcy pytają, dlaczego rząd chce penalizować zachowania, które nie są sprzeczne z prawem.
Po tym, jak przed kilkoma dniami prezes PFR Paweł Borys postraszył nieposłusznych przedsiębiorców utratą wsparcia, na jego profilu na Twitterze pojawiły się oskarżenia, że to bezpodstawny szantaż.
Wiceprezes zarządu Forum Obywatelskiego Rozwoju Marek Tatała zapytał, czy jeśli sądy będą uznawać, że są to obostrzenia nielegalne, to czy takie wyroki będą przez PFR respektowane?
Paweł Borys poradził mu, by "nie szedł tą drogą".
- Skutkiem takiego podejścia będzie z jednej strony wzrost ryzyka dla zdrowia, a z drugiej firmy stracą pomoc publiczną, bo przepisy są jednoznaczne w tym zakresie i jako PFR jesteśmy zobowiązani je stosować – napisał Paweł Borys.
Argument siły
Zdaniem adwokata Krzysztofa Ławrynowicza, z którym rozmawiała "Rzeczpospolita", tego rodzaju słowa to swoista "biała flaga", gdyż nie mając argumentów merytorycznych, rząd i PRF uciekają się do zastraszania.
Jego zdaniem przedsiębiorcy powinni podjąć decyzje o ewentualnym otwarciu po dogłębnym przemyśleniu sprawy, bo gra toczy się o bardzo wysoka stawkę. Odmowa wsparcia to brak pieniędzy już teraz. Niewykluczone, że sąd przyzna im rację, ale to dopiero po kilku miesiącach. Do tego czasu będą musieli sobie poradzić bez wsparcia.