Od 2013 roku zatrudnienie w Polsce tylko rosło (porównując dane rok do roku). Trend ten odwrócił się w kwietniu, a w maju problem się pogłębił. W lipcu natomiast zatrudnienie wciąż jest niższe niż rok temu, jednak wzrosło w porównaniu z czerwcem - wynika z najnowszych danych GUS.
Porównując z lipcem ubiegłego roku, liczba osób pracujących w średnich i dużych firmach (z ponad 9 pracownikami) zmalała o 2,3 proc. To lepszy wynik niż prognozowali ekonomiści, którzy spodziewali się spadku o 3,1 proc.
Warto przypomnieć, że jeszcze w 2019 roku tempo zatrudniania nowych pracowników dochodziło do 3 proc. rocznie, a w szczytowym momencie 2017 roku wynosiło około 4,5 proc. Teraz statystyki maleją.
Jak przekłada się to na konkretne liczby? Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw w lipcu wzrosło w porównaniu z czerwcem o 66 tys. etatów. Przypomnijmy, że w czerwcu wzrosło o 12 tys. etatów, w maju natomiast spadło o 85 tys., a w kwietniu aż o 153 tys.
Podsumowując, od lutego przeciętne zatrudnienie zmalało o 194 tys. etatów. Natomiast w porównaniu z lipcem ubiegłego roku jest niższe o 145 tys. etatów.
"W lipcu 2020 roku zaobserwowano w podmiotach przywracanie wymiarów etatów pracowników sprzed pandemii, powracanie pracowników z zasiłków opiekuńczych, chorobowych i urlopów bezpłatnych, a także wznawianie przyjęć w jednostkach" - czytamy w komunikacie GUS.
"Przełożyło się to na wzrost przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw o 1,1 proc. w porównaniu z czerwcem bieżącego roku” - wskazuje GUS.
Przeciętne wynagrodzenie w lipcu
Z danych GUS wynika, że przeciętne wynagrodzenie w średnich i dużych firmach wynosi 5382 zł brutto. To dokładnie o 3,8 proc. wyższa kwota niż w lipcu 2019 roku. To więcej niż prognozowali ekonomiści, którzy spodziewali się wzrostu o 2,9 proc.
Jednak to wciąż poniżej tegorocznych rekordów. W marcu średnie zarobki były na poziomie blisko 5,5 tys. zł brutto, a w rekordowym grudniu 2019 przekroczyły 5,6 tys. zł brutto.
W lipcu tempo wzrostu wynagrodzeń w skali roku (3,8 proc.) było szybsze niż w poprzednich miesiącach. Przypomnijmy, że w czerwcu wyniosło 3,6 proc., w maju 1,2 proc., a w kwietniu 1,9 proc. Zamrożenie gospodarki i powolne wracanie do normalności zmusiło firmy do redukcji nie tylko miejsc pracy, ale także wielkości etatów. Efektem są z jednej strony mniejsze wynagrodzenia oraz wygaszanie silnej przed epidemią presji na podwyżki. W ostatnich latach normą był roczny wzrost płac rzędu 6-8 proc.
Zobacz też: Pensja minimalna Polaka zdziwiłaby mieszkańca Luksemburga. Jesteśmy zarobkowym średniakiem
Kwoty podawane przez GUS to oczywiście wartości brutto wynagrodzenia. Na konto statystycznego Kowalskiego wpływa znacznie mniej pieniędzy. W lipcu na rękę pracownika zatrudnionego na umowę o pracę wychodzi przy oficjalnych stawkach około 3880 zł.
735 zł - mniej więcej tyle zjadają składki na ZUS (emerytalna, rentowa, chorobowa). Prawie 420 zł idzie z kwoty brutto na NFZ i nieco ponad 340 zł na zaliczkę z tytułu podatku dochodowego.
Zobacz też: Płaca minimalna 2021. To nie związkowcy i pracodawcy, ale rząd zadecyduje o jej wysokości
Trzeba pamiętać, że dane GUS uwzględniają jedynie duże i średnie firmy. Odrzuca się w nich natomiast te, mające mniej niż dziesięciu pracowników. Na dodatek GUS nie liczy zatrudnionych na umowy zlecenie czy o dzieło, którzy są często gorzej wynagradzani.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie