Najemnicza Grupa Wagnera, którą kieruje teraz syn Jewgienija Prigożyna Paweł, znów rekrutuje bojowników - przekazał we wtorek ukraiński portal Suspilne, powołując się na rosyjskie media.
Suspilne powiadomiło, że werbunek rozpoczęto na Uralu. Poinformowało o tym lokalne przedstawicielstwo tej najemniczej firmy wojskowej.
Werbunek za 240 tys. rubli
Zaznaczono, że ze wszystkimi chętnymi - w wieku 20-55 lat - będą podpisane kontrakty. Wysokość wynagrodzenia ma zależeć od miejsca, w które zostanie skierowany najemnik. Wypłata ma wahać się między 80 i 240 tys. rubli (od około 3,6 tys. zł do 10,8 tys. zł).
Wszystko zostało tak, jak było - atrybuty, symbolika. Bierzemy tych, którzy już mają doświadczenie bojowe, w tym tych, którzy już byli w prywatnej firmie wojskowej. Jedyna różnica jest taka, że bierzemy ludzi z "cywila", a nie z miejsc pozbawienia wolności - powiedział mediom przedstawiciel Grupy Wagnera.
Na czele stanął syn Prigożyna
Potwierdził, że Grupą Wagnera w składzie rosyjskiej Gwardii Narodowej (Rosgwardii) kieruje syn Prigożyna - Pavel.
Jewgienij Prigożyn, a także inni przedstawiciele kierownictwa wagnerowców, 23 sierpnia zginęli w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim w Rosji. W ocenie większości analityków ich śmierć była zemstą Kremla za czerwcowy bunt i "marsz na Moskwę".
Bunt Grupy Wagnera. ISW: Prigożyn się przeliczył
Jak informowały pod koniec lipca ukraińska straż graniczna i brytyjskie ministerstwo obrony, do bazy wojskowej we wsi Cel w środkowej Białorusi przybyło do tamtego czasu co najmniej kilka tysięcy rosyjskich najemników.
Później pojawiły się doniesienia, że część spośród nich wyjechała do krajów Afryki. Niewielka grupa pozostała na Białorusi, by szkolić jednostki specjalne tamtejszego MSW, a jeszcze inni wagnerowcy zgodzili się na służbę w rosyjskiej armii i powrót na front na Ukrainie.